Lokaut w NBA. Do kompromisu daleko

Właściciele drużyn NBA ogłosili czwarty w historii ligi lokaut. Czy to opóźni rozpoczęcie sezonu?

Bez adminów. Najmocniejsze poglądy na Facebook.com/Sportpl ?

30 czerwca wygasł zbiorowy układ pracy (CBA), a nowej umowy nie udało się podpisać. Siedem lat temu tak ostrych sporów na linii koszykarze - kluby nie było, a układ został z kilkoma drobnymi poprawkami w zasadzie bez uszczerbku dla żadnej ze stron bardzo szybko podpisany. Tym razem na to się nie zanosi.

Przedstawicielom koszykarzy i klubów mimo trwających już ponad rok negocjacji nie udało się dojść do porozumienia. - Robiliśmy wszystko, by nie doprowadzić do lokautu, ale niestety nie udało nam się podpisać nowej umowy. Rozmowy będą trwać - mówił Matt Bonner, skrzydłowy San Antonio Spurs, który był jednym z reprezentantów koszykarzy podczas ostatniej tury rozmów w Nowym Jorku. Kolejna ma się odbyć w przyszłym tygodniu, ale nie jest to jeszcze pewne.

Przez ostatnie dwa tygodnie spotykano się nawet dwa razy w tygodniu, jednak w dalszym ciągu w najważniejszych kwestiach obie strony twardo obstają przy swoim. - Różnica jest zbyt duża - powiedział Billy Hunter, prezes związku zawodowego koszykarzy (NBPA). Komisarz ligi NBA David Stern przestrzegł, że lepsza okazja do wypracowania kompromisu może już się nie przytrafić.

Wprowadzenie lokautu oznacza, że wypłata pensji dla koszykarzy zostanie wstrzymana, nie odbędzie się Liga Letnia w Las Vegas, a zawodnicy, którzy będą chcieli zagrać w swoich narodowych reprezentacjach tego lata, na własną rękę będą musieli załatwić sobie ubezpieczenie. Część koszykarzy zapowiedziała, że zagra dla swoich krajów (np. Pau Gasol), inni się zastanawiają.

Czy podczas wrześniowych mistrzostw Europy na Litwie zagra Marcin Gortat? Decyzję ogłosi najprawdopodobniej w poniedziałek, gdy przyleci do Polski na serię treningów dla dzieci.

Spór toczy się przede wszystkim o salary cap, czyli limit zarobków zawodników w drużynie. Kluby żądają obniżonego salary cap, zawodnicy dążą do utrzymania status quo. Zgodnie z obowiązującą do końca czerwca umową szefowie zespołów przeznaczali na pensje 57 proc. wpływów. Teraz chcą obniżyć ten pułap do około 40, bo dotychczasowe regulacje zezwalały, a czasami zmuszały wręcz kluby do wydatków na pensje ponad stan. Do tego dochodzi kwestia gwarantowanych kontraktów, które poniekąd blokują możliwość dowolnego kształtowania składów.

Gracze o znacznym obniżeniu poborów nie chcą słyszeć. Ich zdaniem wpływy z reklam i praw do transmisji telewizyjnych systematycznie rosną, dlatego chcą sprawiedliwszego podziału zysków. W jednej z propozycji zgodzili się nawet na obniżkę puli pieniędzy przeznaczonej na wypłaty do 54,5 proc., ale bez rezygnacji z dotychczasowego salary cap. NBA proponuje podział na poziomie 50 proc.

Choć obroty ligi sięgają niemal 4 mld dol., władze klubów twierdzą, że mają ogromne problemy finansowe. Aż 22 spośród 30 klubów NBA zanotowało w ostatnim sezonie stratę.

To czwarty lokaut w historii NBA, ale tylko raz miał wpływ na terminarz. 12 lat temu sezon rozpoczął się 7 lutego, a każda z ekip zamiast 82 meczów sezonu regularnego rozegrała zaledwie 50.

Barack Obama i koszykarki [GALERIA]

 

Gwiazdy NBA ? w Hali Mirowskiej

Więcej o:
Copyright © Agora SA