NBA. 18 punktów Gortata. Wizards przegrali z Heat

18 punktów i siedem zbiórek - to dorobek Marcina Gortata w pierwszym meczu sezonu. Jego Washington Wizards przegrali na wyjeździe z nowymi Miami Heat 95:107.

W starciu z Miami Heat Polak był najlepszym strzelcem i zbierającym. W ataku było całkiem nieźle - Gortat wykorzystał nieobecność zawieszonego Nene i często angażował się w akcje. Trafiał z półdystansu, wykańczał dwójkowe akcje z wykorzystaniem zasłony, w pierwszej kwarcie popisał się efektownym wsadem po podaniu od Paula Pierce'a . A do tego był o wiele bardziej zdecydowany w swoich wejściach pod kosz, po których także wymuszał przewinienia rywali. Tego do tej pory brakowało w jego grze i oby to był stały element w tym sezonie. W sumie trafił siedem z 14 rzutów z gry i był skuteczny z linii rzutów wolnych (4/5).

Nieco gorzej było w obronie, ale w grze przeciwko Heat problemy może mieć wielu środkowych, bo Heat nie mają klasycznego środkowego - na tej pozycji występuje bardzo mobilny Chris Bosh. Po latach bycia w cieniu LeBrona Jamesa teraz to on stara się wejść w buty lidera drużyny. W pierwszym meczu sezonu z zadania się wywiązał. I to on sprawił nieco kłopotów Gortatowi. Gdy Polak odpuszczał rywala na obwodzie, by mieć większe szanse na zbiórkę, ten groził rzutem z dystansu czy dalekiego półdystansu. Gdy podchodził bliżej, Bosh starał się wykorzystać swoją przewagę dynamiki i techniki. Efekt? 26 punktów i 15 zbiórek, a do tego cztery asysty. Bosha próbował zatrzymywać też rezerwowy Kevin Seraphin, ale skończyło się na szybkich dwóch faulach.

 

Chaos lepszy dla Heat

Heat zwycięstwo z Wizards łatwo nie przyszło. W meczu było 16 zmian prowadzenia, 16 remisów i sporo chaosu z obu stron. Lepiej w takiej szarpaninie odnaleźli się gracze Heat. Chwilę po niesamowitym wsadzie debiutanta Jamesa Ennisa nad głową Rasaula Butlera zbudowali dziewięciopunktową przewagę na początku czwartej kwarty.

 

Wizards odpowiedzieli serią ośmiu punktów z rzędu i na pięć minut przed końcem był tylko punkt różnicy na korzyść gospodarzy, ale potem po trójce trafili Mario Chalmers i Norris Cole i Heat szybko odskoczyli na siedem punktów. Przewagi nie oddali do końca.

Z 18 punktami i 7 zbiórkami Gortat był najlepszym strzelcem i zbierającym zespołu. 18 punktów dorzucił też Drew Gooden (6/8 z gry), który w pierwszej piątce zastąpił zawieszonego na jeden mecz Nene Hilario. 16 punktów, 11 asyst i aż sześć strat miał John Wall. 17 punktów dodał Paul Pierce.

Wizards w końcówce na celne rzuty Heat nie byli w stanie nic poradzić, sami częściej pudłowali, niż trafiali. Powinni mieć pretensje do siebie o zbiórki, które przegrali aż 36:44, w tym dali rywalom aż 12 szans na ponowienie akcji po zbiórkach w ataku. Do tego dołożyli aż 14 strat (rywale mieli tyle samo).

Zbyt pochopnych wniosków po pierwszym meczu Wizards wyciągać nie należy. Koszykarze z Waszyngtonu zagrali nieco eksperymentalnym zestawieniem przez to, że byli mocno osłabieni z powodu zawieszeń (Nene, DeJuan Blair) i kontuzji (Bradley Beal, Martell Webster). O ile podkoszowi będą do dyspozycji trenera już w czwartek w Orlando, to na obwodzie będzie brakowało zwłaszcza Beala jeszcze przez kilka tygodni (leczy kontuzjowany nadgarstek). Zastępujący go w pierwszej piątce Garrett Temple był piekielnie nieskuteczny (2/8 z gry) - być może to tylko wypadek przy pracy.

Jest życie po LeBronie

To, jak Heat będą grali po odejściu LeBrona Jamesa, jest jednym z najważniejszych pytań tego sezonu. W pierwszej próbie wyglądało to całkiem nieźle. Widać, że stery w zespole przejął Bosh, który tak dobrego meczu statystycznie (26 punktów, 15 zbiórek, 4 asysty) nie miał od czterech lat.

Więcej niż solidny występ zaliczył też Dwyane Wade. W trzeciej kwarcie stłukł łydkę, udał się do szatni, ale wrócił na ostatnie sześć minut meczu i wykończył Wizards. W ostatnim fragmencie spotkania zdobył 12 ze swoich 21 punktów, w tym dwukrotnie trafił z dystansu. To "trójką" sprzed nosa Garetta Temple'a ustalił wynik meczu.

Odważniej zagrał też do tej pory znany głównie z zadań drugoplanowych Norris Cole. To on przez trzy kwarty utrzymywał Heat w grze. Mecz zaczął w pierwszej piątce - miał 23 punkty, trzy zbiórki i dwie asysty. Luol Deng, który ma zastąpić Jamesa na skrzydle, rzucił 12 punktów i miał cztery zbiórki, a w pierwszej kwarcie o mały włos nie skręcił kostki.

Wizards na Florydzie zostają, ale przenoszą się do Orlando, gdzie już w czwartek zmierzą się z Magic. Były klub Marcina Gortata sezon zaczął od wysokiej porażki z New Orleans Pelicans. Heat mają wolne do soboty, kiedy zagrają na wyjeździe z Philadelphią 76ers.

Koszykarze San Antonio otrzymali mistrzowskie pierścienie! ZOBACZ GALERIĘ

Czy Wizards awansują do play offs?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.