Finał NBA. Lakers nie dali szans Celtics, będzie siódmy mecz

Los Angeles Lakers obronili meczbol. We wtorek rozbili Boston Celitcs aż 89:67 i w czwartek zagrają decydujące o mistrzowskim tytule siódme spotkanie. Transmisja od godz. 3 w nocy z czwartku na piątek polskiego czasu w Canal+Sport.

Zobacz skrót meczu na Z Czuba.tv >

 

Trener Phil Jackson nie musiał przed tym meczem swoich koszykarzy dodatkowo motywować. Wszyscy wiedzieli, że to mecz o ich być albo nie być. Po dwóch porażkach z rzędu w Bostonie, to rywale mieli przewagę, to im brakowało tylko jednego zwycięstwa do tytułu. Teraz o wszystkim zdecyduje ostatni, szósty mecz.

Agresywni, skuteczni, skoncentrowani, dobrze broniący - tacy Lakers byli od początku meczu numer sześć. W pierwszej kwarcie Lakers zaczęli od prowadzenia 18:12, a Celtics już w pierwszych minutach stracili swój filar podkoszowy - Kendricka Perkinsa. Środkowy w walce o piłkę z Andrew Bynumem i Kobe Bryantem źle wylądował i doznał urazu prawej nogi. Tuż po meczu jeszcze nie było wiadomo dokładnie, co się stało Perkinsowi i czy będzie w stanie zagrać w kolejnym meczu.

Zaskoczeni agresywną obroną Celtics, po stracie Perkinsa stracili też energię pod koszem. Lakers wykorzystali to momentalnie. Atkywna gra na deskach, szczelna defensywa, która kończyła się kontratakami sprawiła, że już po 12 minutach Lakers prowadzili 28:18.

W drugiej kwarcie aktualni mistrzowie NBA zadali drugi mocny cios. Trafiali nie tylko zawodnicy pierwszego planu, ale także rezerwowi. Po punktach Kobe Bryanta Lakers prowadzili 49:27 i była to najwyższa przewaga jaką którykolwiek z zespołów uzyskał do tej pory w tegorocznych finałach.

15 minutowa przerwa miedzy połowami ani trochę nie ostudziła rozgrzanych Lakers. Świetnie grał cały skład, każdy wnosił coś do zespołu. Na koniec trzeciej kwarty Lakers wyszli na 25-punktowe prowadzenie po celnej trójce Artesta. Celtics przez całą czwartą kwartę nie byli się w stanie podnieść.

Lakers dzięki agresywnej i zespołowej grze doprowadzili do siódmego meczu. Najlepszy w tych finałach mecz zagrał Pau Gasol, był bliski triple-double. Hiszpan rzucił 17 punktów, zebrał 13 piłek z tablic, miał 9 asyst i 3 bloki. Pod koszem nie miał sobie równych, zwłaszcza po tym, jak kontuzji doznał Perkins.

Kobe Bryant zdobył 26 punktów i miał 11 zbiórek. Lider Lakers znów dobrze grał w obronie przeciwko rozgrywającemu Celtics Rajonowi Rondo, nie pozwolił mu rozwinąć skrzydeł. Z ławki z energią wszedł Lamar Odom, który dołożył 10 zbiórek i 8 punktów. Kolejny raz w tych finałach świetną robotę w obronie przeciwko Paulowi Pierce'owi wykonał Ron Artest - dał rywalowi zdobyć 13 punktów, sam rzucił ich 15.

Ale największa wartość dodaną Lakers stanowiła ich ławka rezerwowych, która zdobyła 25 punktów. Celtics na zmienników nie mogli we wtorek liczyć. Rezerwowi z Bostonu przez trzy kwarty nie zdobyli ani jednego punktu, do kosza po raz pierwszy trafili na początku czwartej kwarty, w sumie uciułali 13 punktów.

Dla Celtics najwięcej rzucił Ray Allen - 19 punktów, 13 miał Pierce, a 12 Kevin Garnett.

W czwartek siódme, decydujące o tytule spotkanie. To trzeci raz w ostatnich 21 latach, gdy dojdzie do siódmego spotkania. Początek meczu o godz. 3 w nocy polskiego czasu, a bezpośrednią transmisję przeprowadzi Canal+ Sport.

Więcej o:
Copyright © Agora SA