U nas ENERGA Basket Cup, a w USA? Wielkie pieniądze w lidze młodych koszykarzy

16 czerwca w trójmiejskiej Ergo Arenie odbędzie się wielki finał trwającego od kilku miesięcy turnieju ENERGA Basket Cup. Najlepsi młodzi koszykarze w świetle jupiterów walczyć będą o tytuł mistrza Polski. Dla dzieci w wieku 11-13 lat impreza ta będzie ogromnym przeżyciem, podobnym do tego, jakim dla amerykańskich studentów jest udział w turnieju Final Four NCAA.

Sprawdź jakie drużyny awansowały do wielkiego finału ENERGA Basket Cup ?

Finały wojewódzkie ENERGA Basket Cup, w których młodzi koszykarze walczyli o awans do wielkiego finału, rozgrywane były głównie w salach gimnastycznych lub w małych halach sportowych. O zwycięstwo w rozgrywkach zespoły walczyć będą już jednak w mogącej pomieścić ponad 11 tysięcy widzów gdańskiej hali.

Podobny przeskok mogli przeżyć gracze czterech uniwersyteckich drużyn NCAA, którzy dwa miesiące temu o zwycięstwo w lidze walczyli na zadaszonym stadionie Georgia Dome w Atlancie. Każdy z trzech meczów oglądało tam po 74 tys. widzów. W USA to także jedno z najbardziej oglądanych wydarzeń w telewizji. Przed telewizorami z kolei zgromadziło się 23,4 mln widzów.

100 tysięcy gości

Organizacja takiej imprezy jak Final Four to bardzo intratny biznes dla amerykańskich miast. Mogą się o nią starać tylko te, które mają odpowiednio wielkie obiekty. Nie wystarczą nawet największe hale. Od 14 lat finały NCAA odbywają się zawsze na zadaszonych futbolowych stadionach, na których grają na co dzień drużyny National Football League. Warunkiem organizacji takiej imprezy są trybuny na co najmniej 65-70 tys. widzów.

Według ekonomistów lokalna gospodarka Atlanty wzrośnie dzięki turniejowi o dodatkowe 70 mln dolarów. Do miasta przybyło 100 tysięcy kibiców koszykówki. Nie wszyscy z biletami. Niektórzy tylko po to, by być blisko wielkiego wydarzenia. Przy okazji Final Four w mieście organizatora odbywa się cały festiwal imprez towarzyszących.

Bilety u koników osiągnęły cenę 1000 dolarów.

Miliardy zakładów

Rozgrywki play-off ligi uniwersyteckiej noszą w USA miano March Madness. Głównie dlatego, że w żadnym innym czasie nie można obejrzeć tylu szalonych meczów. W play-off o awansie do kolejnej rundy decyduje tylko jeden mecz. Młodzi koszykarze (najstarsi nie mają więcej niż 23 lata) dokonują więc cudów, by wygrać. Dla wielu, którzy nie przejdą na zawodowstwo, mecze March Madness są ostatnimi w krótkiej karierze.

Szaleństwo ogarnia także kibiców. Miliony z nich z prezydentem Barackiem Obamą na czele wypełniają tzw. drabinkę turnieju. Tych, którzy trafnie odgadną wszystkich zwycięzców, czekają milionowe nagrody.

Kwitnie także rynek zakładów bukmacherskich, choć są one zakazane prawie w całych Stanach Zjednoczonych z wyjątkiem Nevady. Fachowcy szacują, że w tym roku zakłady na March Madness wyniosły w sumie 12 miliardów dolarów, i to tylko te oficjalne.

Koszykarze amatorzy

W miliardach liczy się także dochody NCAA (organizacja sportu studenckiego w USA) z tytułu praw do transmisji telewizyjnych March Madness. Kanał CBS Sports i koncern Turner Broadcasting płacą w sumie 10,8 miliarda dolarów za 14-letnie prawa (od 2010 r.) do pokazywania play-off ligi uniwersyteckiej. Wysokość umowy i długość jej trwania (w Europie przeważnie podpisuje się umowy najwyżej trzyletnie) mówią, jak bardzo Amerykanie przywiązani są do rozgrywek młodych koszykarzy.

Sami zawodnicy z tych miliardów nie mają nic oprócz stypendiów. NCAA stoi na stanowisku, że uniwersytety nie mogą w żaden dodatkowy sposób nagradzać sportowców. Przepisy są tak ostre, że uczelnia nie może nawet zatrudnić najbliższej rodziny zawodnika, którego pozyskała. Zresztą NCAA jako organizacja stoi na stanowisku, że w sporcie ważniejsze jest kształtowanie charakteru i wychowanie niż sukces.

Na młodych koszykarzy, którzy wyróżnią się w rozgrywkach uniwersyteckich, czekają wielomilionowe kontrakty z NBA.

W tegorocznym finale NCAA Louisville pokonało po emocjonującym meczu Michigan 82:76.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.