NBA. Superrezerwowy Andre Iguodala

Trafił trójkę, będąc bez jednego buta, w końcówce asystował przy piekielnie ważnej trójce, w czwartej kwarcie ograniczył LeBrona Jamesa. Bez Andre Iguodali Golden State Warriors nie prowadziliby w finale NBA z Cleveland Cavaliers 1-0. Kolejne spotkanie w nocy z niedzieli na poniedziałek. Transmisja w TV w Canal+ Sport.

Przez całą swoją karierę był podstawowym zawodnikiem. W Philadelphii 76ers, Denver Nuggets i wreszcie w Golden State Warriors. Niewiele jest klubów w NBA, w których nie miałby miejsca w pierwszej piątce. Jednak gdy trenerem Warriors został Steve Kerr, poprosił skrzydłowego, by ten pogodził się z rolą rezerwowego, a w jego miejsce do piątki awansował młodego Harrisona Barnesa. Iguodali decyzja nowego szkoleniowca się nie spodobała, ale ją uszanował i zrozumiał.

- Odkąd grałem w kosza, zawsze byłem podstawowym zawodnikiem. Przyzwyczaiłem się do tego. Steve był ze mną szczery, wyjaśnił swoje powody, jaki mamy cel i w jaki sposób będzie to funkcjonowało - mówił Iguodala.

Skąd taki ruch Kerra? Chciał wzmocnić siłę ofensywną pierwszej piątki i nieco podratować Barnesa, którego kariera nieco przystopowała po świetnym debiutanckim sezonie. Iguodala miał z kolei wzmocnić defensywę, gdy na parkiecie pojawiali się zmiennicy. W końcówkach meczów często obaj byli jednocześnie na boisku. Barnes odżył, a Iguodala, gdy tylko pojawiał się na parkiecie, robił to, co do niego należało.

Choć Iguodala nie zaczyna meczów od pierwszych minut, to on jest jednym z filarów Warriors. Bez niego spektakularnego sukcesu drużyny w tym sezonie by nie było. Z ławki rozpoczął wszystkie 77 meczów sezonu regularnego oraz 15 meczów w play-off. Finałowe starcie też zaczął jako rezerwowy. I każdy mecz potwierdza, że przedsezonowa decyzja Kerra była właściwa.

- Jeśli nie zdobędziemy mistrzostwa, skopię Kerrowi tyłek za to, że mnie posadził na ławce - zażartował przed rozpoczęciem finałów w ESPN. Na razie trener Warriors może być spokojny o swoje cztery litery. W pierwszym meczu finałowym Warriors pokonali 108:100 Cavaliers, a Iguodala był jednym z najważniejszych graczy na parkiecie.

Zagrał 32 minuty, rzucił 15 punktów (4/5 za dwa, 2/3 za trzy, 1/2 z wolnych), miał trzy zbiórki, dwie asysty, przechwyt, blok, ale też stratę i dwa faule. Gdy był na parkiecie, Warriors wygrali ten fragment meczu ośmioma punktami. Wyższy wskaźnik +/- miał tylko Harrison Barnes (+11).

 

- Śmiesznie to brzmi, gdy gość rzuca 44 punkty, a ty mówisz, że obrońca wykonał kawał dobrej roboty, ale myślę, że Andre spisał się w obronie rewelacyjnie - powiedział Kerr o grze Iguodali przeciwko LeBronowi Jamesowi.

Lider Cavs pokazał w pierwszym meczu, dlaczego jest uznawany za najlepszego koszykarza świata, raz po raz karcił obronę Warriors. Trener Kerr próbował czterech różnych defensorów, ale dopiero postawienie Igoudali naprzeciwko Jamesa przyniosło skutek. - Andre to najinteligentniejszy obrońca, z jakim miałem do czynienia. Świetnie orientuje się, gdzie są inni gracze na parkiecie, widzi mnóstwo rzeczy - komplementował swojego skrzydłowego Kerr.

- To bez wątpienia jeden z najlepszych obrońców w lidze. LeBron zagrał świetnie, ale Andre sprawił mu mnóstwo problemów w czwartej kwarcie. Ma długie ramiona, jest bardzo aktywny i ma świetne ręce - mówił o swoim koledze Klay Thompson.

31-letni Iguodala w końcówce utrudniał życie Jamesowi, nie dawał się łatwo przepchnąć pod koszem, zmuszał do trudniejszych pozycji rzutowych, przeciskał się na zasłonach, pomagał w walce o zbiórki, a do tego był wszechstronny w ataku. W czwartej kwarcie trafił piekielnie ważną trójkę z rogu boiska, mimo że chwilę wcześniej spadł mu but. W dogrywce to on asystował przy trójce Barnesa, która na dwie minuty przed końcem dogrywki odebrała Cavaliers ochotę do gry.

- Andre gra fantastycznie przez cały sezon. Po jego statystykach tego nie widać, ale to, co on dla nas robi, jest bezcenne - stwierdził Kerr. Rzeczywiście patrząc tylko przez pryzmat cyferek, to Iguodala nie gra jak zawodnik wart 12,3 mln dolarów kontraktu. Jednak dostrzegając szerszy kontekst drużyny, wpływ na wyniki i to, że Warriors mają szansę na pierwszy tytuł od 40 lat, indywidualne osiągnięcia schodzą na dalszy plan.

Irokez, figurka, głosowanie. Co zapamiętamy z tego sezonu Marcina Gortata?

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.