NBA. Golden State Warriors w finale Konferencji Zachodniej

Stephen Curry rzucił 30 punktów, Klay Thompson dołożył 21, a Draymond Green miał triple-double, a Golden State Warriors po raz czwarty wysoko pokonali Utah Jazz 121:95 i są już w finale Konferencji Zachodniej. Na rywala poczekają przynajmniej do soboty.

- Mamy wielu utalentowanych graczy. Nigdy nie wiadomo, który z nas będzie "gorący" danego dnia. Staramy się dzielić piłką, tworzyć partnerom miejsce do rzutów bez obrońcy. Gdy piłka krąży między nami, dzieje się wtedy wiele dobrych rzeczy - stwierdził Curry, który w meczu numer cztery wziął trafianie do kosza na siebie.

W poniedziałek rzucił 30 punktów, trafiając 9 z 15 rzutów z gry, w tym cztery trójki. Nie pomylił się przy żadnym z ośmiu rzutów wolnych, a dołożył do tego siedem asyst i pięć zbiórek. 21 punktów dorzucił Klay Thompson, a 18 miał Kevin Durant. Kolejne świetne spotkanie zagrał Draymond Green, który do 17 punktów, dołożył 11 asyst i 10 zbiórek.

Warriors po raz czwarty wygrali wysoko z Jazz, ale zwycięstwa w serii nie przychodziły im aż tak łatwo, jak wskazują na to wyniki. Koszykarze z Utah potrafili niwelować duże zaliczki Warriors, jak choćby w trzeciej kwarcie, gdy zbliżyli się nawet na sześć punktów. Na więcej ich stać nie było, bo po prostu nie mieli kim pokonać najlepszej drużyny sezonu zasadniczego.

W trzech ostatnich spotkaniach nie zagrał ich podstawowy rozgrywający George Hill (kontuzja palca u stopy), środkowy Rudy Gobert grał nie w pełni sił po urazie z pierwszej rundy, a w końcówce czwartego meczu kolano skręcił Rodney Hood. W poniedziałek najwięcej punktów dla Jazz rzucił Gordon Hayward - 25.

Warriors przeszli przez dwie pierwsze rundy bez porażki, choć od trzeciego meczu pierwszej rundy z Portland Trail Blazers muszą radzić sobie bez trenera Steve'a Kerra, który ma poważne problemy z kręgosłupem i wątpliwe, by wrócił do prowadzenia drużyny w tym sezonie. Zastępuje go Mike Brown.

Z Kerrem czy bez wiele wskazuje na to, że po raz trzeci z rzędu będziemy w finale NBA mieli Warriors i Cleveland Cavaliers. Drużyna LeBrona Jamesa też przez dwie pierwsze rundy przeszła bez porażki, też będzie długo odpoczywać przed swoim starcie w finale Konferencji Wschodniej i trudno spodziewać się, by Boston Celtics lub Washington Wizards byli w stanie w siedmiomeczowej serii zatrzymać Cavaliers. Podobnie sytuacja ma się na zachodzie. Czy to będą Rockets czy Spurs, Warriors będą zdecydowanymi faworytami starcia o finał.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.