NBA. Gortat i Wizards świetnie zaczęli, potem było już tylko gorzej

Washington Wizards przegrali pierwszy mecz półfinału Konferencji Wschodniej z Boston Celtics 111:123, choć spotkanie zaczęli od prowadzenia 16:0. Marcin Gortat rzucił 16 punktów, miał 13 zbiórek i cztery asysty.

Zgodnie z przewidywaniami Gortat odżył w ataku. Polak w Celtics nie ma rywala, który mógłby stanowić aż takie wyzwanie pod wieloma względami jak Dwight Howard z Atlanta Hawks. Gortat zaczął mecz pełen energii, pierwsze punkty rzucił już w dziewiątej sekundzie meczu, a potem kontynuował dobrą grę w ataku. W sumie rzucił 16 punktów (7/13 z gry), miał też 13 zbiórek, z czego aż osiem w ataku, cztery asysty oraz przechwyt i blok.

Wizards też zaczęli to spotkanie z werwą. Prowadzili 16:0, Celtics nie dali rzucić punktów z gry przez blisko sześć pierwszych minut spotkania, w pewnym momencie prowadzili nawet różnicą 17 punktów, ale potem zaczęły się schody.

Trener Brad Stevens zaczął co i ruszał trafiać ze zmianami. Zaczęło się od Kelly'ego Olynyka, który trafiał z dystansu i wykorzystywał swój spryt pod koszem. Ożywił się też po kiepskim początku Isaiah Thomas, który albo trafiał za trzy punkty, albo wejściami pod kosz dezorganizował obronę Wizards. Już w drugiej kwarcie Celtics zrównali się z Wizards (42:42), a po przerwie mieli nieco szczęścia. Kontuzji doznał Markieff Morris (skręcił kostkę), Stevens obniżył skład, przyspieszył grę i Celtics zaczęli odskakiwać.

W trzeciej kwarcie wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu 73:71, a potem uciekli Wizards nawet na 15 punktów. Nie do zatrzymania z dystansu był Jae Crowder (w całym meczu trafił sześć "trójek"), wszechstronnością imponował Al Horford, a w odpowiednich momentach trzypunktowe rzuty wpadały też Avery'emu Bradley'owi. Celtics wygrali trzecią kwartą różnicą aż 20 punktów.

Wizards szukali pomysłów na to, jak odrobić straty - dobre wejście miał Bojan Bogdanović, który w czwartej kwarcie rzucił 10 punktów, "trójki" trafiał też Bradley Beal, ale Celtics prowadzenia już do końca meczu nie oddali. Na serie punktowe Wizards szybko odpowiadali celnymi rzutami. Świetnie trafiali za trzy punkty - w całym spotkaniu mieli aż 19 skutecznych prób zza łuku, czym wyrównali klubowy rekord.

33 punkty i 9 asyst dla zwycięzców miał Isaiah Thomas. W pierwszej kwarcie stracił. zęba, ale nie zrobił to na nim większego wrażenia. - Koszykówka jest tym, co mnie trzyma i daje energię. Robię to dla niej - mówił wzruszony. Filigranowy rozgrywający zagrał dzień po pogrzebie swojej tragicznie zmarłej siostry.

21 punktów, 10 asyst i 9 zbiórek dla Celtics miał Al Horford, a 24 punkty dorzucił Crowder.

Najlepszym strzelcem Wizards był Bradley Beal, który rzucił 27 punktów. John Wall zdobył 20 punktów i miał aż 16 asyst, ale w drugiej połowie był kompletnie niewidoczny. Po 16 punktów dorzucili jeszcze Gortat i Otto Porter.

Wizards mieli spore problemy, gdy stracili Markieffa Morrisa. W obronie nie nadążali za grającymi szybko i kombinacyjnie Celtics, próby obniżenia składu też nie przynosiły niczego dobrego. Jeśli jego uraz okaże się poważny, Wizards może być trudno odwrócić losy tej serii.

Celtics w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 1-0. Kolejny mecz odbędzie się w o godz. 2 w nocy z wtorku na środę polskiego czasu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.