TBL Defensywnie. Walter Hodge to nie Zastal. Zastal to... Zastal.

Lider Zastalu i ukochane dziecko Zielonej Góry, Portorykańczyk Walter Hodge to gwiazda zespołu, który zaledwie przed dwoma sezonami wywalczył awans do ekstraklasy. W Zielonej Górze utarło się nawet, że Zastal = Hodge.

D-fence - blog Szczepana Radzkiego ?

Teza to śmiała, choć wcale nie pozbawiona sensu. Przecież Hodge jest w Zielonej Górze już blisko dwa lata, bez dłuższego zastanawiania zaraz po zakończeniu poprzedniego sezonu przedłużył kontrakt, czym ucieszył rzesze swoich fanów. Do tego jest charyzmatyczny, ma charakter lidera, jest sympatyczny i otwarty. No i potrafi grać w koszykówkę, bo przecież jest pierwszym strzelcem ligi ze średnią 17,5 punktu w meczu i jej drugim podającym z przeciętnie nad 6 asystami w każdym spotkaniu. Lider? Bezapelacyjnie i to pełną gębą!

Hodge miał mecze, w których rzucał po 29 punktów i miał 12 asyst (w wygranym u siebie spotkaniu z Anwilem) czy 23 punkty, 10 asyst i 8 zbiórek (w przegranym z Kotwicą). Zdobywanie punktów, nakręcanie statystyk nie jest dla Waltera wielkim problemem, bo ma odpowiednie predyspozycje i umiejętności do tego, by dokonywać na parkiecie cudów. Przynamniej w Polsce.

Ale czy korzysta na tym zespół, czy Zastal faktycznie jest lepszy, kiedy Hodge kręci niewiarygodne cyfry? Niekoniecznie, choć nie można zaprzeczyć, że dzięki rewelacyjnym występom statystycznym tego małego Portorykańczyka, zielonogórzanie kilka meczów wygrali.

Ostatnie spotkanie z PGE Turowem Zgorzelec pokazuje jednak, że lider wcale nie musi błyszczeć w statystykach, aby jego zespół wygrywał. I to nie wygrywał z trudem, po męczarniach ale dominując na parkiecie tak jak w sobotnim pojedynku.

Z blasku fleszy, czerwonego dywanu prowadzącego do kilkunastu punktów i kilku asyst, wygonili Hodge'a obrońcy Turowa. Cała defensywa zespołu Jacka Winnickiego skupiała się na tym, by rozgrywający Zastalu nie mógł się rozpędzić, wejść pod kosz, oddać rzutu z czystej pozycji czy dokładnie podać. Poczynania graczy Turowa na parkiecie wyglądały tak, jakby defensorów kompletnie nie obchodziło to, co robią inni.

Trener Mihailo Uvalin, ostro krytego i wymęczonego Hodge'a, musiał ściągnąć z parkietu. I paradoksalnie to wtedy Zastal zaczął grać koszykówkę skrajnie zespołową, której nie był w stanie przeciwstawić się Turów. Brak lidera zielonogórzan na parkiecie pozwolił zagrać na miarę swoich możliwości takim zawodnikom jak Piotr Stelmach, Kamil Chanas, Marcin Sroka, Uros Mirković, a nawet trzymany przez większość sezonu na ławce rezerwowych Filip Matczak. Szybka wymiana piłki pomiędzy tymi graczami, dzielenie się nią i egzekwowanie taktyki narzucanej przez szkoleniowca, pokazuje, że Zastal wbrew opinii wielu fanów, to nie drużyna Waltera Hodge'a. Zastal to po prostu drużyna.

A brak zespołowości był potężnym mankamentem Zastalu we wcześniejszych meczach. Posiadając kilku znakomitych strzelców, bardzo dobrze dobrane grono graczy z Polski i niezłych zawodników pod koszem, Zastal jest na papierze jednym z silniejszych zespołów w lidze. Brakowało mu tylko odpowiedniego systemu i rygoru, który uruchomił by talent zgromadzony w drużynie.

I broń którekolwiek bóśtwo, przed wyciąganiem wniosków, że Hodge jest zespołowi niepotrzebny lub też jest zawodnikiem samolubnym. Bo byłoby to nieprawdą i ogromnym nadużyciem. Hodge jest graczem, który w ważnych momentach bez zawahania weźmie piłkę do rąk, będzie potrafił zdobyć punkty zarówno wchodząc pod kosz czy też rzucając z dystansu i tym samym decydować o wyniku spotkania. A ktoś taki zawsze jest w drużynie potrzebny, co zapewne Hodge nie raz jeszcze udowodni.

Przeciwko Turowowi rozgrywający z Portoryko rzucił 7 punktów, miał 4 asysty i trafił 1 z 11 rzutów z gry. To był najgorszy mecz tego zawodnika w tym sezonie, a jego drużyna zdemolowała wicemistrzów Polski 91:73, często ośmieszając drużynę ze Zgorzelca i wybijając jej koszykówkę z głowy.

Teza, że Zastal = Hodge, nie trzyma się już kupy, bo Zastal to przede wszystkim Zastal. Zespół, który ma w swoich szeregach wielu znakomitych koszykarzy. A to, że fani najchętniej utożsamiają się z czarującym i nieco sepleniącym graczem, to już zupełnie inna historia.

D-fence - blog Szczepana Radzkiego ?

NBA. Linomania na trybunach, w sklepach, restauracjach... [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.