Orlando Magic widzą światełko w tunelu

Walczący o finał NBA koszykarze Orlando Magic wciąż stoją pod ścianą, bo z Boston Celtics przegrywają 1:3, ale drużyna Marcina Gortata jest na fali. Teraz zagra u siebie kolejny mecz o życie - transmisja w nocy ze środy na czwartek o 2.30 w Orange Sport

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Przed poniedziałkowym meczem w Bostonie Magic wyciągnęli wnioski z trzech porażek z rzędu - zagrali pomysłowo i z ogniem. Znaleźli sposób na przełamanie szczelnej obrony Celtics, już w pierwszej kwarcie wyszli na prowadzenie, w decydujących momentach mieli więcej sił niż rywale. Wygrali 96:92 po dogrywce.

I choć wciąż są w bardzo trudnej sytuacji - rywale potrzebują już tylko jednego zwycięstwa - to jednak widzą światełko w tunelu. Nawet jeśli w historii NBA nie zdarzyło się, aby zespół przegrywający w play-off 0:3, zwyciężył. - Ktoś musi tego kiedyś dokonać. I jedno jest pewne: musi zacząć od wygranej w meczu nr 4 - mówił jeszcze przed poniedziałkowym spotkaniem trener Stan Van Gundy.

NBA. Magic znaleźli patent na Celtics i nadal mają szanse na finał!

Pierwszy krok drużyna z Orlando ma za sobą. Krok trudny, bo wykonany dwa dni po pogromie 71:94, przy dopingu niemal 19 tys. bostońskich kibiców. Koszykarze Magic przez dwa dni słuchali komentarzy, że nie walczą, ale w poniedziałek potrafili temu zaprzeczyć. Tak, jakby przypomnieli sobie, że ich celem było w tym sezonie mistrzostwo.

Czy dzisiaj znów zwyciężą? A potem w piątek i niedzielę? Szalenie trudne zadanie, bo Celtics prezentują się lepiej. Nawet mimo chwil słabości byli w poniedziałek blisko wygranej. - Nie panikujemy, bo wciąż jesteśmy zadowoleni z sytuacji, w której się znajdujemy - mówi rzucający Ray Allen.

Jeśli rewelacyjni w play-off bostończycy przegrają dzisiaj w Orlando, to w piątek zagrają we własnej hali. A TD Garden od trzech lat jest w play-off fortecą Celtics - drużyna z Allenem, Paulem Pierce'em, Kevinem Garnettem i Rajonem Rondo wygrała w niej 24 z 29 spotkań.

Aż trzy z tych pięciu porażek to dzieło Magic, ale żeby Gortat z kolegami w ogóle mogli zwracać na to uwagę, muszą wygrać we własnej Amway Arena. - Nawet jedno zwycięstwo może odmienić wiele rzeczy - zaznacza Van Gundy.

Publicyści z Orlando wspominają słowa słynnego menedżera baseballistów Boston Red Sox Johnny'ego Pesky'ego: "Po zwycięstwie jesz z apetytem, dobrze się wysypiasz, bardziej smakuje ci piwo i nawet żona wygląda jak Gina Lollobrigida". Koszykarzom Magic daleko do euforii, którą mogłoby wywołać z obcowania z włoską aktorką, seksbombą lat 60., ale ich pewność siebie niewątpliwie wzrosła.

Na razie odmienili taktykę. Skoro rywali nie absorbował wystarczająco pod ich koszem Dwight Howard, przy którym Celtics uporczywie ustawiali tylko jednego obrońcę, to w poniedziałek uwagę skupił na sobie Jameer Nelson - rozgrywający szybki jak żywe srebro, który gra albo bardzo dobrze, albo bardzo źle. W poniedziałek grał świetnie. Jego częste wejścia pod kosz kończyły się albo celnymi rzutami (zdobył 23 punkty), albo podaniami nad obręcz, skąd piłkę wsadzał do kosza Howard (32 punkty), albo piłki na obwód, skąd Magic trafiali za trzy. 10 celnych trójek to najlepszy wynik w tej serii.

Van Gundy odważniej niż dotychczas sięgał po rezerwowych. Wyciągnięty z końca ławki Brandon Bass zdobył trzy ważne punkty i w końcówce meczu zablokował Pierce'a. 10 minut w kilku epizodach zagrał Gortat - wkład Polaka w grę Magic był marginalny, choć w tak zaciętym spotkaniu swoją wagę miała każda z trzech zbiórek w obronie.

Poszukiwacze symboli zauważyli już, że Magic korzystali w Bostonie z tej samej szatni, w której kilkanaście dni wcześniej przebierali się hokeiści Philadelphia Flyers. Oni w półfinale Konferencji Wschodniej NHL też przegrywali 0:3. Ale podnieśli się i wyeliminowali Boston Bruins.

Czy Magic nasiąkli atmosferą wielkiego powrotu? - Wracamy do domu z wiarą w to, że możemy wygrywać z Celtics. Wiemy już, jak bardzo trzeba walczyć, aby to osiągnąć - mówi Van Gundy. I liczy, że wróci jeszcze do Bostonu po kolejne zwycięstwo.

Chicago Bulls ? namawiają na powrót Phila Jacksona

Więcej o:
Copyright © Agora SA