TBL. Qyntel Woods - Einstein wśród nauczycieli

Tauron Basket Liga znów ma gwiazdę - Qyntel Woods wrócił do Polski po trzech latach przerwy i w AZS Koszalin chce udowodnić, że skreślono go za wcześnie.

Najpierw rzucił 26 punktów Asseco Gdynia. Na luzie, po płynnych zwodach, głównie celnymi rzutami z dystansu. Potem zdobył 28 z Wilkami Morskimi Szczecin. Rywale nie mogli go zatrzymać, faulowali. Ale Woods trafił 11 z 12 rzutów wolnych.

- Jest z innej półki, światowej - mówi Marcin Sroka, skrzydłowy Wilków, który próbował kryć Woodsa w Szczecinie. - Żaden obrońca go nie powstrzyma. Silny, skoczny, mądry koszykarsko. W czym jest najlepszy? Minięcie, kontakt z obrońcą, wymuszenie faulu i rzut, często celny. Także kilka zwodów i rzut sprzed nosa. Zresztą, co tu wymieniać, on umie wszystko - macha ręką Sroka. Jeden z ligowych trenerów nazwał Woodsa "Einsteinem wśród nauczycieli fizyki".

Woods po raz pierwszy trafił do Polski w lutym 2009 roku. Miał już za sobą 167 meczów w NBA - mało, zważywszy na jego talent. Skrzydłowemu o wzroście 203 cm i świetnej dynamice w zrobieniu kariery w USA przeszkodziły nielegalne walki psów, bójka w klubie nocnym, palenie marihuany. Qyntel Woods znaczyło "uwaga, możliwe kłopoty".

Ale w Polsce ich nie sprawiał, został tu gwiazdą. Prokom z Woodsem w roli lidera w 2010 roku dotarł aż do ćwierćfinału Euroligi, w którym Amerykanin toczył wielki bój z gwiazdą Olympiakosu Joshem Childressem.

W 2011 roku Woods, już w słabszej formie, zdobył z Prokomem swoje trzecie mistrzostwo i wyjechał z Polski. Grał w Izraelu, na Ukrainie, w Hiszpanii. A w ostatnim sezonie nie grał wcale, leczył kontuzję.

Właśnie urazy - obok problemów poza boiskiem - były powodem, dla którego Woodsa przekreślano. Przed sezonem ofertę od jego agenta dostało kilka polskich klubów, ryzyko podjął AZS Koszalin. Amerykanin według nieoficjalnych informacji zarabia około 9 tys. dol. miesięcznie.

Możliwość podpisania kontraktu z Woodsem traktowano w Koszalinie jak żart. - "Woods jest wolny", usłyszałem od jednego z agentów, i pośmialiśmy się. Potem zadzwoniłem do trenera Igora Milicicia. Też się najpierw zaśmiał, podobnie jak prezes klubu. Ale później stwierdziliśmy, że to może być dobry pomysł - opowiada dyrektor klubu Piotr Kwiatkowski.

AZS zminimalizował ryzyko. - Sprowadzając Qyntela, staraliśmy się dowiedzieć wszystkiego o jego zdrowiu, formie fizycznej i psychicznej - mówi Kwiatkowski. - Miał problemy z plecami i nogami, więc przejrzeliśmy dokumentację medyczną z poprzednich klubów, skontaktowaliśmy się z ich lekarzami, dokładnie przebadaliśmy Woodsa.

- Trener Milicić też zmagał się z kontuzjami jako zawodnik i dobrze wie, jak dozować obciążenia. Qyntel z zespołem trenuje na 100 proc., a na siłowni czy zajęciach crossfit mamy indywidualny plan dla każdego zawodnika - dodaje Kwiatkowski.

Woods w Koszalinie chce się odbudować. - W minionym sezonie nie grał. Mówi teraz, że czuje się, jakby miał kilka lat mniej. Fizycznie wygląda lepiej niż w Prokomie - mówi dyrektor klubu. - O pozaboiskowych wyczynach Qyntela słyszałem przed laty. W Koszalinie nie mamy z nim żadnych problemów. Bywa, że innym zawodnikom, także Polakom, musimy czasem poświęcać więcej uwagi niż jemu.

Z Woodsem drużyna wygrała dwa spotkania. - Cieszymy się, że Qyntel jest w gazie, ale minęły dopiero dwie kolejki. Doświadczeni zawodnicy - Woods, Krzysztof Szubarga, Szymon Szewczyk, Dante Swanson - mają być zdrowi i w formie podczas play-off.

Ambicje AZS to awans do półfinału i medal. Miejsce w finale rezerwowane jest dla broniącego tytułu Turowa Zgorzelec i Stelmetu Zielona Góra, które mają swoje gwiazdy. Woods się dziwi, że w Koszalinie wszyscy powtarzają mu, że chcą powtórzyć największy sukces klubu, czyli brązowy medal. - Dlaczego nikt nie mówi o tytule? - pyta osoby z klubu. I zapowiada: - Chcę wygrywać.

Na rozmowę na potrzeby tego artykułu się nie zgodził. Ale przez swojego kolegę poprosił, by "nie pisać już o głupotach, które popełniał w przeszłości", bo chce udowodnić, że "skreślono go zbyt wcześnie, a on wciąż ma to, co sprawia, że ludziom opadają szczęki na widok jego gry".

 

Zagłosuj na aplikację Sport.pl LIVE!

Więcej o:
Copyright © Agora SA