Zobacz siedzonko dla Shaq'a na blogu Pick&roll
Dla Suns była to piąta porażka w ostatnich sześciu meczach, ale chyba najbardziej dotkliwa. Jeszcze niespełna sześć minut przed końcem po wsadzie Granta Hilla zespół z Arizony prowadził wysoko 87:75. Od tego momentu coś w zespole Alvina Gentry'ego się zacięło - trafili tylko jeden z ostatnich siedmiu rzutów, mieli Suns przez ostatnie trzy minuty i 17 sekund nie byli w stanie zdobyć punktu, Kings zdobyli ich 10. Gospodarze ostatnie sześć minut meczu wygrali aż 19:2 i cały mecz 94:89.
26 sekund przed końcem trójkę trafił Omri Casspi, a Kings wyszli na pierwsze prowadzenie w drugiej połowie. I nie oddali go do końca. 15 sekund przed końcem Mickael Pietrus fatalnie spudłował z dystansu, a najlepszy tego wieczoru DeMarcus Cousins ustalił wynik z linii rzutów wolnych.
Suns, którzy przez ostatnie dni ostro pracowali nad obroną, w ostatnich minutach kompletnie zawiedli, pozwolili rywalom na zbyt wiele. Co więcej, nadal tragicznie walczą o zbiórki. Kings, najsłabszy zespół ligi (wygrali siedem z 31. meczów) wygrał w niedzielę deskę aż 60:32. Trzech zawodników Sacramento (Cousins, Landry i Casspi) miało więcej zbiórek niż cały zespół z Arizony (33:32). Dodatkowo Suns pudłowali na potęgę (40,2 procent z gry; 25,9 - za trzy).
Gortat choć jak we wszystkich dotychczasowych meczach w barwach Suns zaczął mecz na ławce, znów grał o wiele dłużej od Robina Lopeza. I po raz kolejny także o niebo lepiej. Zdobył 16 punktów (6/10 z gry, 4/7 z wolnych), miał sześć zbiórek (najwięcej w zespole) oraz trzy bloki. Bardzo dobrze układała się jego współpraca z rozgrywającym Suns Stevem Nashem, który raz po raz "dokarmiał" Polaka podaniami, a ten kończył je punktami spod kosza i dzięki temu wyrównał swój punktowy rekord kariery. Gortat zdobył ostatnie pięć punktów Suns w pierwszej połowie wygranej przez Suns 48:39. Zdobył także ostatnie punkty swojej drużyny w tym meczu.
Konto Polaka nieco obciąża jednak gra w obronie przeciwko DeMarcusowi Cousinsowi. Wybrany z numerem piątym w ostatnim Drafcie podkoszowy zdobył w ostatniej kwarcie 13 ze swoich rekordowych 28 punktów, trafił 10 z ostatnich 11 rzutów w meczu. To po faulu Gortata Cousins trafił ekwilibrystyczny i dość szczęśliwy rzut, a po chwili z linii rzutów wolnych wyrównał stan meczu na 89:89.
Gortat z 16 punktami był trzecim strzelcem Suns - 20 punktów i 12 asyst zaliczył Nash, 17 punktów dołożył Vince Carter. W Kings oprócz Cousinsa, który zdobył 28 punktów i miał 10 zbiórek, wyróżnili się także Francisco Garcia (20 punktów, 11 zbiórek) oraz Carl Landry (11 punktów, 12 zbiórek).
Suns mimo porażki utrzymali drugie miejsce w Pacific Division, w której prowadzą Los Angeles Lakers. Bilans zespołu Gortata (14-18) daje mu jednak dopiero 11. miejsce w Konferencji Zachodniej. Kings (bilans7-24) są najsłabszą drużyną w lidze.
Suns czekają teraz dwa trudne mecze przed własną publicznością. W środę zmierzą się z Lakers, a dwa dni później z New York Knicks.
Słodko-gorzki koszykarski rok. Kadra czeka na trenera i wizję