Play-off NBA. Golden State Warriors bez Stephena Curry'ego. Dokąd jedzie beżowe ferrari

Najpierw Stephen Curry, potem Chris Paul i Blake Griffin - kontuzje gwiazd NBA postawiły pod znakiem zapytania ambicje Golden State Warriors i Los Angeles Clippers. Pierwszy odpocznie minimum dwa tygodnie, drugi nie zagra do końca sezonu.

Dwa tygodnie temu Warriors świętowali pobicie rekordu Chicago Bulls (rundę zasadniczą zakończyli bilansem 73-9), teraz drżą o najbliższe mecze w play-off. Curry, który niebawem dostanie kolejną nagrodę dla MVP sezonu, już w pierwszym meczu z Houston Rockets skręcił kostkę. Opuścił dwa kolejne, ten drugi, w Houston, Warriors przegrali. Dostał zielone światło na powrót w spotkaniu nr 4, ale już w pierwszej połowie pechowo się poślizgnął, nogi rozjechały mu się do szpagatu, niebezpiecznie skręciło się prawe kolano.

W poniedziałek wieczorem kibice Warriors, ale nie tylko, czekali na wyniki prześwietlenia z niepokojem. - To było prawdopodobnie najdłużej wyczekiwane badanie w sportowej historii rejonu zatoki San Francisco. Trudno było uwierzyć, jak wiele osób zostało na ostatnie kilkanaście godzin ortopedami - mówił Andy Dolich, były prezydent Warriors.

Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy okazało się, że doszło do lekkiego skręcenia, a więzadła nie są naruszone. Koszykarz będzie pauzował dwa tygodnie. - Może trochę więcej, może trochę mniej. Ale tak czy inaczej - to dobra wiadomość - mówił menedżer Warriors Bob Myers. Mecz, w którym Curry zszedł do szatni, mistrzowie zakończyli zwycięstwem, w serii do czterech zwycięstw prowadzą 3-1. Ale, jak zauważył Damon Bruce, który prowadzi w San Francisco radiowy talk show: - Warriors bez Curry'ego są jak beżowe ferrari. Ono musi być czerwone.

Jeśli Warriors wygrają dzisiaj po raz czwarty, awansują do półfinału Zachodu. Czy Curry wyleczy się na nie, czy wróci dopiero na spodziewany, hitowy pojedynek z San Antonio Spurs - zależy od liczby meczów w rywalizacjach do czterech zwycięstw.

Czy marsz Warriors po drugie mistrzostwo z rzędu jest zagrożony? - Często mówiliśmy o głębi naszego składu i teraz musimy ją wykorzystać. Tak, jak w czwartym meczu w Houston - mówił Draymond Green, skrzydłowy Warriors. Ale i tak gdy okazało się, że Curry'ego w najbliższym czasie zabraknie, zaczęły się rozważania nad siłą Warriors bez niego, nad przebiegiem półfinałowej rywalizacji z Los Angeles Clippers. Jak się okazało - całkowicie przedwcześnie.

W poniedziałek wieczorem w Portland, rękę złamał Chris Paul. Rozgrywający Clippers, jeden z najlepszych graczy na tej pozycji w NBA, nie zagra do końca sezonu. Paul miał pecha - broniąc nękał rywala lewą ręką, natomiast prawą nieszczęśliwie zawadził o koszulkę. Uszkodził kość śródręczna, konieczna będzie operacja.

Paul to boiskowy generał Clippers, bez niego zespół z Los Angeles miał bilans 25-21 w ostatnich pięciu sezonach. A to nie koniec kłopotów zespołu, bo urazu kolana doznał też podkoszowy Blake Griffin, który zszedł z boiska w końcówce meczu w Portland. We wtorek wieczorem okazało się, że i on do końca sezonu nie zagra. Clippers nie są już faworytem serii z Blazers, a rywale po wyrównaniu na 2-2 wyczuli szansę.

Wszystkiemu przyglądają się San Antonio Spurs i Cleveland Cavaliers, czyli dwa najlepsze zespoły w lidze poza Warriors. Droga do mistrzostwa wiedzie, zapewne, przez ciężkie batalie z nimi, tymczasem oba zespoły swoje serie w I rundzie wygrały po 4-0. Spurs nie mieli problemów z przetrzebionymi kontuzjami Memphis Grizzlies, Cavaliers dawali wyszumieć się Detroit Pistons i skutecznie kontrowali ich w kluczowych momentach.

Spurs w II rundzie zmierzą się z Oklahoma City Thunder, którzy wyeliminowali 4-1 Dallas Mavericks. Serię zapamiętamy m.in. dlatego, że gwiazdor Thunder Kevin Durant nazwał idiotą Marka Cubana. Właściciel Dallas wcześniej powiedział, że gwiazdą Thunder jest tylko Durant, kompletnie ignorując Russella Westbrooka.

Zewsząd płyną hołdy dla Bryanta: specjalna reklama Nike, gratulacje rywali, memy...

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.