NBA. Howard wrócił do Orlando, Lakers pokonali Magic

39 punktów, 16 zbiórek, trzy bloki i uśmiech od ucha do ucha - tak wyglądał pierwszy mecz Dwighta Howarda w Orlando, odkąd przeszedł do Los Angeles Lakers. Jego obecny zespół pokonał Magic 106:97.

Orlando na przyjazd Howarda się przygotowało. Kibice wzięli ze sobą specjalne transparenty, na których wypisywali, jak bardzo już za środkowym nie tęsknią. Jedna z lokalnych stacji radiowych wykupiła nawet billboard, na którym odliczała minuty do momentu, w którym Howard znów opuści miasto.

W Orlando wszyscy mają Howardowi za złe, że nie przedłużył kontraktu z Magic, tylko domagał się transferu do innej drużyny. Wielomiesięczna saga pt. "Gdzie zagra Dwight?" zakończyła się ostatecznie czterozespołową wymianą, w wyniku której Howard trafił do Los Angeles Lakers. Atmosfera wokół jego odejścia była tak podła, że z jednego z najbardziej lubianych zawodników NBA stał się jednym z najbardziej znienawidzonych.

Howard swoimi nieprzemyślanymi wywiadami w mediach dodatkowo podsycał atmosferę. Gdy wydawało się, że odejście z Magic to przeszłość, na początku marca nazwał swoich byłych kolegów "grupą gości, których nikt nie chciał", i sytuacja znów się zaogniła. Wszyscy bardzo czekali na pierwszy mecz Howarda w Orlando. Zjechały na niego dziesiątki dziennikarzy, by obserwować, jak zostanie przywitany w swoim dawnym mieście.

We wtorek w starciu z Magic Howardowi uśmiech nie schodził z twarzy. Choć kibice buczeli nieustannie - gdy tylko pojawił się w tunelu prowadzącym do hali, gdy dotykał piłki, gdy stawał na linii rzutów wolnych - sprawiał wrażenie, jakby to go nie dotyczyło. W czwartej kwarcie zaczął wręcz przedrzeźniać fanów, bucząc razem z nimi.

Ale oprócz żartów i uśmiechu Howard zagrał w Orlando rewelacyjny mecz. Rzucił 39 punktów, miał 16 zbiórek i trzy bloki. W zdobywaniu punktów pomogli mu koszykarze Magic, którzy przez większość drugiej połowy faulowali go celowo. Efekt? Howard stawał na linii rzutów wolnych aż 39-krotnie, czym wyrównał rekord NBA. Trafił 25 z nich. W drugiej połowie, gdy Magic skupiali się w zasadzie tylko na faulowaniu Howarda, ten trafił 16 z 20 rzutów wolnych.

Lakers przejęli kontrolę nad meczem w drugiej połowie i zwyciężyli 106:97. Do 39 punktów Howarda 14 dorzucił World Metta Peace, a po 11 zdobyli Kobe Bryant, Steve Nash i Jodie Meeks. Najwięcej punktów dla Magic rzucił Jameer Nelson - 21.

Dla Lakers była to czwarta wygrana z rzędu. Zespół z bilansem 34-31 znów wskoczył na ósme, gwarantujące grę w play-off miejsce. Ekipa z Los Angeles zagra jeszcze dwa trudne mecze wyjazdowe - w środę z Atlantą Hawks i w piątek z Indianą Pacers.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.