NBA. Marbury atakuje Jordana: Zrób coś, dzieciaki zabijają się przez twoje buty

- Mam już dość patrzenia na to, że dzieciaki umierają za jordany. Nie mogę znieść tego, że ten gość nie zamierza nic z tym zrobić. Taki jest zachłanny - napisał Stephon Marbury, była gwiazda NBA. Michael Jordan milczy. Jak zwykle.

52-letni Michael Jordan to najlepiej zarabiający sportowy emeryt na świecie. Z samej marki Jordan Brand, która produkuje odzież i obuwie sportowe, zainkasował 100 mln dolarów w zeszłym roku, czyli więcej niż przez całą karierę sportową z kontraktów z klubami NBA. Do tego, ma kilku sponsorów, którzy są z nim od wielu lat, a na dokładkę jest właścicielem klubu Charlotte Hornets.

Choć sportową karierę zakończył przeszło dekadę temu buty sygnowane jego nazwiskiem cały czas są sprzedażowymi hitami. W jordanach grają największe gwiazdy NBA - Chris Paul, Carmelo Anthony czy Russell Westbrook, a do tego firma co jakiś czas wznawia sprzedaż "klasyków", po które ustawiają się długie kolejki. Niektórzy na wymarzone buty czekają po kilka dni, koczując pod sklepami. W świecie sportu nie ma drugiej takiej ikony. Jego dominacja jest niezagrożona, mimo że ceny butów do najniższych nie należą. Za parę jordanów trzeba wyłożyć 400-500 złotych, a są modele kosztujące przeszło 1000 zł. Legendarne klasyki, które są wznawiane raz w roku i wychodzą w limitowanej liczbie sztuk, na serwisach aukcyjnych w kilka minut po premierze osiągają zawrotne kwoty.

- Dzieciaki zabijają się, by dostać jego buty, a on tylko wzrusza ramionami. Nie znoszę, kiedy dzieciaki płaczą, bo nie mogą mieć butów tego gościa. Współczuję ich matkom - wypalił kilka dni temu Stephon Marbury na Twitterze.

38-letni Marbury to była gwiazda NBA, a obecnie gracz chińskiej CBA. Kilka lat temu zasłynął tym, że wypuścił linię butów za rozsądną cenę sygnowaną swoim nazwiskiem - Starbury. Za parę trzeba było zapłacić równowartość 15 dolarów. Teraz Marbury chce wznowić produkcję, by pokazać, że można zrobić porządne buty w takiej cenie, by było stać na nie dzieciaki z niezbyt zamożnych rodzin.

Ale Marbury'emu chodzi nie tylko o to, by buty były dostępne, ale chce sprowokować Jordana do tego, by zabrał głos w sprawie aktów przemocy, które mają miejsce właśnie w związku z jego butami.

- Mam już dość patrzenia na to, że dzieciaki umierają za jordany. Nie mogę znieść tego, że ten gość nie zamierza nic z tym zrobić. Taki jest zachłanny - napisał Marbury na Twitterze.

Od lat podczas premier butów Jordana dochodzi do różnych incydentów, w USA zdarzają się nie tylko pobicia, ale i morderstwa. Trzy lata temu w Houston złodzieje zabili mężczyznę, bo nie chciał oddać im swoich nowiutkich Air Jordan XI. W grudniu zeszłego roku w Ohio policja musiała użyć gazu, by uspokoić tłum czekający na premierę kolejnej reedycji klasycznych jordanów kosztujących 200 dolarów za parę.

Jordan przy okazji tych incydentów milczał. W jego przypadku milczenie nie jest niczym nowym.

Polityczna poprawność i unikanie wpadek, które mogłyby nadszarpnąć wizerunek, a przez to wpłynąć sprzedaż wspieranych przez niego marek, to dewiza Jordana. Do historii przeszła jego wypowiedź z 1990 roku, gdy poproszono go o wsparcie dla kandydata Demokratów w walce o miejsce w Senacie z rasistowskim przeciwnikiem z Partii Republikańskiej. Jordan odmówił i uargumentował: - Republikanie także kupują moje buty.

Twitterowa tyrada Marbury'ego nie sprowokowała Jordana do żadnej reakcji, co oczywiście zaskoczeniem nie jest. Nie należy spodziewać się też, by nagle ceny butów spadły, skoro firma rok rocznie bije rekordy zysków.

Rozpoznasz gwiazdę NBA po butach? [QUIZ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.