NBA. Bulls Pacers nie dogonili. Będzie mecz numer 5

Fantastyczny pościg Chicago Bulls za Indianą Pacers nie powiódł się. Najlepszy zespół sezonu zasadniczego przegrał w Indianapolis 84:89, ale w serii prowadzi 3-1. 24 punkty i 10 zbiórek miał lider Pacers Danny Granger, który trafiał w końcówce kluczowe rzuty wolne.

Bulls przed sobotnim meczem prowadzili w serii 3-0 i byli o krok od awansu do drugiej rundy. Zdawali sobie jednak sprawę, że wywalczenie awansu w czterech meczach będzie niesłychanie trudne. Tak jak wygranie trzech pierwszych spotkań. Ale w szybki awans wierzyli kibice Bulls.

Kilka tysięcy fanów z Chicago wybrało się do oddalonego o trzy godziny jazdy samochodem Indianapolis na spotkanie numer cztery. W Conseco Fieldhouse byli równie liczni co kibice gospodarze, momentami byli głośniejsi, ale koszykarze Pacers szybko ich uciszyli, którzy dobrze zaczęli mecz i przez trzy i pół kwarty wykorzystywali wszystkie najmniejsze potknięcia Bulls.

Problemem zespołu z była drobna acz uciążliwa kontuzja Derricka Rose'a. Rozgrywający pod koniec pierwszej kwarty podczas jednego z dynamicznych wejść pod kosz podkręcił kostkę, musiał zejść z parkietu. Pomocy w szatni udzielili mu lekarze Bulls, Rose wrócił na początku drugiej kwarty, ale długo nie mógł się odnaleźć, pudłował, łatwo tracił piłkę.

Pacers wykorzystali problemy rozgrywającego Bulls, a także fatalną skuteczność rywali w pierwszej połowie. Ostatnie pięć minut drugiej kwarty Pacers wygrali aż 17:3 i mieli aż 16 punktów przewagi przed drugą połową. Na samym początku trzeciej kwarty Pacers powiększyli prowadzenie do 18 punktów, ale po serii akcji Bulls i m.in. ważnych punktach Carlosa Boozera w kontrze goście doszli na dziewięć punktów. Pacers odpowiedzieli dobrą grą w obronie i w miarę skutecznym atakiem. Efekt? Przewaga znów wzrosła do kilkunastu punktów. 5:30 przed końcem meczu Rose trafił niesłychanie trudy rzut wysokim lobem i zmniejszył prowadzenie Pacers do 14 punktów.

Ale prawdziwą pogoń Bulls rozpoczęli w ostatnich dwóch minutach. Trener Tom Thibodeau zarządził obronę na całym parkiecie i podwajania gracza z piłkę. Pacers nie potrafili sobie z tym poradzić. Łatwo tracili piłkę, a Bulls albo trafiali z gry albo wykorzystywali rzuty wolne. 46 sekund przed końcem po punktach Boozera przewaga Pacers stopniała do zaledwie pięciu punktów (79:84). Gospodarze przez niespełna pięć minut zdobyli zaledwie dwa punkty.

38 sekund przed końcem stratę na środku boiska popełnił Collison, piłkę przejął Rose i wsadem zdobył kolejne punkty dla Bulls (81:84). 15 sekund przed końcem Bulls zbliżyli się na zaledwie jeden punkt po akcji 2+1 Noah, ale faulowany Danny Granger wykorzystał oba rzuty wolne.

Bulls mieli 14 sekund na doprowadzenie do dogrywki. Trener Thbodeau rozrysował akcję, w której jego zespół miał rzucać z dystansu, ale Pacers świetnie odcięli strzelców. W końcu piłka trafiła do Boozera, który spudłował. Wynik meczu z linii rzutów wolnych ustalił Danny Granger.

Mecz numer 5 we wtorek w Chicago.

Bryant liderem, obudzony Gasol ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA