NBA B: Spodziewaj się nieoczekiwanego

"Ludzie, kiedy Ricky Rubio będzie wchodził w tym sezonie na boisko, nie odwracajcie oczu od telewizora" - mówili amerykańscy komentatorzy po ledwie kilku minutach gry 21-letniego Hiszpana w NBA. Rubio już w swoim debiucie (100:104 z Oklahoma City Thunder) pokazał, że najgorsi w poprzednim sezonie Minnesota Timberwolves, będą drużyną wartą oglądania - pisze Łukasz Cegliński ze Sport.pl w swoim nowym cyklu "NBA B".

Lubię NBA, ale już za nią nie szaleję do tego stopnia, by spędzić całe święta przed komputerem lub telewizorem. Mecze faworytów w grudniu? Powtórka finału, Kobe Bryant vs Derrick Rose, rywalizacja New York Knicks z Boston Celtics? Super, chętnie obejrzę skrót, ale raczej nie poświęcę ponad dwóch godzin na całe spotkanie. Na mocarzy przyjdzie czas w play-off.

NBA B, jak roboczo nazwałem ligowe niziny, to jednak coś innego!

Poprzedni sezon zacząłem od obejrzenia 37 meczów Timberwolves, którym kibicuję od zawsze. I przedawkowałem, więcej nie mogłem, poszedłem na odwyk. Ale polubiłem mecze słabeuszy - Timberwolves kontra Milwaukee Bucks, Cleveland Cavaliers, Indiana Pacers, New Jersey Nets... Mam wrażenie, że w ich trakcie poznałem NBA lepiej niż przy kolejnych spotkaniach Heat, Bulls, Lakers, Celtics itp.

Dlatego w tym sezonie raz na jakiś czas będę starał się wybierać mecze egzotyczne, żeby na własne oczy przekonać się, co dzieje się na dnie. Jak cicho jest na trybunach? Który z nieznanych mi wcześniej głębokich rezerwowych będzie miał swoje pięć minut? Czy ligowy debiutant potrafi zrobić na boisku coś wyjątkowego?

Podróży w ligową otchłań nie mogłem jednak zacząć inaczej niż od kolejnej wirtualnej wizyty w Minneapolis. Powrót na stare śmieci był jednak wyjątkowy - Rubio sprawił, że Timberwolves już są drużyną do oglądania!

Hiszpan wszedł do hali w jasnym, szarym garniturze, pod którym miał jasnoniebieską koszulę i krawat z różowym akcentem. Wyglądał jak zwykle - na nieco nieśmiałego chłopca. Emocji nie zdradzał także w trakcie prezentacji, w której wyczytany został jako ostatni z rezerwowych i dostał największą owację - większą niż chwilę później pierwszopiątkowi liderzy Timberwolves Kevin Love i Michael Beasley.

Gospodarze zaczęli składem z poprzedniego sezonu - obok skrzydłowych Love'a i Beasley'a na obwodzie byli Luke Ridnour i Wesley Johnson, a pod koszem Darko Milicić. Już teraz warto jednak dodać, że zespół z Minneapolis kończył spotkanie w składzie Rubio, J.J. Barea, Derrick Williams, Beasley i Love - to pierwsza odpowiedź na pytanie o najsilniejsze obecnie ustawienie drużyny trenera Ricka Adelmana.

Rubio pojawił się na boisku w 9. minucie, ale... miał pecha, bo goście właśnie wtedy wzięli czas i kibice Timberwolves nie mogli przywitać Hiszpana spontaniczną owacją na stojąco, choć wrzawa była i hiszpańskie flagi też. Po debiutancie wyczekiwanym nie tylko przez Minneapolis, ale też przez kibiców w całych USA, nie widać było żadnej tremy.

Po zbiórce swoich kolegów Rubio w obronie odruchowo klaskał w dłonie, żeby szybciej otrzymać piłkę. A kiedy wreszcie ją miał, gnał do przodu. Na początku drugiej kwarty miał serię trzech asyst, takich w stylu Pete'a Maravicha - wiecie: kozłuje w kontrze prawą ręką, obserwuje środkowy pas i sytuację pod obręczą, podaje tak, jakby chciał skierować piłkę właśnie tam, ale ta z precyzyjną rotacją leci na lewe skrzydło. Barea trafia.

