NBA. Rewelacyjny Gortat nie wystarczył. Suns przegrali z Kings

Kolejne fantastyczne spotkanie zaliczył Marcin Gortat, który rzucił 20 punktów i miał 12 zbiórek, ale jego Phoenix Suns przegrało z Sacramento Kings 108:113. Zespół z Arizony po raz kolejny zawalił czwartą kwartę.

Zobacz skrót meczu Phoenix Suns - Sacramento Kings na Zczuba tv ?

 

Marcin Gortat specjalnie dla Sport.pl >

Gortat, dla którego był to 200. mecz w NBA, był obok Steve'a Nasha najlepszym graczem Suns. Polak znów pokazał swój repertuar ofensywny. Punktował po dwójkowych akcjach z Kanadyjczykiem, trafiał z półdystansu, a także po zagraniach tyłem do kosza. Ani razu nie pomylił się z linii rzutów wolnych (8/8). W sumie zdobył 20 punktów, co jest jego drugim najlepszym punktowym wynikiem w karierze.

Gortat grał też bardzo solidnie w obronie - z 12. zbiórkami był najlepszym zbierającym Suns w meczu. Miał jedną bardzo ważną zbiórkę w czwartej kwarcie, po której za trzy trafił Grant Hill, a Suns zmniejszyli stratę do pięciu punktów na minutę przed końcem. Na 22 sekundy przed końcem sam zatrzymał kontrę Kings przechwytując podanie Tyreke Evansa, ale Suns w odpowiedzi nie byli w stanie zdobyć punktów.

W sumie Polak w niespełna 34 minuty zdobył 20 punktów (6/9 z gry, 8/8 z wolnych), miał 12 zbiórek (trzy w ataku), trzy bloki, przechwyt oraz stratę i dwa faule. Było to jego dziewiąte double-double w sezonie, 14. w karierze.

Mimo dobrej gry Gortata Suns po raz drugi w tym sezonie przegrali z Kings, po raz drugi zawalając czwartą kwartę. Gdy oba zespoły spotkały się na początku stycznia, Kings w czwartej kwarcie odrobili niemal 20-punktową przewagę Suns i wygrali 94:89. W niedzielę aż takich strat nie mieli, ale zagrali równie dobrze w czwartej kwarcie. Zespół z Arizony w ostatnich 12 minutach znów złapał zadyszkę.

Suns po punktach Zebiana Dowdella prowadzili 83:82 na 10 minut przed końcem meczu, ale wtedy w ich grze coś się zacięło. Mimo przyzwoitej obrony gospodarzy Kings w czterech kolejnych minutach zdobyli 10 punktów z rzędu. Suns pudłowali z dystansu i z półdystansu, pod kosz nie próbowali grać.

Kings wywalczonej przewagi zaciekle bronili. Do końca meczu Suns udało się dojść najwyżej na cztery punkty (po punktach Gortata było 91:95), ale goście zawsze odpowiadali punktami. - To był ciężki mecz. Oni trafiali raz za razem, a my nie potrafiliśmy ich zatrzymać. A gdy już nam się to udawało, sami nie potrafiliśmy zagrać swoich akcji - mówił po meczu Gortat.

Zdaniem Polaka Suns grają wystarczająco dobrze w ataku, potrzebna jest im lepsza gra w obronie. - Ofensywnie jesteśmy rewelacyjni, nic tu nie trzeba zmieniać. Musimy być twardszym zespołem, który nie odpuszcza przez pełne 48 minut - dodał Gortat.

Oprócz Gortata w Suns bardzo dobrze zagrał rozgrywający Steve Nash. Kanadyjczyk zakończył mecz z 22 punktami i 18 asystami, ale w końcówce nie trafił ważnej trójki.

Kings, którzy do Phoenix przyjechali bez rewelacyjnego debiutanta DeMarcusa Cousinsa (zawieszony przez trenera), zagrali bardzo dobry mecz przez cztery kwarty. Najlepszym strzelcem zespołu był Tyreke Evans (21 punktów), 20 dołożył Carl Landry, a 19 Dante Green. W miejsce Cousinsa pod koszem z Gortatem i Lopezem walczył Samuel Dalembert i mimo pięciu fauli zagrał bardzo dobry mecz - miał 18 punktów i 15 zbiórek.

Suns po trzech zwycięstwach z rzędu, przegrali z Kings. Z bilansem 26 zwycięstw i 26 porażek utknęli na 10 miejscu w Konferencji Zachodniej. Na ósmym, gwarantującym grę w playoff miejscu są Portland Trail Blazers (bilans 30-24).

Kolejny mecz Suns zagrają we wtorek u siebie z Utah Jazz.

Gortat w życiowej formie. Takiego okresu jeszcze nie miał w karierze

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.