Czy najbardziej utalentowani polscy koszykarze zrobią kariery jak Marcin Gortat? Łobuzy do wzięcia

Mateusz Ponitka ma grać w Eurolidze w Prokomie, Przemysław Karnowski jest coraz bliższy wyjazdu do USA, zagraniczne wyzwanie chętnie podjąłby też Michał Michalak. Po debiucie w Tauron Basket Lidze czołowi 19-latkowie świata szykują się do kolejnych postępów.

Draftexpress.com, ceniony serwis opisujący kandydatów do gry w NBA, wśród koszykarzy urodzonych w 1993 roku Ponitkę klasyfikuje obecnie na drugim miejscu, Karnowskiego na szóstym, a Michalaka na 24. Cała trójka jest znana amerykańskim skautom po świetnych występach na młodzieżowych mistrzostwach świata i Europy oraz na prestiżowym Nike Hoop Summit w Portland.

W kończącym się sezonie w Polsce wszyscy zadebiutowali w TBL - skrzydłowy Ponitka (196 cm wzrostu) zaczynał rozgrywki w AZS Politechnice Warszawskiej, ale z rozpadającego się klubu odszedł do mistrza Polski Asseco Prokomu Gdynia, z którym gra w play-off o mistrzostwo. Rzucający Michalak (także 196 cm) z Warszawy przeniósł się do ŁKS Łódź. Środkowy Karnowski (213 cm) cały sezon rozegrał w Siarce Jezioro Tarnobrzeg.

Ponitka, czyli życie na drugim miejscu

Największe wrażenie z tej trójki zrobił Ponitka, który niezłe statystyki przyćmił stylem gry - dynamicznym, opartym na szybkości, skoczności i pewności siebie. Wsady nad głowami rywali, zbiórki w ataku i bloki podparte hardym spojrzeniem w oczy doświadczonych, także amerykańskich rywali, to u polskich nastolatków rzecz niespotykana.

- Ponitka to taki boiskowy łobuz - żartobliwie, ale celnie ocenia skrzydłowego Jerzy Szambelan, trener jego młodzieżowej kadry. - Ma rzadko spotykane predyspozycje psychicznie, nie pęknie przed nikim. Podejmuje decyzje, w których życie bywa na drugim miejscu, a potem wydostaje się spod krzeseł i reklam - mówi Szambelan.

Po przejściu do Prokomu Ponitka przystosowuje się do wyższego poziomu. - Cieszę się, że mogę trenować po dwa razy dziennie, a wszystko, co dostanę na boisku, będzie czymś ekstra po kilku miesiącach w Politechnice. Szykuję się na przyszły sezon i grę w Eurolidze - mówi "Gazecie" Ponitka, który w sobotnim meczu play-off z AZS Koszalin rzucił dwa punkty.

Michalak, czyli skuteczność strzelca

Michalak w Politechnice w hierarchii drużyny był i za Ponitką, i za reprezentacyjnym rzucającym Piotrem Pamułą. Po przejściu do ŁKS zachwycił, zdobywając aż 31 punktów przeciwko Siarce. Z miejsca stał się najlepszym strzelcem zespołu.

- W ŁKS dostałem szansę i miałem mecze, w których byłem bardzo skuteczny. Teraz muszę pracować nad tym, by utrzymywać równy poziom. Ale jestem w stanie zdobywać wiele punktów, a tego oczekuje się od strzelca - mówi Michalak. Ocenę rekordów jego, a także Ponitki i Karnowskiego zakłóca trochę fakt, że w drugim etapie sezonu kluby tych graczy rywalizowały na dole tabeli z zespołami, które traciły najlepszych koszykarzy i walczyły o przetrwanie.

Szambelan postęp Michalaka ocenia jednak wysoko. - Jeżeli 19-letni zawodnik w swoim pierwszym seniorskim sezonie jest w stanie rzucać między 20 a 30 punktów, a czasem nawet więcej, to na 100 procent postęp jest - mówi trener.

Karnowski, czyli bitki z silnymi chłopami

Najwięcej punktów w jednym meczu z całej trójki zdobył Karnowski. W ostatniej kolejce sezonu środkowy Siarki rzucił aż 35, choć przeciwko osłabionej brakiem środkowych Politechnice. Z gry w tym sezonie jest zadowolony, choć - tak jak Ponitka i Michalak - podchodzi do siebie krytycznie. - Biłem się z tymi silnymi chłopami, którzy mają sporo lat i doświadczenia na karku.

