Gortat: Nie wierzyliśmy, że uda się wygrać

- Na pewno nie chcieliśmy kończyć rozgrywek w ten sposób - meczem, w którym nie zagraliśmy na 100 proc. Moim zdaniem nie wierzyliśmy, że uda nam się wygrać - powiedział wysłannikowi Sport.pl, po ostatnim meczu finału NBA Marcin Gortat z Orlando Magic. Jego zespół przegrał z Los Angeles Lakers 86:99, a całą serię 1:4.

Zobacz na Z czuba.tv - jak Lakers zdobyli mistrzostwo ?

Łukasz Cegliński: MVP finału został niesamowity Kobe Bryant.

Marcin Gortat: Znów powróci pytanie, kto jest lepszy: Kobe czy LeBron James? Obaj są niesamowici, ale ja minimalnie wyżej postawiłbym Kobe - jest niesamowitym liderem. Ma niemożliwy rzut, a czyste umiejętności koszykarskie są niewiarygodne. Jest bardzo inteligentny - przewiduje nie jeden czy dwa ruchy, ale nawet cztery. Nie mam prawa wypowiadać się na temat czy jest lepszy od Michaela Jordana, ale jest niesamowity. Cieszę się, że gram w czasach, w których występuje Kobe Bryant.

Jak oceni pan sezon z perspektywy ostatniego meczu?

- Trudno mówić o tym na gorąco. Na pewno nie chcieliśmy kończyć rozgrywek w ten sposób - meczem, w którym nie zagraliśmy na 100 proc. Moim zdaniem nie wierzyliśmy, że uda nam się wygrać.

Dlaczego nie wierzyliście?

- W końcówce wyglądaliśmy, jakbyśmy nie wierzyli. Na pewno nie graliśmy przez cały mecz w swoim stylu. To spory zawód. Ale porażki się zdarzają. Następnym razem - mam nadzieję, że taki nastąpi - wykorzystamy doświadczenie, które zdobyliśmy w tym roku.

NBA to taka dziwna liga, w której największe gwiazdy długo czekają nawet na sam awans do finału. To mógł być pana ostatni finał NBA w karierze.

- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Jedno jest pewne: uczucie, jakie towarzyszyło mi przy ostatnim gwizdku, na pewno nie jest miłe. Teraz można mówić, że gdybym mógł, to w trakcie sezonu wiele rzeczy zrobiłbym inaczej, ale sezon miałem bardzo dobry. Nie rewelacyjny, ale bardzo dobry - myślę, że wykorzystałem szansę, którą dostałem od trenerów.

Co zapamięta pan najlepiej z tego sezonu?

- Trudne pytanie. Chyba sam fakt gry w finale. Atmosferę, jaka mu towarzyszyła. Zapamiętam także to, jak z małych rzeczy, małych problemików robi się ogromne sprawy. Pewne sprawy pozostaną mi w głowie do końca życia i jeśli będę miał szansę, to postaram się nauczyć pewnych spraw jakiegoś młodego zawodnika. Miło będę także wspominał szósty mecz I rundy play-off z Philadelphia 76ers, w którym byłem ważnym zawodnikiem.

Wyjdzie pan z szatni z podniesioną głową?

- Może nie z podniesioną głową, bo na dzień dzisiejszy nie mam powodów do dumy. Przegraliśmy finał, który mogliśmy wygrać. W trzech spotkaniach mogliśmy Lakers pokonać, ale udało się tylko w jednym z nich. Z drugiej strony - na pewno nie zostaliśmy zniszczeni, mecze były wyrównane. Zabrakło doświadczenia, zimnej krwi i podejmowania lepszych decyzji w końcówkach.

Jak teraz wyobraża pan sobie swoją przyszłość?

- Wiele osób w Orlando mówiło mi, że chce, abym został w klubie, a ja czuję się tutaj naprawdę dobrze. Wiele się nauczyłem w Orlando, wiele się nauczyłem od trenera Stana Van Gundy'ego - chciałbym z nim pracować w przyszłości. Cały zespół trenerski był wobec mnie niesamowity. Magic to specyficzny zespół - młody, ale z charakterem i dużym potencjałem. Zawsze staraliśmy się grać do końca, ale teraz zobaczymy, co wydarzy się w najbliższych miesiącach. Na razie zobaczymy z moim agentem, co będą mówić szefowie Orlando Magic.

Wiele zdań analizujących serię finałową zaczyna się od słów "co by było gdyby".

- Oczywiście, że możemy mówić, że gdybyśmy wygrali mecz nr 2 w Los Angeles, to już na starcie byłaby inna sytuacja. A gdybyśmy zwyciężyli w spotkaniu nr 4, to może dzisiaj to my bylibyśmy mistrzowskim zespołem. Ale takie gadanie jest łatwe - gdyby ktoś spudłował, gdyby ktoś trafił... Skończyło się tak, że przegraliśmy czwarty mecz i tytuł. Lakers byli lepsi, ale my wyciągniemy pożyteczne wnioski z tej porażki.

A cały sezon jak ocenić? Wicemistrzostwo to sukces czy porażka?

- Myślę, że sukces. Zdecydowanie sukces. Wiele osób nie wierzyło, że będziemy w finale, wiele osób nas przekreślało. Nikt nie wierzył, że wygramy serie z Boston Celtics i Cleveland Cavaliers, a wcześniej, w trakcie sezonu zasadniczego, w kolejce do tytułu ustawiano nas dopiero na siódmej pozycji. Awansem do finału zaskoczyliśmy wiele osób, a osiągnęliśmy to ciężką pracą. Finał przegraliśmy, ale nie powinniśmy się załamywać. Powinniśmy być dumni z tego, co osiągnęliśmy. W pewnym sensie jesteśmy zwycięzcami, bo wiele drużyn już od dawna jest na wakacjach.

Korespondencja z Orlando: Lakers mistrzami NBA! Przed Gortatem zmiana klubu Jak zagrał Gortat w ostatnim meczu finału - czytaj tutaj >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.