NBA. Lakers nad przepaścią! Trzecia porażka z Mavericks

Dirk Nowitzki prawie wyrzucił z play-off Los Angeles Lakers. W piątek rzucił 32 punkty, a Dallas Mavericks po raz trzeci pokonali mistrzów NBA, tym razem 98:92. Zespół z Teksasu w serii do czterech zwycięstw prowadzi 3-0. Jeszcze nigdy w historii żaden zespół takiej przewagi nie roztrwonił.

Lakers już po raz drugi na własne życzenie przegrywają z Mavericks. W meczu numer jeden roztrwonili 16 punktów przewagi i po katastrofalnych błędach w końcówce przegrali 94:96. W piątek było podobnie.

Gdy dziewięć i pół minuty przed końcem Shannon Brown trafił spod kosza, Lakers osiągnęli najwyższe prowadzenie w meczu, ośmiopunktowe (79:71). Jeszcze pięć minut przed końcem aktualni jeszcze mistrzowie NBA mieli siedem punktów zaliczki, a kibice w Dallas lekko spuszczone głowy. Wydawało się, że Lakers wyrwą zwycięstwo w Teksasie. Dirk Nowitzki na to nie pozwolił.

Najpierw trafił trójkę, a w kolejnej akcji oddał spod kosza do niepilnowanego na obwodzie Peji Stojakovicia, który zadał kolejny cios. Przewaga Lakers stopniała do czterech punktów (87:84), a Mavs atakowali dalej.

Po błędzie Bryanta, który podał w plecy niczego niespodziewającego się Gasola, i dwóch rzutach wolnych Nowitzkiego na 2:40 przed końcem gospodarze objęli prowadzenie (89:88), pierwsze od drugiej kwarty. A później zaciekle go bronili. Równo dwie minuty przed końcem niezwykle ważną trójkę trafił Jason Terry, 21 sekund później z półdystansu trafił Lamar Odom - to był ostatni celny rzut z gry Lakers w tym meczu.

Nowitzki i Mavs pokazali, że wiedzą jak takie mecze wygrywać. Niemiec trafił niesamowicie trudny rzut lewym półhakiem na niespełna półtorej minuty przed końcem, a zespół z Dallas prowadził 93:91.

I wtedy wrócił koszmar Lakers z pierwszego meczu. Mistrzowie NBA zagrali jak juniorzy. Dwa błędy weterana, 36-letniego Dereka Fishera kosztowały Lakers zwycięstwo w tym meczu. Najpierw w ostatnich sekundach akcji gdzieś przy linii bocznej sfaulował Jasona Terry'ego. Chwilę później wybijając piłkę zza linii bocznej za wysoko podał do Lamara Odoma. Piłkę mieli Mavs. Lakers musieli faulować, a gospodarze dogrywali do mylącego się w takich momentach rzadko Terry'ego. Superrezerwowy Mavs trafił cztery rzuty wolne i 16 sekund przed końcem gospodarze prowadzili 97:91. Nie mogli tego przegrać i nie przegrali.

Gospodarze ostatnią kwartę wygrali aż 32:20, a ostatnie pięć minut meczu, 18:6. Fenomenalnie w końcówce grał Nowitzki (32 punkty w meczu, dziewięć zbiórek), iskrę z ławki dał Stojaković. Serb zdobył 11 ze swoich 15 punktów właśnie w ostatniej części meczu, a znów ważne rzuty w decydujących momentach trafiał Terry (23 punkty).

Lakers przez większość meczu dobrze radzili sobie z Mavs, bo często dogrywali pod kosz do Andrew Bynuma. Środkowy, najlepszy gracz drużyny LA w tej serii, rzucił 21 punktów i miał 10 zbiórek, ale w końcówce piłki nie dostawał. Kobe Bryant rzucił 17 punktów, więcej grał z partnerami (6 asyst), ale widać, że nie jest w pełni sił. Kontuzja kostki, której nabawił się w serii z Hornets, odebrała mu jeden z jego największych atutów - szybkość. Bryant znany z efektownych i dynamicznych wejść pod kosz, w serii z Mavs rzuca głównie z półdystansu, bo ma problemy z minięciem obrońców. Zespół z Dallas to wie, dlatego lepiej broni także pod koszem. W meczu numer trzy nie zagrał zawieszony Ron Artest. Jego miejsce w pierwszej piątce zajął Lamar Odom. Rzucił 18 punktów, miał sześć zbiórek i trzy asysty, ale w samej końcówce podobnie jak Kobe Bryant i Pau Gasol, pudłował.

Mavs prowadzą w serii 3-0 i są o krok od wyeliminowania mistrzów NBA w czterech meczach. - Nie myślimy, o tym. Dla nas najważniejsza jest walka i agresja w kolejnym meczu. Jestem w tej lidze już wiele lat, widziałem wiele. Nie chciałbym być pierwszym, który roztrwoni taką przewagę - mówił tuż po meczu w telewizji ESPN.

Mavericks osiem lat temu już prawie roztrwonili taką przewagę. W pierwszej rundzie play-off w 2003 roku przeciwko Portland Trail Blazers prowadzili już 3-0, ale koszykarze z Portland udało się doprowadzić do meczu numer siedem, ale serii wygrać nie byli w stanie.

Lakers od 1999 roku nie przegrali serii play-off 0-4. Wtedy w półfinale Konferencji Zachodniej musieli uznać wyższość późniejszych mistrzów NBA - San Antonio Spurs.

Mecz numer cztery, być może decydujący, w niedzielę w Dallas o godz. 21.30 czasu polskiego.

Bulls bliscy finału konferencji. Rekord punktowy Derricka Rose'a ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA