Aaron Cel: Przede wszystkim pomogły nam zgrać zespół, zarówno w ataku, jak i obronie. Wiadomo, że im więcej meczów rozgrywasz, tym drużyna lepiej się rozumie. A jak jeszcze są to mecze z silnymi rywalami, to już w ogóle super. Widać to teraz w lidze polskiej, gdzie naszą największą siłą jest zrozumienie oraz to, że gramy i wygrywamy jako kolektyw.
- Kilka meczów, ze dwa czy trzy, przegraliśmy może wysoko, różnicą ok. 20 pkt, w innych - mimo braku awansu - potrafiliśmy nawiązać walkę. Zresztą nawet mecze, które przegraliśmy wysoko, nie psuły nam humorów, raczej staraliśmy się je traktować jak naukę, okazję do wyciągnięcia wniosków. Jeśli chodzi o same podróże, to może czasami były one meczące. Np. do rywalizacji o Puchar Polski przystępowaliśmy po podróżach do Kazachstanu czy Rosji, lekki dołek fizyczny mieliśmy też na początku rywalizacji w górnej szóstce PLK. Ale w sumie wyszło nam to wszystko na dobre.
- Szkoda, tym bardziej że w wielu meczach wynik był na styk, decydował się w pojedynczych akcjach. Szkoda mi zwłaszcza spotkań rozgrywanych w Zgorzelcu, bo tak naprawdę wszystkie powinniśmy wygrać. Drużyny, które do nas przyjeżdżały, nie miały łatwo. Najpierw samolotem do Wrocławia, potem autokarem do Zgorzelca... To męczące podróżowanie, powinniśmy to wykorzystać. A tak przegraliśmy nieznacznie nawet z silnymi zespołami, jak Samara czy Spartak.
- Zdecydowanie. Oba mecze powinniśmy wygrać. Akurat Kalev do mocarzy nie należał, ale w lidze VTB niemal zawsze mierzyliśmy się z zespołami, które mają dużo większe budżety od nas, większe możliwości. Mimo to nawet takie drużyny potrafiliśmy postraszyć. 8. miejsce w grupie nie jest najlepsze, choć dobrze, że nie skończyliśmy na ostatniej pozycji, bo nawet to nam w pewnym momencie groziło. Ale takie zakończenie byłoby niesprawiedliwe.