NBA. Bulls obudzili Boozera, Rose dalej robi swoje

36 punktów rzucił Derrick Rose, 17 punktów i 16 zbiórek dołożył Carlos Boozer, a Chicago Bulls pokonali Indianę Pacers 96:90 i w pierwszej rundzie play-off NBA prowadzą już 2:0. Poniedziałkowe zwycięstwo nie przyszło im jednak łatwo.

Pacers pokazali, że starają się wyciągać wnioski z przegranych meczów. W sobotę Derrick Rose przez cały mecz robił co chciał, niszczył obronę Pacers, rzucił aż 39 punktów i dał Bulls niezwykle ważne zwycięstwo w pierwszym meczu. W poniedziałek goście próbowali go ograniczyć - Rose już nie miał tylu możliwości wchodzenia pod kosz i wymuszania fauli, ale na nieszczęście dla Pacers te okazje, które miał, z zabójczą skutecznością wykorzystywał.

W poniedziałek Rose, faworyt do nagrody MVP sezonu zasadniczego, rzucił 36 punktów i znów był najlepszym graczem zwycięskich Bulls. Ale drugiej wygranej z Pacers nie byłoby, gdyby nie bardzo dobry mecz Carlosa Boozera.

Trener Tom Thibodeau od początku sezonu ma problem z właściwym wykorzystaniem swojego podkoszowego. W poniedziałek Boozer dobrze zaczął mecz, rzucił dziewięć z 17 punktów Bulls w pierwszej kwarcie, był aktywny na deskach. W całym meczu zdobył 17 punktów i miał aż 16 zbiórek, a do tego, co ważne, unikał głupich fauli i był w grze przez cały mecz.

To dzięki Boozerowi oraz jak zwykle walecznemu Joakimowi Noah ekipa z Chicago zmiotła rywali pod koszem - Bulls mieli aż 20 zbiórek w ataku, 57 w ogóle wobec zaledwie 33 Pacers. Długo tej przewagi wykorzystać nie potrafili.

Pacers na początku drugiej kwarty odskoczyli na osiem punktów (32:24), ale wejście Rose'a "dało kopa" Bulls, którzy szybko zmniejszyli prowadzenie gości. Jeszcze 1:30 przed końcem po rzutach wolnych Danny'ego Grangera Pacers przegrywali tylko dwoma punktami (85:87), ale wtedy tak jak w pierwszym meczu niezwykle ważną trójkę z rogu trafił Kyle Korver. Specjalista od rzutów z dystansu znów w bardzo ważnym momencie dla swojego zespołu, nie zawiódł. Po jego trójce Bulls odskoczyli na pięć punktów, których Pacers nie byli w stanie już odrobić.

Najwięcej punktów dla Pacers, 19, zdobył Danny Granger, 13 dorzucił z ławki A.J. Price. Tyler Hansbrough, który o mało nie wygrał pierwszego meczu dla Pacers, w poniedziałek trafił tylko dwa z 12 rzutów, zdobył sześć punktów.

Chicago Bulls obronili przewagę własnego parkietu, prowadzą w serii do czterech zwycięstw już 2:0. Kolejny mecz tej pary w czwartek w Indianapolis.

Najlepszym defensorem NBA został Dwight Howard?

Więcej o:
Copyright © Agora SA