NBA Defensywnie: Mecz obrony wygrał skuteczny atak

Zaledwie 33 punkty w pierwszej kwarcie finałowego starcia Miami Heat z Dallas Mavericks to jedna z najgorszych kwart w historii finałów NBA. W kluczowych momentach niezwykle defensywnego spotkania, o jego losach decydował jednak skuteczny i zdeterminowany atak, w którym jaśniej świeciły gwiazdy Miami Heat.

Heat pokonali Mavericks - czytaj relację z I spotkania finału ?

Wynik pierwszych dwunastu minut tegorocznego finału NBA to jeden z najniższych jakie do tej pory zanotowano w historii ligi. Niższe wyniki padały m.in. dwa lata temu kiedy Orlando Magic i Los Angeles Lakers rzuciły w pierwszej kwarcie tylko 30 punktów. O jeden mniej niż para Utah Jazz - Chicago Bulls trzynaście lat temu.

Każdy, ale to każdy gracz Dallas Mavericks i Miami Heat zachowywał się w pierwszej kwarcie meczu otwarcia finałów jakby zapomniał, że rzucenie do kosza nie wystarczy, bo punkty dostaje się dopiero w momencie, gdy piłka wpadnie do obręczy.

Trudności z trafieniem do kosza w pierwszych minutach spotkania nie miał Jason Kidd, ale też tylko przez chwilę, kiedy to w zaledwie 45 sekund dwukrotnie trafił z dystansu. Reszta zawodników miała ogromne problemy z tym, by podwyższyć stan punktowy swojego zespołu.

Pudłowały największe gwiazdy NBA, rozpoznawalni, kochani i uwielbiani, ci od których wymaga się najwięcej i najczęściej. Dirk Nowitzki nie trafiał spod samego kosza, Dwayne Wade był nieskuteczny nawet na linii rzutów wolnych.

Niezwykle słaba skuteczność w rzutach za dwa punkty (tylko 35,5% Dallas i 35,7% Miami) była spowodowana defensywnym nastawieniem obu zespołów. Taktyka obronna wyraźnie nie pozwalała największym gwiazdom obu drużyn przedzierać się pod kosz, a raczej pozwolić na rzuty z dystansu. Efekt? Lepsza skuteczność w rzutach za trzy niż za dwa (40% Mavericks i 45,8 Heat). Sam Jason Kidd pięć razy pudłował za dwa, J.J. Barea nie trafił siedmiu takich rzutów, Nowitzki przestrzelił ich dziesięć. Aż trzynaście prób za dwa po stronie Heat dookoła obręczy rozrzucił Chris Bosh, a Wade nie trafił ich ośmiu.

W najważniejszych momentach spotkania, w których liczy się na gwiazdy z najwyższej półki, głośniejsi i skuteczniejsi byli gwiazdorzy Heat. Mecz wsadem zamknął LeBron James, ale wcześniej bardzo ważną zbiórkę w obronie i celny rzut z dystansu zaliczył Wade. Akcje dwójki liderów Heat dały najlepszemu zespołowi wschodu nawet 10-punktowe prowadzenie na niespełna dwie minuty do końca meczu.

Osamotniony i pozostawiony bez szat, którymi dla Dallas była skrajnie zespołowa i skuteczna gra w ataku, był Dirk Nowitzki (27 punktów, 9 zbiórek). Wsparcia Niemcowi starał się udzielić Shawn Marion (16 punktów, 10 zbiórek), ale aby pokonać trzygłową bestię z Miami, Mavericks potrzebują lepszego występu przede wszystkim od weterana, Jasona Kidda i wsparcia ze strony strzelców Jasona Terrego i Peji Stojakovića.

Ciekawostka: Dallas Mavericks wygrali aż czternaście ostatnich meczów z Miami Heat w sezonie zasadniczym. W play-off po wtorkowym meczu mają jednak bilans 2-5 (pięć lat temu przegrali 2-4). Jedynym zespołem, który przegrywał więcej meczów z rzędu przeciwko jednemu rywalowi jest Minnesota Timberwolves, którzy mają na swoim koncie 16 porażek przeciwko San Antonio Spurs i Portland Trail Blazers oraz 15 przeciwko Los Angeles Lakers.

Finał NBA 2011 wgrają Heat, bo... (5 powodów)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.