Jamajczyk wystąpił w drużynie Wschodu, prowadzonej przez gwiazdę Houston Rockets Jamesa Hardena. W 29 minut trafił tylko jeden z pięciu rzutów, zmarnował dwa rzuty osobiste i zaliczył sześć zbiórek. Jedyne dwa punkty zdobył po efektownym wsadzie. Jego zespół przegrał z Zachodem 38:58.
- Rywale grali naprawdę ostro. Ci faceci ciągle biegali z obrony do ataku - tłumaczył po meczu. - W czwartej kwarcie prowadzili 20 punktami a i tak bronili na całym na boisku. Pomyślałem sobie: "to nie jest żaden mecz celebrytów. Oni grają na poważnie!" Chciałem zrobić coś więcej, ale oni ciągle okupowali piłkę. Nie dali mi szans na nic. Ostatnio nie grałem w koszykówkę. Dla mnie najważniejsza w tym meczu była dobra zabawa - dodał z uśmiechem.
Przez większą część meczu Bolt walczył z sekretarzem edukacji USA Arne Duncanem. Rywal rzucił 11 punktów, miał pięć asyst i zaliczył siedem zbiórek. - On jest najszybszym człowiekiem na świecie, ja jestem najwolniejszym. Może nie zdobył zbyt wielu punktów, ale dobrze poruszał się po boisku - komplementował Bolta 48-letni polityk.
Był zawodnik Uniwersytetu Harvard był mocnym kandydatem na MVP meczu, ale nagroda trafiła jednak do komediowego aktora Kevina Harta, dla którego było to drugie takie wyróżnienie z rzędu.
W meczu wystąpili też m.in. gwiazda filmu "Igrzyska śmierci" Josh Hutcherson, który jako jedyny trafił (trzykrotnie!) za trzy punkty, raper Common (10 punktów), zdobywca nagrody Grammy Ne-Yo, czy byłe gwiazdy NBA - Dikembe Mutombo, Clyde Drexler, Sean Elliott i Bruce Bowen.
W piątek odbył się także mecz młodych talentów NBA. Drużyna Charlesa Barkleya pokonała zespół Shaquille'a O'Neala 163:135, a MVP spotkania został Kenneth Faried z Denver Nuggets, który zdobył aż 40 punktów.
W sobotę największą atrakcją Weekendu Gwiazd NBA będą konkursy wsadów i rzutów za trzy punkty. Mecz Gwiazd odbędzie się w niedzielę.