Cegłą do kosza: Szkoła Kamińskiego

Łukasz Koszarek, Krzysztof Szubarga, Tomasz Ochońko, Kamil Łączyński, Marcin Nowakowski, Michał Kwiatkowski - co łączy tych koszykarzy? Po pierwsze, są rozgrywającymi. Po drugie, każdy zaczynał grę w ekstraklasie lub robił w niej spore postępy u trenera Wojciecha Kamińskiego w Polonii Warszawa.

Żyjącą z miesiąca na miesiąc i walczącą w ostatnich latach o przetrwanie Polonię trudno stawiać w Tauron Basket Lidze za wzór, ale jedno warszawskiemu klubowi oddać trzeba: od lat - z dobrymi efektami! - stawia na młodych polskich rozgrywających.

19-letniego Koszarka w 2003 roku ściągnął do Warszawy trener Dariusz Szczubiał, nastoletni Łączyński i Ochońko dostali szanse jako wychowankowie. 19-letniego Nowakowskiego i 18-letniego Kwiatkowskiego "Czarne Koszule" znalazły w Kielcach i w Pruszkowie. Tylko Szubarga był starszy, kiedy w 2007 roku, w wieku 23 lat, zaczynał terminowanie u "Kamyka".

Uznawany za wielki talent Koszarek rozwinął się na miarę oczekiwań - pierwszego rozgrywającego reprezentacji, obecnie koszykarza włoskiej LegaBasket - m.in. dzięki letnim zajęciom z Kamińskim. Inteligentny Łączyński olśnił jako 17-latek, ale karierę przerwały notoryczne kontuzje kolana. Ochońko nie rozwinął się na miarę talentu, choć stałe miejsce w ekstraklasie znalazł.

Szubarga w Polonii znalazł się już po swoim debiucie w ekstraklasie, a także jako koszykarz szerokiej kadry reprezentacji. Jednak dopiero po sezonie w Warszawie zaczął kontrolować swoje boiskowe szaleństwo i wskoczył na poziom wyższy - dopełniał się z Koszarkiem w reprezentacji, miewał bardzo dobre mecze na mistrzostwach Europy, a przez Ostrów i Włocławek doszedł do Asseco Prokomu Gdynia.

W tym sezonie grę Polonii nieźle prowadzą 21-letni Nowakowski i o trzy lata młodszy Kwiatkowski, a Kamiński - trener już doświadczony, choć wciąż zaledwie 36-letni - wyrasta na fachowca od rozgrywających. - Z nimi pracuje mi się najlepiej, bo moje własne - niewielkie - doświadczenia boiskowe związane są z tą pozycją - mówi były koszykarz swojej macierzystej Stali Stalowa Wola i Trefla Sopot.

Po ukończeniu gdańskiego AWF "Kamyk" był asystentem w drugoligowym Treflu, a potem tę samą funkcję pełnił w mającej mistrzowskie ambicje drużynie z Pruszkowa. - Podpatrywałem Antoine'a Jouberta czy LaBradforda Smitha, którzy nie byli rozgrywającymi w pełnym tego słowa znaczeniu, ale można było się od nich uczyć. Tak jak potem od Erika Elliotta i Gorana Kalamizy w Warszawie.

Do Polonii Kamiński trafił w 2000 roku i niespełna dwa lata później zastąpił Jarosława Zyskowskiego w roli pierwszego trenera. Potem przez moment był jeszcze asystentem Szczubiała, ale do brązowych medali doprowadził "Czarne Koszule" już jako nr 1 na ławce. To m.in. dlatego jest największym - większym niż koszykarze - współczesnym symbolem Polonii.

Poza nią Kamiński pracował tylko raz - w sezonie 2005/06 kończył sezon w Turowie Zgorzelec. Z solidną drużyną m.in. z Andrzejem Plutą w składzie zajął siódme miejsce, odpadł w ćwierćfinale z Anwilem i został zwolniony. - Popełniłem błąd, nie postawiłem na swoim w rozmowach z szefami klubu. W trakcie sezonu dostałem wzmocnienia, o które niekoniecznie zabiegałem - tłumaczy teraz.

W Polonii to on decyduje o wyborze koszykarzy, a w komfortowej sytuacji jest także dlatego, że zwolnieniem nikt mu w niej nie grozi, a na dodatek trener ma blisko do Pruszkowa, gdzie mieszka i na pół etatu pracuje w szkole. - To na wypadek, gdybym stracił pracę jako trener - wyjaśnia Kamiński.

Czy szkoleniowiec, o którym od lat mówi się "młody, obiecujący i może kiedyś kandydat na selekcjonera", nie trzyma się zbyt mocno wygodnego fotela? - Nie każdy ma parcie na walkę o mistrzostwo. Potrzebni są trenerzy, którzy uczą dzieci grać w koszykówkę, potrzebni są też tacy, którzy próbują z tych dzieci robić koszykarzy - mówi Kamiński.

- Poza tym na tę wygodną pozycję zapracowałem sobie w poprzednich sezonach - tych medalowych i tych, w których z niewielkimi pieniędzmi utrzymywaliśmy się w lidze - dodaje. I trudno odmówić mu racji.

PS W niedzielę Polonia "Kamyka" przegrywała w drugiej połowie z PBG różnicą 16 punktów, ale wygrała jednym. Brawo!

9. kolejka Tauron Basket Ligi

Anwil Włocławek - Trefl Sopot 79:84. Bohater meczu: Filip Dylewicz (Trefl).

PGE Turów Zgorzelec - ASK Siarka Tarnobrzeg 102:68. Bohater meczu: Ivan Koljević (Turów).

Kotwica Kołobrzeg - Polpharma Starogard Gd. 67:81. Bohater meczu: Tomasz Cielebąk (Polpharma).

AZS Koszalin - Zastal Zielona Góra 93:87. Bohater meczu: Marcin Sroka (AZS).

Polonia Warszawa - PBG Basket Poznań 68:67. Bohater meczu: Harding Nana (Polonia).

Asseco Prokom Gdynia - Energa Czarni Słupsk 76:73. Bohater meczu: Daniel Ewing (Prokom).

Liczba kolejki

98

tyle punktów w trzech ostatnich meczach (średnio 32,6) zdobył Ted Scott z Kotwicy. W sobotę rzucił 28 Polpharmie, ale jego zespół przegrał

Cytat kolejki

"Nie spodziewaliśmy się, że będzie szło nam tak łatwo"

Filip Dylewicz, kapitan Trefla, bohater zwycięskiego meczu z Anwilem

Rzuty wolne

Zastal po czterech zwycięstwach z rzędu przegrał cztery z kolejnych pięciu spotkań. Czar beniaminka prysł, choć porażki to także efekt kontuzji środkowych - Tomasza Kęsickiego, a ostatnio najlepszego w lidze Chrisa Burgessa.

W 9. kolejce Zastal w Koszalinie przegrał też m.in. dlatego, że aż 26 punktów zdobył Marcin Sroka. To najlepszy wynik skrzydłowego od 26 marca 2005 roku , kiedy zdobył aż 38 punktów przeciwko Polpharmie jako koszykarz... AZS Koszalin.

Pierwszy mecz przegrali Czarni, jednak porażka 73:76 w Gdyni z Prokomem w najsilniejszym składzie ujmy liderowi nie przynosi. Czarni prowadzili długo, ale decydujący cios zadał Prokom, który dostał impuls od Daniela Ewinga (11 ze swoich 15 punktów zdobył w czwartej kwarcie).

Copyright © Agora SA