W sobotę ruszył play-off NBA. Z trzeciego miejsca w Konferencji Wschodniej rywalizację rozpoczęli Magic, których rywalem są Philadelphia 76ers. Pierwszy mecz w Orlando grali w nocy z niedzieli na poniedziałek polskiego czasu.
Marcin Gortat: Nie ma to większego znaczenia, choć ja wolałbym Bulls. Ze względu na tamtejszą Polonię, polskie restauracje oraz moją nową ulubioną drużynę, czyli baseballowych Chicago Cubs.
- Dlatego że większość zawodników Bulls znam z rozgrywek ligi letniej. Czułem się przeciwko nim pewnie, komfortowo. Philadelphia gra zupełnie inaczej - atletycznie. Gorzej rzucają z półdystansu czy z daleka, bardziej stawiają na siłę.
- Gra na obwodzie, bo mamy więcej strzelców niż Philadelphia. Pod koszem Dwight Howard nie znajdzie u rywali przeciwnika, który mógłby go zatrzymać - będą musieli go podwajać, a to oznacza więcej miejsca dla rzucających. W obronie musimy zatrzymać szybki atak 76ers i wygrać walkę o zbiórki.
- Chcemy grać do samego końca, bo na razie wszystko układa się po naszej myśli. Na początek musimy zbić 4:0 Philadelphię. Ewentualnie 4:1, żeby odpocząć przed prawdopodobną rywalizacją z Bostonem. Oni będą osłabieni, bo kontuzjowany jest Kevin Garnett. Mamy więc szansę na wygrany bój, a w finale konferencji, gdzie pewnie zagra Cleveland, może być nam nawet łatwiej niż z Bostonem, bo - poza LeBronem Jamesem - na każdej pozycji mamy lepszych zawodników. Mecze z Cleveland w tym sezonie nam wychodziły - na wyjeździe przegraliśmy, ale zabrakło jednego rzutu. W finale konferencji mogłoby dojść do niespodzianki.
- W ogóle tego nie skomentuję. Na razie nie było meczów, po których mówiło się, że Magic przegrali, bo na parkiecie był Gortat. Jednak wiadomo też, że grając z Magic bez Howarda, rywalom jest łatwiej niezależnie od tego, kto byłby na jego miejscu.
- Teraz na pewno będę występował krócej. Niektórzy zawodnicy w ogóle stracą miejsce w meczowej rotacji, a moje minuty, podejrzewam, spadną do 6-8 na mecz. Będę tylko dawał zmiany Howardowi, żeby odpoczął. Jednak jak już wejdę na parkiet, to będę skoncentrowany i gotowy do pomocy drużynie.
- Nie przyszło mi to do głowy, na razie chcę osiągnąć sukces z Orlando - byłoby nim przynajmniej wygranie konferencji. Co do nowej umowy, to nic nie jest przesądzone - może zostanę w Orlando.
- Z sum się śmieję. Szczególnie tych, o których sam niby mówiłem. Chociaż przez niektóre portale i strony internetowe, które wypisują, że Gortat chce tyle, albo że nie zagra za mniej niż tyle, zacząłem wyglądać w mediach na aroganta, a taki nie jestem. Nigdy nie mówiłem o żadnych sumach. Te doniesienia dotarły jednak do dyrektora klubu i w rozmowie z nim musiałem się tłumaczyć.
- Wcześniej mówiłem, że nie chcę wracać do Europy, że chcę zostać w NBA, ale takich ofert nie należy odrzucać. Dla wielu osób mój powrót do Europy byłby degradacją, ale z NBA odchodzi się z dwóch powodów - słabego poziomu sportowego albo większych pieniędzy. Żeby odrzucić takie oferty, jakie dostaję z Europy, trzeba byłoby być idiotą.
- Tak, agent je dostał. Dwukrotnie większe pieniądze niż te, o których mówi się w NBA, ale sezon trwa, więc nic już nie powiem.
- Poczekajmy jeszcze na oferty z NBA. Na to, jaką ktoś mi zaproponuje rolę w zespole. Chcę grać jak najwięcej. To, obok pieniędzy, też będzie miało znaczenie.
- Za dużo tych Polaków nie było... To tylko statystyka, żadne rekordy. O nich będzie można mówić po przekroczeniu tysiąca zbiórek czy punktów. Na razie podniosłem tylko trochę wyżej poprzeczkę.
- Potrzebowałem takiego meczu, bo wcześniej miałem kilka bezbarwnych spotkań, m.in. takie, w którym nie miałem ani jednej zbiórki. Z Bucks zagrałem długo, przez 43 minuty, i też podniosłem poprzeczkę.
- Dla mnie jest to tylko i wyłącznie Chris Paul [niski rozgrywający New Orleans Hornets], choć podejrzewam, że nagrodę zdobędzie LeBron. Ja wybrałbym Paula, bo uważam, że choć jest zawodnikiem o bardzo skromnych warunkach fizycznych, to jednak znakomicie prowadzi zespół. Jest inteligentny, skuteczny, świetnie podaje. Generał drużyny. Media nie poświęcają mu dużo czasu, ale to niesamowity zawodnik.
- Imponuje, ale mówi się o nim tak dużo, że mi się przejadł. Jest jednak niesamowity. Potężny jak latający czołg, do kontry biega jak rozpędzona lokomotywa, tak samo wraca do obrony. Jego bloki z pomocy są porównywalne do tych Howarda, a przecież James gra czasem jako zawodnik obwodowy. Courtney Lee z naszej drużyny, kryjąc LeBrona, mógł się praktycznie za niego schować. Gdyby miał wejść w jego ciało, toby się w nim utopił. LeBron jest wyjątkowy i ma wielką przyszłość.
- Zachód wygrają Los Angeles Lakers, a wschód - Orlando Magic. Prawda jest taka, że nikt nam nie poświęca dużo czasu, eksperci stawiają na Cleveland i Boston, ale będzie niespodzianka.
- Ale nie mamy zamiaru wygrywać trójkami. Howard pod koszem będzie grał swoje. Jest w miarę regularny. Rzut z dystansu jest naszym dużym atutem, ale to nie wszystko, co potrafimy. Rashard Lewis i Hedo Turkoglu mogą kozłować i wchodzić pod kosz lub grać tyłem do kosza. Mamy też Stana Van Gundy'ego - doświadczonego trenera, który ma dużą wiedzę, ale wciąż się uczy.
- Shaquille ma trochę racji. Każdy ma swoje wady, a Van Gundy jest w trakcie meczu bardzo nerwowy - mówi rzeczy, które już godzinę później przekręca w drugą stronę. Jednak powtarzam - doświadczenie Van Gundy'ego jest niemałe.
Andre Iguodala wyrywa zwycięstwo Orlando - czytaj tutaj ?