Finał NBA. Glen Davis bohaterem meczu nr 4

W zwycięskim dla Boston Celtics czwartym spotkaniu finału kluczowe akcje wykonywali rezerwowi gospodarzy. A te najważniejsze - środkowy Glen Davis, który rzucił 18 punktów i walnie przyczynił się do pokonania Los Angeles Lakers 96:89.

Davis, zmiennik Kendricka Perkinsa, grał w czwartek przez 22 minuty - miał 7/10 z gry i 4/4 z linii. Do 18 punktów dodał pięć zbiórek, ale też ogromną energię, która przekładała się na drużynę, kibiców, a nawet piłkę.

Davis mierzy 206 cm wzrostu i jest jednym z najniższych środkowych NBA. Równocześnie jest jednak jednym z najcięższych (waży 130 kg), co w połączeniu z dość dynamicznymi nogami i wielką ambicją sprawia, że dla wyższych rywali bywa trudny do zatrzymania. Tak było w czwartek.

Zawodnik nazywany "Big Baby" do finału wchodził po przejściach z poprzedniej serii - w meczu nr 5 z Orlando Magic dostał przypadkowy, ale bardzo mocny cios w podbródek od Dwighta Howarda. Ledwo wstał z boiska, słaniał się na nogach i po zawiśnięciu na szyi sędziego został odesłany do szatni. Doznał wstrząsu i jego występ w spotkaniu nr 6 stał pod znakiem zapytania, ale twardy Davis wrócił i miał sześć punktów oraz siedem zbiórek w ciągu 17 minut.

W finale "Big Baby" rozkręca się z każdym meczem. W pierwszych czterech spotkaniach zdobywał odpowiednio trzy, osiem, 12 i 18 punktów. Nie tylko coraz częściej trafia po manewrach w akcjach indywidualnych, ale także dobija piłki po niecelnych rzutach kolegów.

W czwartek Davis zagrał niesamowicie - w czwartej kwarcie królował pod koszem. Nieco ponad osiem minut przed końcem zebrał piłkę po pudle Tony'ego Allena i pod zwodzie dobił ją przy faulu rywala. Trafił i wykonał popisowy numer wokalny - przez kilkanaście sekund ryczał jak zraniony niedźwiedź, idąc w kierunku środka boiska i nie zważając na to, że na plecy skaczą mu uradowani koledzy. Takie zachowania w takim momencie po takim zagraniu bardzo mobilizują cały zespół.

Kilka minut później, podczas wykonywania rzutu wolnego, Davis w pierwszej próbie trafił w obręcz, ale piłka odbiła się pionowo i w końcu wpadła do kosza. "Big Baby" kontrolował ją z kilku metrów wykonując sugestywny taniec ciałem w miejscu. W jakiś dziwny, kanciasty sposób potrafił zaczarować w czwartek piłkę, która robiła to, co chciał zawodnik.

W finale NBA jest remis 2-2. Kolejny mecz w niedzielę w Bostonie - transmisja w Canal+ Sport od 1.50. Spotkanie nr 6 odbędzie się we wtorek w Los Angeles. Gra się do czterech zwycięstw.

Relacja z czwartego meczu finałowego - Boston remisuje z LA ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.