Kolejna akcja - Rubio kozłuje z prawej strony kosza w ataku pozycyjnym, w polu trzech sekund są obrońcy gości. Hiszpan wyskakuje do góry i kiedy wszyscy spodziewają się odegrania na obwód, on mocno rzuca piłkę w poprzek boiska - na przekór sztuce, ale na tyle nieoczekiwanie, że obrońcy się nie orientują. Piłka trafia do Williamsa, kosz. A chwilę później kolejna kontra i trzecia asysta z rzędu.

Najlepsza akcja Rubio w pierwszej połowie? Szybki atak rozgrywany w drugie tempo, Rubio wstrzymuje piłkę. W pole trzech sekund wbiega Anthony Randolph, a Hiszpan podaje mu kozłem między obrońcami, patrząc w innym kierunku. Łatwe punkty, owacja. A komentator Fox Sports Network Jim Petersen mówi, żeby po Rubio spodziewać się nieoczekiwanego.

Minneapolis jest zachwycone - na trybunach 19406 osób, co jest największym tłumem na inauguracji od czterech lat. Timberwolves przegrywają, bo kolejni skrzydłowi nie potrafią zatrzymać znakomitego Kevina Duranta, który z niesamowitym spokojem rzuca 33 punkty. I mają problem ze skocznym i silnym Russellem Westbrookiem, który dodaje 28 punktów. Ale fani są zadowoleni.

Zadowoleni, bo choć Timberwolves bardzo źle wracają do obrony i tracą wiele łatwych punktów z kontry, choć problemy z koncentracją i ze stratami pozwalają gościom na zryw 16:3 w końcówce drugiej kwarty, choć gospodarze trafiają ledwie trzy z 22 prób z dystansu, to jednak walczą. I mają szansę na zwycięstwo.

Swoje robi Love (22 punkty, 12 zbiórek, pięć asyst), dobre momenty ma Beasley (24 punkty, choć tylko 11/27 z gry), pożyteczny bywa Ridnour (cztery asysty, żadnej straty, choć też "połamane kostki" jednym ze zwodów Westbrooka), a kilka razy trafia Milicić (12 punktów). Ale Timberwolves gonią Thunder przede wszystkim dlatego, że wiele dodaje im Barea.

Niziutki Portorykańczyk, tegoroczny mistrz NBA z Dallas Mavericks, jest zadziorny i wymusza dwa faule ofensywne Westbrooka. Jest twardy, bije się na zasłonach, nie odpuszcza. Jest sprytny, a jego lob nad wyciągniętymi rękami obrońców w czwartej kwarcie jest najwyższym, jaki widziałem w takiej sytuacji. Jest wreszcie skuteczny - to jego trójka na początku tej części zmniejsza straty do 75:78.

I w tym momencie wracamy do Rubio, który owszem - z Westbrookiem ma spore problemy, ale ze zmieniającym go Erikiem Maynorem radzi sobie nieźle. Pierwsze punkty w NBA Hiszpan zdobywa w 37. minucie, kiedy trafia dwa wolne będąc faulowanym przy rzucie z półdystansu. A chwilę później, znów w stylu Maravicha (a może, kurczę, po prostu w swoim stylu?), podaje w kontrze do Williamsa. Wsad, gospodarze prowadzą 79:78.

Kilka minut później Rubio rzuca z sześciu metrów po zasłonie - to nie jest dobra decyzja, obrońca trzyma mu rękę na twarzy, ale Hiszpan ma w debiucie szczęście. Piłka, nietypowo w takich sytuacjach, odbija się od tablicy i wpada do kosza. Trzy minuty przed końcem po podobnej akcji, choć już bez obrońcy, Rubio wyprowadza Timberwolves na prowadzenie 96:95.

W końcówce nad sytuacją panuje jednak Westbrook, który choć w całym meczu popełnia wiele fauli ofensywnych i ma w sumie aż siedem strat, to jednak trafia, kiedy trzeba. Rozgrywający Thunder zdobywa pięć z dziewięciu ostatnich punktów swojego zespołu, a Beasley, zawodnik, na którego Timberwolves grają w ostatnich akcjach, pudłuje swoje trzy ostatnie rzuty.

Rubio kończy mecz z sześcioma punktami (2/3 z gry, 2/2 z wolnych), pięcioma zbiórkami, sześcioma asystami i bez straty. Od niezłych statystyk bardziej liczy się chyba jednak to, że w trakcie 26 minut pokazał, że potrafi kierować zespołem, że ma zaufanie kolegów i trenera Adelmana.

Niewykluczone, że w "NBA B" będzie częstym gościem.

Copyright © Agora SA