Tworzył koszykarski Śląsk. Dziś pracuje dla Turowa

- Kiedy pracowałem w Śląsku, to częściej z Turowem przegrywaliśmy, niż odnosiliśmy zwycięstwa. Mam nadzieję, że ta wrocławsko-zgorzelecka zależność się utrzyma - śmieje się Waldemar Łuczak, dyrektor PGE Turowa Zgorzelec, który kiedyś pracował w Śląsku

Szczepan Radzki: Ostatnie derby Dolnego Śląska w ekstraklasie odbyły się 7 maja 2008 roku w półfinale play-off. Pan już wtedy jednak Śląsku nie pracował.

Waldemar Łuczak: - Nie, odszedłem zaraz po tym jak zrezygnowano z trenera Andreja Urlepa.

Jakieś wspomnienia z rywalizacji z Turowem Pan jednak ma, bo spotykaliście się z ekipą ze Zgorzelca nie tylko w sezonie, ale i w play-off.

- Prawdę mówiąc wspominam tę rywalizację tak sobie, bo częściej wtedy przegrywaliśmy, niż wygrywaliśmy. Mam nadzieję, że ta zgorzelecko - wrocławska tendencja się utrzyma. To oznaczałoby, że Turów wygra, a ja będę szczęśliwy, bo teraz stoję po drugiej stronie tej rywalizacji (śmiech).

Jesteście gotowi na to spotkanie organizacyjnie? Na derbach będzie pewnie nadkomplet publiczności.

- Jesteśmy przygotowani i sportowo i organizacyjnie. Biletów już w piątek praktycznie nie było, a wiemy że przyjeżdżają do nas też kibice z Wrocławia. Emocje na pewno będą bardzo duże.

Śląsk, który pojawi się w Zgorzelcu, to ten klub, w którym Pan pracował?

- Nie, bo ma nieco inne korzenie niż tamten za moich czasów. Nie jest to kontynuacja, ale nazwa jest ta sama i trzeba jakoś nawiązywać do tradycji. Inna sprawa, że to dalej zespół z Wrocławia, więc derby obowiązują.

Turów ustabilizował już formę, bo dwa pierwsze mecze, pomimo tego, że wygrane, były w wykonaniu drużyny przeciętne.

- Forma jest, mamy raczej problem ze zgraniem drużyny, bo tak naprawdę rozgrywamy dopiero pierwsze mecze o stawkę. Potrzebujemy trochę czasu na to, aby wszyscy się zgrali. Powinniśmy być gotowi do czasu startu Pucharu Europy, wiedzieć gdzie są nasze silne strony, gdzie słabości. To wszystko wychodzi jednak w praniu, a sparingi nie pokazują całości, bo w nich można grać świetnie, a w sezonie, w emocjach, przy kibicach nagle okazuje się, że jest dno.

W meczu ze Śląskiem Turów jest jednak faworytem.

- Też mi się tak wydaje, ale boisko weryfikuje, tak jak choćby w meczu ŁKS - Anwil w pierwszej kolejce. Mam jednak nadzieję, że w Zgorzelcu niespodzianki nie będzie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.