W sobotę po południu polskiego czasu Marcin Gortat przeszedł w Phoenix zabieg nastawienia kości nosa (kontuzji nabawił się w meczu z New Orleans Hornets). Operacja przebiegła bez komplikacji, ale Polak jeszcze wtedy nie wiedział, czy będzie gotowy do gry na spotkanie z Dallas Mavericks (w poniedziałek nad ranem polskiego czasu). Humor go za to nie opuszczał.
"Żyję! Szalona wizyta. Naprawili wszystko" - napisał na twitterze Gortat. "Coś nam ta walka o playoffy idzie jak krew z nosa ;). A tak for real, to mam się dobrze - boli mnie trochę nos i jestem opuchnięty. Nie wiem, czy będę grał w następnym meczu. Zobaczę, jak się będę czuł rano. Pzdr" - przeczytaliśmy na oficjalnym koncie na facebooku.
W niedzielę rano Gortat żartował jeszcze więcej, zapewne dlatego, że wszystko goi się dobrze, a jego występ z Mavericks jest coraz bardziej prawdopodobny.
"Stevo (Steve Nash, z którym zderzył się Gortat - red.) powiedział dziś... gdy przechodzisz przez ulicę, najpierw patrzysz w lewo, w prawo, a potem znów w lewo. Łatwo powiedzieć" - wpis na twitterze.
"Nie róbcie mi zdjęć! Zostaję w domu i mam zamiar brać te same środki przeciwbólowe co wczoraj" - kolejna notka.
"Nie będę grał w masce na pewno! Tylko mała tasiemka. Polish Machine nie potrzebuje żadnych śmiesznych masek!" - ćwierka dalej Polak.
I wreszcie najważniejszy wpis. Tym razem na poważnie: "Jeśli będę czuł się dobrze, to będę gotowy do gry przeciwko Mavericks. Jeśli nie będę dobrze się czuł, to wezmę środki przeciwbólowe w szatni!".
Złamał nos, a i tak był najlepszym strzelcem - Marcin Gortat ?