NBA. Lakers - Clippers. Wielkie derby Hollywoodu

W Los Angeles świat stanął na głowie. Mecze Lakers z Clippers są jednymi z najciekawszych w NBA. Transmisja w nocy z piątku na sobotę o 4.30 w Canal+ Sport

Dwa takie kluby można znaleźć tylko w piłkarskiej Serie A, gdzie na mediolańskim San Siro grają - i rywalizują ze sobą - Inter i Milan. Lakers i Clippers dzielą między sobą Staples Center, gdzie odległość między szatniami wynosi 30 metrów, a pojedynki między nimi zaczynają być nazywane "Hallway Series", czyli derbami korytarza.

Ale dopiero zaczynają, bo jeszcze kilka lat temu były spotkaniami superbohaterów (Lakers) z drużyną pośmiewiskiem (Clippers). Lakers od początku mieli przewagę - z Minneapolis przenieśli się w 1960 roku, do pięciu tytułów mistrzowskich dołożyli trzy kolejne, zanim w 1984 r. Clippers przybyli z San Diego.

Po pierwszych derbach, które 108:103 wygrali Lakers, agencja AP pisała o początku miejskiej rywalizacji. Dwa lata później, kiedy Clippers wciąż czekali na pierwsze zwycięstwo z rywalem zza miedzy, z tego stwierdzenia się wycofywała. Bilans derbów to 97-30 dla Lakers. Bilans tytułów? 16-0.

- Dwa lata temu, kiedy wybiegaliśmy z tunelu, nikt nawet na nas nie buczał. Wszyscy mieli nas gdzieś. Teraz jest inaczej - mówi Blake Griffin, gwiazda Clippers i jeden z graczy, którzy sprawili, że mecze jego drużyny z Lakers stały się derbami Los Angeles.

Dawid bije Goliata

Amerykańskie derby miast są w głębokim cieniu innych rywalizacji. Owszem, wyjątki związane z meczami baseballistów Cubs z White Sox w Chicago czy nowojorskich bitew Dodgers z Giants lub Yankees, zanim ci pierwsi nie przenieśli się z Brooklynu do Los Angeles, zdarzały się i porywały tłumy. Ale już futboliści Giants i Jets, choć dzielą w Nowym Jorku stadion, spotykają się za rzadko, by pielęgnować derbową atmosferę - najbliższy mecz tych drużyn odbędzie się w 2015 roku. Mecze koszykarzy New York Knicks z Brooklyn Nets dopiero budują historię, bo ci drudzy ledwie kilka miesięcy temu przenieśli się na Brooklyn z New Jersey.

Dlatego kibiców bardziej elektryzują rywalizacje utytułowanych klubów z metropolii (Nowy Jork - Filadelfia lub Nowy Jork - Chicago), mecze mocarzy walczących o tytuły (z pojedynkami Lakers - Boston Celtics na czele) czy spotkania zespołów z wyrazistymi gwiazdami (starcia mistrza NBA LeBrona Jamesa z najlepszym strzelcem Kevinem Durantem).

Los Angeles nieoczekiwanie od roku spełnia większość warunków - w metropolii grają zespoły mające gwiazdy i wielkie aspiracje. A na dodatek ostatnio Dawid bije Goliata. Clippers z bilansem 25-8 są na trzecim miejscu w całej lidze, Lakers z rozczarowującym 15-16 zajmują zawstydzającą 18. pozycję. I jak tu nie czekać na ich mecz?

"Jesteśmy cholernie starzy"

Piątkowe spotkanie odbędzie się jeszcze grubo przed półmetkiem sezonu i o niczym nie przesądzi, nikogo nie wykluczy z walki o tytuł. Ale Clippers spotkają się z Lakers w ważnym momencie dla obu drużyn. - Dlaczego gramy bez energii? Bo jesteśmy cholernie starzy - wyrzucił z siebie wielki lider Lakers Kobe Bryant po wtorkowej porażce z Philadelphia 76ers. Naszpikowany gwiazdami zespół został zabiegany przez średniaka ze Wschodu.

"Los Angeles Times" napisał, że Lakers są "jak na standardy NBA paleolityczni" (średnia wieku to 28,4, a kluczowi Bryant, Pau Gasol i Steve Nash mają odpowiednio 34, 32 i 39 lat), ale podchwycił też słowa skrzydłowego Metty World Peace'a (33 lata), który zauważył, że jeszcze starsi New York Knicks są dziś daleko przed nimi. Problemy Lakers leżą gdzie indziej: to kontuzje, brak zgrania, zmiana trenera w trakcie sezonu, szukanie odpowiedniej taktyki, by pogodzić snajperskie zapędy Bryanta z potrzebami podkoszowego Dwighta Howarda...

Clippers chwaleni są za aktywną obronę, efektowne kontry oraz szeroki skład, a rok skończyli rekordową dla siebie serią 17 zwycięstw. Po 1 stycznia przegrali jednak oba mecze. Zagrali w nich słabo i sprowokowali rozważania o "kulturze organizacji", która nigdy nic nie wygrała. Clippers grają lepiej, ale w nich się nie wierzy. Lakers słabują, ale wszyscy czekają na ich przebudzenie.

Po pierwszym tegorocznym starciu, które 105:95 wygrali Clippers, wyśmiewany przez lata zespół obwołano najlepszym w Los Angeles, ale teraz Bryant, czyli "Czarna Mamba", jest przepełniony jadem, a do gry wróciły wszystkie kontuzjowane gwiazdy Lakers. Obie drużyny chcą zostać pierwszą drużyną w mieście.

Przynajmniej do następnych derbów, które odbędą się 14 lutego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.