Pierwszy mecz przegrany, ale Gortat zbierał pochwały

W swoim debiucie w finale NBA Gortat zagrał bez kompleksów. Rzucał, zbierał, blokował, ale jego Orlando Magic przegrali z Los Angeles Lakers 75:100, bo nie do zatrzymania był Kobe Bryant. - Ten gość jest jednym z najbardziej niedocenianych graczy w lidze - mówił o Gortacie Jeff Van Gundy, który od kilku sezonów komentuje mecze NBA.

Jak Lakers pokonali Magic - zobacz na Z czuba.tv ?

Gortat w finale NBA zadebiutował w 10. minucie meczu. Polak wszedł do gry po tym jak swój drugi faul złapał Dwight Howard. I już w pierwszej akcji dobrze zagrał w obronie przeciwko Pau Gasolowi - Hiszpan musiał rzucać nad nim i spudłował. Chwilę później po przechwycie Hedo Turkoglu, Gortat mógł zdobyć punkty z kontry, ale w ostatniej chwili piłkę z rąk wybili mu obrońcy Lakers.

Lakersi rozgromili Magic, ale Gortat najjaśniejszą gwiazdą Orlando

- Gortat to dobry zbierający, dobry obrońca. Grając z nim na parkiecie na pewno nie będziemy mieli problemów - mówił między pierwszą a drugą kwartą trener Stan Van Gundy w telewizji ABC. Na początku drugiej kwarty Polak nie zawiódł swojego trenera. Już w pierwszej akcji w ataku zdobył punkty po dograniu Jameera Nelsona. Rozgrywający Magic wracający po czteromiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją wykorzystał dobrą zasłonę Gortata i dograł piłkę do będącego bez krycia Polaka, któremu nie pozostało nic jak zapakować piłkę do kosza.

Gortat świetnie walczył w obronie, dobrze zastawiał się na deskach, rewelacyjnie blokował. Na początku drugiej kwarty najpierw powstrzymał Gasola, chwilę później zgasił rzut Andrew Bynuma. Grą Polaka zachwycali się komentatorzy telewizji ABC. - Ten gość jest jednym z najbardziej niedocenianych graczy w lidze - mówił Jeff Van Gundy, brat trenera Magic, który od kilku sezonów komentuje mecze NBA. - Niedługo kończy mu się w tym roku kontrakt i będzie łakomym kąskiem na rynku transferowym latem - dodał komentator Mike Breen. Z Polakiem na parkiecie Magic odskoczyli na pięć punktów (33:28) zanim na parkiet wrócili pierwszoplanowi gracze rywala, czyli tuż przed rewelacyjną serią punktów Kobe Bryanta. Polak usiadł na ławce.

Gortat na parkiet minutę przed przerwą. Trener Stan Van Gundy nie chciał ryzykować, by zbyt szybko swoje trzecie przewinienie złapał Howard. Chwilę po wejściu Polak zablokował Josha Powella. Rzutu Bryanta w ostatnich sekundach nie mógł powstrzymać.

Gortat cała trzecią kwartę, gdy Lakers wypracowali swoją ogromną przewagę, przesiedział na ławce. Van Gundy wpuścił go dopiero w czwartej kwarcie, gdy losy meczu były rozstrzygnięte. Środkowy z Łodzi w ostatniej części meczu, podobnie jak jego koledzy, nie miał już wiary w skuteczną walkę z Lakers. Trzy razy rywale wymuszali na nim faule przy rzucie, ładną akcję nad obręczą wykonał przy Gortacie Lamar Odom, a przy próbie wsadu, będąc niemal sam na sam z koszem, Polak został zablokowany przez Bryanta.

Przez niemal osiem minut w czwartej kwarcie trener Van Gundy zdecydował się na grę swoimi dwoma środkowymi jednocześnie. Howard z Gortatem nie zdominowali jednak gry pod koszem, w ataku rzucili w sumie tylko cztery punkty, choć w Lakers na parkiecie byli rezerwowi, a gospodarze nie bronili już tak szczelnie jak w pierwszych trzech kwartach. Polak, który w tym duecie grał jako wysoki skrzydłowy, trafił nietypowy dla siebie rzut z sześciu metrów.

Gortat może być zadowolony ze swojego debiutu w finale NBA. Gdy pojawił się na boisku na przełomie pierwszej i drugiej kwarty pokazał to, co umie najlepiej - dobrą grę w obronie, kilka mocnych zasłon i to, że sam na sam z koszem rzadko się myli. W czwartej kwarcie, gdy mecz był rozstrzygnięty widać było, że nie jest w stanie dostatecznie się zmobilizować do walki o każdą piłkę.

Zobacz Gortata na żywo - weź udział w konkursie ?

Gortat w meczu z Lakers:

4 punkty (2/4 z gry), 8 zbiórek (1 w ataku), 3 bloki, 2 przechwyty, 3 faule w 20 minut.

Jaki będzie wynik finału NBA? - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.