NBA. Szósta porażka z rzędu zespołu Gortata

Zmiana w pierwszej piątce na niewiele się zdała. Phoenix Suns przegrali 99:117 z Los Angeles Clippers - to ich szósta porażka z rzędu, tak słabej serii nie mieli od trzech lat. Marcin Gortat rzucił sześć punktów i miał trzy zbiórki.

Gortat przez większość meczu był niewidoczny. Swoją pierwszą zbiórkę miał dopiero w 18. minucie na parkiecie, w całym meczu zebrał trzy piłki (najmniej w sezonie). Miał sześć punktów, trafił dwa z trzech rzutów z gry i oba rzuty wolne. W pierwszej połowie harował przeciwko DeAndre Jordanowi, czasem krył Blake'a Griffina, ale żadnego z nich nie był w stanie powstrzymać w ataku ani zmusić do wysiłku w obronie. Polak piłki dostawał rzadko, nie miał zbyt wielu okazji do gry tyłem do kosza czy rzutów z półdystansu. Ostatnie pięć minut meczu oglądał z ławki rezerwowych.

Suns długo walczyli z Clippers. Pierwszą kwartę zakończyli serią punktową 14:4 i prowadzili 31:28, później to gospodarze minimalnie prowadzili, ale do początku czwartej kwarty mecz był wyrównany. Wtedy agresywnie zaczęli bronić rezerwowi Clippers, zbudowali aż 15-punktową przewagę (102:87) na siedem minut przed końcem meczu. Ostatecznie ekipa z LA wygrała 117:99.

Suns po raz kolejny zagrali słabo w obronie, pozwolili rywalom na trafienie blisko 52 procent rzutów i zebranie aż 17 piłek w ataku. Clippers absolutnie zdominowali grę pod koszem - Blake Griffin robił, co chciał z obrońcami Suns - rzucił 24 punkty, zebrał osiem piłek. 16 punktów i 11 asyst miał Chris Paul, ale ogromny wkład w zwycięstwo gospodarzy mieli rezerwowi - Jamal Crawford (21 punktów), Matt Barnes (13 pkt., 8 zb.) i Lamar Odom (8 pkt., 8 zb.).

Przed meczem trener Gentry dokonał oczekiwanej przez wszystkich zmiany w pierwszej piątce - w miejsce Michaela Beasley'a wprowadził Jareda Dudley'a i była to dobra decyzja, jeśli chodzi o grę w ataku. Dudley miał dobry początek meczu, szybko zdobył pięć punktów, a mecz zakończył z ośmioma.

Beasley jako rezerwowy też zaimponował swoją grą w ataku, głównie w pierwszej połowie. Rzucił w meczu 21 punktów, miał cztery zbiórki i pięć asyst. Trafił też cztery razy z dystansu i tym samym wyrównał swój rekord kariery, ale zgasł po przerwie. Do tego nadal bardzo słabo bronił - dwa razy trójkę sprzed nosa rzucił mu Caron Butlers, gubił się w rotacjach, zostawiał swojego zawodnika bez krycia.

Dobrze zagrał Shannon Brown, który zdobył 19 punktów, za to zawiedli rozgrywający - Goran Dragić miał tylko osiem punktów i pięć asyst, a pierwsze punkty z gry zdobył w czwartej kwarcie, gdy mecz był rozstrzygnięty. Sebastian Telfair do kosza nie trafił, miał trzy asysty i cztery faule. Nie popisał się też zmiennik Gortata Jermaine O'Neal, który zagrał 17 minut, miał dwa punkty, dwa bloki i sześć zbiórek, ale osiem minut przed końcem został wyrzucony z parkietu.

Suns przegrali szósty mecz z rzędu - to ich najdłuższa taka seria od trzech lat i najdłuższa obecnie w konferencji zachodniej. Zespół z bilansem 7-14 powoli traci kontakt z drużynami walczącymi o play-off. Już w niedzielę Suns meczem z Orlando Magic rozpoczną pięciomeczową serię spotkań przed własną publicznością. Ich kolejnymi rywalami będą kolejno Grizzlies, Jazz, Kings i Bobcats.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.