NBA. LeBron James - koszykarski świat czeka na jego decyzję

Po odpadnięciu Cleveland Cavaliers z play-off NBA z Bostonem cały koszykarski świat zastanawia się, co zrobi LeBron James. 25-letniemu skrzydłowego kończy się kontrakt z Cavaliers, w swoich składach widzi go kilka innych zespołów, m.in. New York Knicks i Chicago Bulls. Co zrobi James?

W jednym ze swoich najważniejszych meczów w karierze LeBron James nie dał rady. Zdobył co prawda swoje szóste triple-double w tych play-off (27 punktów, 19 zbiórek, 10 asyst), ale jego gry nie można określić jako świetnej lub nawet bardzo dobrej. Po katastrofalnym meczu nr 5, który Cavaliers przegrali u siebie 88:120, James i jego zespół nie zdołali odrodzić się na tyle, aby pokonać Celtics w ich hali. Boston wygrał 94:85 i to on zagra o wielki finał z Orlando Magic.

Cavs i LeBron mieli zostać mistrzami NBA. Dlaczego nie zostaną?

Koniec sezonu dla Cavaliers oznacza lawinę pytań o przyszłość LeBrona Jamesa. 25-letniemu liderowi kończy się w czerwcu umowa z Cavs i cały świat z zapartym tchem czeka, co zrobi dwukrotny MVP ligi.

- Przeanalizuję wszystko, co było źle i potem podejmę decyzję. Podejdę do tego ze świeżym umysłem - mówił James tuż po meczu z Celtics.

- Chcę wygrywać, to mój jedyny cel, jedyne zmartwienie. Chodzi o moje zwycięstwa i Cavs, z którymi jestem związany, ale cały czas mam otwarte inne opcje - dodał James. Delikatnie przyciskany przez dziennikarzy nie uchylił nawet rąbka tajemnicy, czy zostanie w Cleveland czy pójdzie szukać szczęścia/tytułu gdzie indziej.

Tak naprawdę dyskusja o przyszłości LeBrona trwa od dobrych kilku lat. Zaczęła się, gdy w 2006 roku James nie zdecydował się na podpisanie pełnego, 6-letniego kontraktu z Cavs, tylko wybrał krótszą umowę, dzięki której teraz może przebierać w ofertach. Co może zrobić?

James zostaje

James przede wszystkim może zostać w Cleveland. Z dwóch powodów. Po pierwsze, może chcieć udowodnić, że z Cavaliers jest w stanie zdobyć mistrzostwo. Raz zagrał w finale, dwa ostatnie play-off rozpoczynał w roli faworyta, ale odpadał w słabym stylu. Tytułu w Cleveland nie zdobył, odejście można by było uznać za jego porażkę i wywieszenie białej flagi. James, znany ze swojej zaciętości, może na przekór wątpiącym w jego przywódcze zdolności zostać w Cavs.

Drugi ważny aspekt to finanse - żaden klub NBA nie może Jamesowi zaoferować aż tak wysokich podstawowych zarobków. Serwis Yahoo twierdzi, że może to być nawet 30 milionów dolarów więcej niż mogą dać pozostali.

W Cavaliers perspektywy ma jednak średnie. Jego obecny zespół z każdym kolejnym rokiem staje się coraz starszy, a przy tym wcale nie lepszy. Jego pomocnicy zbliżają się raczej do emerytury, zapału do walki na śmierć i życie o tytuł u nich coraz mniej. Do tego trener Mike Brown, którego (w opinii wielu) złe decyzje kosztowały Cavs drugi rok z rzędu kompromitujące pożegnanie z play-off, nie jest wymarzonym partnerem do współpracy dla Jamesa.

James odchodzi

Wśród potencjalnych nowych pracodawców Jamesa jest trzech faworytów: New York Knicks, Chicago Bulls i Miami Heat. Tuż po meczu z Celtics na prestiżowych portalach w USA pojawiły się spekulacje, że najbliżej jest mu do Chicago. Ekspert ESPN Chad Ford napisał na blogu TrueHoop, że z trzech niezależnych źródeł związanych z menedżerami generalnymi klubów NBA dostał informację o bardzo prawdopodobnym odejściu LeBrona do Bulls. W Chicago James zagrałby z zeszłorocznym debiutantem roku Derrickiem Rose'm oraz wszechstronnym podkoszowym Joakimem Noah. W Bulls musiałby się jednak zmierzyć z legendą Michaela Jordana, który z Bulls wywalczył sześć mistrzowskich pierścieni.

Ale na Chicago opcje Jamesa się nie kończą. Istotnym graczem mogą być New York Knicks, którzy w ostatnich sezonach zrobili wszystko, by latem tego roku być w stanie zatrudnić nie jedną, a przynajmniej dwie wielkie gwiazdy i sprawić, by koszykówka na najwyższym poziomie znów na stałe była obecna w Madison Square Garden. Trener Mike D'Antoni zapowiedział, że jest gotów na kolanach prosić Jamesa, by ten zagrał w Nowym Jorku. Dla LeBrona pod względem finansowym przejście zarówno do Knicks jak i do Bulls może być bardzo atrakcyjne - to jedne z największych rynków reklamowych w USA i na kontraktach sponsorskich mógłby zarobić krocie.

Trzecią najczęściej pojawiającą się opcją jest Miami Heat, gdzie James miałby stworzyć duet z Dwyane'm Wade'm. Pytania są jednak dwa: Po pierwsze, czy Wade, któremu także kończy się kontrakt, zostanie na słonecznej Florydzie. A po drugie, czy dwie wielkie gwiazdy są w stanie stworzyć dobrą mistrzowską drużynę.

Gdzieś w drugim szeregu chrapkę na Jamesa mają także inni. New Jersey Nets z nowym rosyjskim właścicielem-multimiliarderem, a także Los Angeles Clipper, Minnesota Timberwolves, Sacramento Kings i Washington Wizards. Na razie nie daje się im większych szans w starciu o zawodnika numer jeden w NBA, ale do 1 lipca, gdy oficjalnie otworzy się tzw. okienko transferowe, jeszcze wiele może się zmienić.

Pytanie, co zrobi LeBron James pozostanie jeszcze przez kilka tygodni bez odpowiedzi.

Nie tylko James jest do wzięcia

1 lipca rozpocznie się najgorętszy okres zakupowy w ostatnich latach. I to nie tylko ze względu na Jamesa. Do wzięcia będą m.in. Dwyane Wade, Chris Bosh, Yao Ming, Joe Johnson, Amare Stoudemire, Carlos Boozer, Paul Pierce, Rudy Gay, David Lee oraz Dirk Nowitzki.

Kibice NBA oprócz pasjonującej walki na parkiecie z zapartym tchem będą wyczekiwać na początek lipcowego szaleństwa, które może zmienić układ sił w NBA na najbliższe kilka sezonów.

Celtics - Cavaliers na Z czuba ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.