- Na pewno brakowało zbiórek - to był mankament, podobnie jak słabo wykonywane rzuty wolne, no i trochę mało było gry tyłem do kosza. Ale to wszystko da się jeszcze nadrobić - mówi Karnowski, który najlepiej zagrał w dramatycznym meczu z Anwilem - rzucił wówczas 27 punktów i w ostatniej sekundzie doprowadził trójką do dogrywki.

- Przemek był podstawowym graczem, też zrobił postęp. Schudł, zgubił wagę, stał się bardziej mobilnym i sprawnym zawodnikiem. Łatwiej mu przemieszczać się w obronie i w ataku - ocenia Karnowskiego Szambelan. - Teraz ważę 124 kilogramy, ale chcę zbić wagę jeszcze o sześć-osiem. W dwa lata chcę schudnąć i obudować się mięśniami - mówi zawodnik.

Kto do USA, kto do Europy

Karnowski chce to robić w USA, jego marzeniem jest gra w akademickiej NCAA. Zdał w tym celu amerykańską maturę, a po polskiej wyjechał do USA, by odwiedzić kilka uczelni. Przedstawiciele niektórych przyjeżdżają do niego do Polski, z Gonzagą na czele, w której kiedyś grał John Stockton, a ostatnio m.in. francuski środkowy Ronny Turiaf, od lat gracz NBA.

- Szukam uczelni, których zespoły opierają się na wysokich zawodnikach, gdzie środkowi dostają piłki pod kosz - mówi Karnowski. - To nie jest zły pomysł, ale trzeba mieć pewność, że wybiera się miejsce, gdzie będzie się grało - ocenia Marcin Gortat.

- Między treningami motorycznymi w Europie i w USA jest ogromna przepaść. Po przyjeździe do USA zrobiłem ogromny postęp. Trzeba jednak uważać, żeby rozwój fizyczny szedł w parze z technicznym i taktycznym. Ale wiem, że Przemek ciężko trenuje i robi postępy - mówi "Gazecie" środkowy Phoenix Suns.

Najbardziej klarowną sytuację ma Ponitka - z Prokomem podpisał dwuletni kontrakt, w przyszłym roku najpewniej zadebiutuje w Eurolidze. - Dla graczy z pozycji obwodowych zdecydowanie lepsza od USA jest Europa. Tutaj można łatwiej się przebić, osiągając przy tym wysoki poziom i poznając tajniki taktyczne, ogrywając się w silnych ligach, przede wszystkim w Eurolidze - mówi koszykarz.

Polska czołówka albo wyjazd!

Michalak nie ma tak sprecyzowanych planów jak Karnowski ani tak wyjaśnionej sytuacji jak Ponitka. Ciągnięty za język przyznaje, że chciałby wyjechać za granicę. - Nie będę jednak niczego forsował i chcę znaleźć klub, w którym będę mógł grać, rozwijać się i mieć trenera chętnego do inwestowania w młodego zawodnika.

- Wyjazd do zagranicznego europejskiego klubu też może być dobrym wyjściem, ale tu także trzeba mieć pewność, że będzie się miało i możliwość gry, i opiekę trenera, który chce z tobą pracować. Pozostanie w Polsce w ich wieku też nie jest złe, ale tylko na najwyższym poziomie - uważa Gortat.

Szambelan: - W polskich klubach profesjonalizmu jest tyle, co kot napłakał. Niewiele klubów może się poświęcić indywidualnym treningom, po zakończeniu sezonu wszystko się kończy, nie ma pracy w wakacje. Myślę, że chłopcy, szukając gry za granicą, zachowują się racjonalnie.

- Oni są na tyle utalentowani, że powinni szukać dużych wyzwań - mówi ich reprezentacyjny trener. - Niech te dzieci pakują się jak najszybciej i jadą tam, gdzie wszystko jest profesjonalnie zorganizowane. Choć Ponitka w Prokomie, klubie zorganizowanym profesjonalnie, powinien się rozwinąć. On tam nie pęknie - uważa Szambelan.

Tysiące na trybunach - sportowe rekordy frekwencji

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.