W Magic panuje epidemia grypy żołądkowej. Wszystko zaczęło się od J.J. Redicka, który nie wystąpił już w meczu z Chicago Bulls. Przed piątkowym mecze z Detroit Pistons z gry wypadli jeszcze pierwszy center Dwight Howard, pierwszy rozgrywający Jameer Nelson oraz rezerwowy Mickael Pietrus. Zespół jeszcze przed spotkaniem w Detroit postanowił, że Howard z Pietrusem wrócą na Florydę prywatnym samolotem drużyny i będą dochodzić do zdrowia. Do gry wrócą najwcześniej w poniedziałek w spotkaniu z Atlantą Hawks. Z drużyną zostali Nelson i Redick, ale ich gra w sobotnim meczu z Bucks stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Na problemach zdrowotnych Howarda skorzystał Marcin Gortat. Polak po raz pierwszy od prawie 600 dni wyszedł w pierwszej piątce i zagrał bardzo dobry mecz - miał 14 punktów i 11 zbiórek, był istotnym elementem zespołu, który wygrał w Detroit 104:91. Równie ważnym ogniwem będzie w sobotę przeciwko Bucks. Magic, choć znów zagrają osłabieni (w pełni sił jest tylko ośmiu zawodników), to nadal będą faworytem meczu.
Gortat nie gra jednak tylko po to, by dobrze zastąpić Howarda, ale także by udowodnić trenerowi, że warto na niego stawiać. Van Gundy przed sezonem obiecywał Gortatowi więcej minut i grę na pozycji silnego skrzydłowego. W pierwszych meczach sezonu Polak rzeczywiście grał dłużej niż w poprzednich sezonach, był efektywny, czasami występował obok Howarda. W połowie listopada trenerowi "coś się odwidziało". Lider Magic przestał nagminnie popełniać faule, więc Gortat wrócił do starej roli, epizodycznego zmiennika. Co więcej, życiowy sezon rozgrywa Brandon Bass i Polak nie może liczyć na grę na skrzydle.
Gortat nie ukrywa jednak, że chciałby grać więcej i obecną sytuacją jest rozczarowany. - Z Atlantą grałem długo, rzucałem się na boisko, trener mnie chwalił. Po innych meczach też mówił mi, że zrobiłem kawał dobrej roboty. Ale nagle nadchodzi kolejny mecz, bum i nie gram. Nie wiem, z jakiego powodu. Chyba musiałbym siedzieć w głowie trenera, żeby to zrozumieć. Ale to jego decyzja, którą muszę zaakceptować - mówił ostatnio Sport.pl Polak.
Dla niego najlepszym wyjściem byłby transfer i w ostatnich tygodniach pojawiały się w amerykańskich serwisach różne plotki, w których padało nazwisko Gortata. Atmosferę podgrzał także wpis na blogu Briana Schmitza, dziennikarza piszącego o klubie z Florydy w gazecie "Orlando Sentinel", który napisał, że Magic by walczyć o mistrzostwo potrzebują kolejnego wielkiego zawodnika. Nikt poza Howardem nie może czuć się pewny miejsca w składzie.
Ostatnio Magic łączono z wymianami z Nuggets (Carmelo Anthony), Hornets (Chris Paul) oraz Wizards (Gilbert Arenas). Wszystkie zostały zdementowane albo przez władze klubu z Florydy albo przez drugą stronę. Przed meczem z Pistons pojawiła się plotka, że Gortat miałby wziąć udział w wymianie z zespołem z Detroit. Do Orlando mieliby przejść Tayshaun Prince oraz weteran Ben Wallace, a w przeciwnym kierunku powędrowaliby oprócz Gortata także Pietrus i Anderson. Żadna ze stron tych doniesień nie komentowała.
Czy Gortat w tym sezonie zmieni klub? To ciężko w tej chwili stwierdzić. Polak dla Magic jest niesamowicie ważnym zawodnikiem. W Orlando nie jest gwiazdą, ale jego umiejętności są nie do przecenienia. To m.in. z tego powodu latem 2009 roku Magic wyrównali wysoką propozycję kontraktu od Dallas Mavericks i zatrzymali środkowego reprezentacji Polski.
Dlatego dopóki nie znajdą zawodnika, który "wejdzie w buty Gortata", Polak z Florydy się nie ruszy. Typowany na jego następcę Daniel Orton, którego Magic pozyskali latem w drafcie, ma zostać odesłany do NBDL. Gortat powinien wykorzystać szansę od losu i pokazać trenerowi, że warto na niego stawiać więcej niż epizody za plecami Howarda i może to być z korzyścią dla zespołu.