NBA Defensywnie: Dirk miałeś rzucać!

Miałeś być jak Larry Bird, jak Michael Jordan, ale podałeś. Twoi fani ci tego nie wybaczą i znowu pojawią się głosy, że zgubiłeś atrybuty męskości. Dirk, przecież ty miałeś rzucać! - pisze Szczepan Radzki ze Sport.pl.

Masz dla nas temat? Propozycję? Zgłoś to na Facebook.com/Sportpl ?

Mając taki rzut jak Dirk Nowitzki, w takim meczu jak trzecie spotkanie finałowe, Niemiec ma rzucać, rzucać i jeszcze po stokroć rzucać. Oczywiście nie na siłę, bo ma trafiać.

Dirk trafiał, bo licząc osobiste, w samej czwartej kwarcie Niemiec oddał dziewięć celnych rzutów z rzędu. A to z pod samego kosza, a to z nieco dalszej odległości, albo wymuszając faule i w efekcie bez większego problemu trafiał także z linii rzutów wolnych.

I miał rzucać dalej, po prostu miał, musiał, tego wymagała sytuacja, tego wymaga się od faceta, który nie spudłował ani jednego rzutu od blisko sześciu minut. A przede wszystkim tego wymaga się od lidera drużyny, która przegrywa dwoma punktami na trzydzieści sekund przed końcem meczu.

Dirk zdecydował się co prawda na akcję rzutową, ale podwojenie, a nawet potrojenie graczy Heat doprowadziło do tego, że będąc w powietrzu zdecydował się oddać piłkę w aut. Nowitzki popełnił najgorszy błąd jaki mógł popełnić, był w powietrzu, a próbował podać. Ze względu na specyficzne, wysokie wyrzucanie piłki przez Dirka, oddanie rzutu w stronę kosza było lepszym rozwiązaniem niż podawanie nieco w ciemno. Przecież rzucając przez ręce też można trafić, a nawet gdyby był to jeden z tych rzutów z kategorii - niemożliwe - to mimo wszystko one czasem też wpadają do kosza. Dowodów nie trzeba szukać wcale daleko, bo 30 sekund wcześniej Dirk był w podobnej sytuacji (nie miał dochodzącego z boku LeBrona) i oczywiście trafił.

Próba rehabilitacji na kilka sekund przed końcem meczu była nieudana.

Po takiej końcówce w wykonaniu lidera, komentarze w internecie nie będą przychylne. Będzie roiło się od tych, że Nowitzki znowu zatracił atrybuty męskości i zamiast wziąć sprawy w swoje ręce w najważniejszym momencie stchórzył. Nie stchórzył, nie stracił "cojones", on po prostu popełnił błąd. Błąd, który nie powinien zdarzyć się takiemu zawodnikowi w takiej sytuacji, ale się zdarzył. I w żadnym wypadku nie można i nie należy obwiniać Nowitzkiego za porażkę z Heat, bo przecież rozegrał świetny mecz, wykonał kawał dobrej roboty, a obrona Miami była niezwykle skoncentrowana na każdym, ale to każdym możliwym ruchu Niemca.

Nic nie obchodził ich Shawn Marion czy Jason Kidd. Rzutu miał nie oddać Nowitzki, ewentualnie oddać próbę w niezwykle trudnej sytuacji. Tak też się stało, bo bitwę taktyczną w końcówce wygrał Eric Spoelstra.

P.S. Czy po takim rzucie na 38 sekund do końca spotkania i bardzo dobrej grze w play-off, Chris Bosh przestaje być uznawany za gracza miękkiego?

Miami prowadzi w finałach NBA ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.