Zobacz Gortata na żywo - weź udział w konkursie >>
Tatuaż na prawej łydce przedstawia sylwetkę koszykarza na tle zarysu piłki. To klasyczna jordanowska poza, która każdemu fanowi koszykówki kojarzy się z tym zawodnikiem, jego przydomkiem "Air" i butami Nike.
Ludziom z Reeboka zaczęło przeszkadzać to w momencie, kiedy jedna z polskich gazet opublikowała zdjęcie, na którym tatuaż Gortata jest mocno eksponowany. Przedstawiciele firmy zasugerowali, aby Polak zakładał dłuższe skarpetki lub zastosował makijaż, który przykryje tatuaż.
- Zadzwonili do mnie i stwierdzili, że muszę coś z tym zrobić. Ale tak się nie stanie - mówił Gortat amerykańskim mediom po wtorkowym treningu przed meczem nr 3.
- Mam ten tatuaż od ponad czterech lat, on pomógł mi się dostać do NBA - tłumaczy Polak. - Reebok nie mówił o nim nic, kiedy podpisywaliśmy kontrakt, więc teraz nie ma sprawy. Zresztą nie płacą mi tak dużo, abym go zakrywał - dodaje Gortat.
- Słyszałem od wielu osób, a nawet zawodników, że jeśli nie znają mojego imienia i nazwiska, to mówią, że chodzi o białego chłopaka z tatuażem Jordana. Mi się to podoba i Reebok musi się do tego przyzwyczaić - powiedział Polak dziennikarzom z USA. Tuż przed meczem, w nieco innych, ale mocnych słowach, powtórzył to samo reporterowi Sport.pl.
W meczu nr 3 Gortat zagrał w białych skarpetkach do połowy łydki. Tatuaż był widoczny.
Korespondencja z Orlando: Magic wygrali, ale Gortat trochę zły Rekordowa skuteczność Orlando Magic >