Historyczny finał NBA. Magiczny sezon Orlando potrwa dłużej

Wielcy Los Angeles Lakers kontra rozpędzeni Orlando Magic. W nocy z czwartku na piątek rusza finał NBA - dla nas historyczny, bo po raz pierwszy wystąpi w nim Polak - Marcin Gortat. Relacja Z Czuba na żywo w Sport.pl od 2 w nocy.

- To rzeczywiście jest trochę szalone i trudno mi do końca uwierzyć we wszystko, co się dzieje - mówił "Gazecie" i Sport.pl Gortat, rezerwowy środkowy Magic, po wyeliminowaniu faworyzowanych Cleveland Cavaliers. Miał na myśli swoją drogę do chwały w NBA - dwa lata temu walczył o kontrakt, grając w malutkich halach podczas letnich towarzyskich rozgrywek dla aspirantów do najlepszej ligi świata, a teraz jest solidnym zmiennikiem jej czołowego środkowego Dwighta Howarda. Gortat pokazuje wsady i blokuje gwiazdy przed kilkunastoma tysiącami kibiców, ucina sobie pogawędki z Jackiem Nicholsonem i szykuje się do walki o mistrzostwo NBA, w której rozegrał dopiero 96 spotkań.

Ale nie dowierzać można także temu, czego dokonali Magic. Przed sezonem nikt nie widział w nich faworytów - o mistrzowskie pierścienie mieli walczyć przede wszystkim wicemistrzowie Lakers, LeBron James dzięki wzmocnionym Cavaliers oraz broniący tytułu Boston Celtics. Nie zapominano o San Antonio Spurs, po transferze Allena Iversona nie skreślano Detroit Pistons.

Magic lekceważono - brak doświadczenia, kiepskie zdolności przywódcze Howarda, zbyt duże zaufanie do rzutów z dystansu... Koszykarze z Orlando zwyciężali w sezonie zasadniczym potentatów, gromili słabeuszy, wygrali 59 z 82 meczów, ale ich możliwości miał zweryfikować play-off. Celtics i Cavaliers wydawali się być dla drużyny Gortata zaporą nie do przejścia.

I wtedy nadszedł czas, nomen omen, magiczny. Magiczny na tle całej przeszłości klubu z Orlando. Obchodzi on 20-lecie powstania i w tej krótkiej jak na NBA historii nie odnosił sukcesów. Krótkie wzloty kończyły się bolesnymi upadkami.

Na początku lat 90. szczęśliwy los rok po roku dawał Magic prawo wyboru najlepszego koszykarza z ligi uczelnianej, a zespół z Shaquillem O'Nealem i Anfernee Hardawayem doszedł do finału w 1994 roku. Sromotna porażka 0:4 była początkiem końca drużyny, nieudane transfery w kolejnych latach sprawiły, że z poziomu przeciętnego Magic spadli na dno. W sezonie 2003-04 mieli serię 19 porażek z rzędu, bilans 21-61 był najgorszym w całej NBA.

Amerykańskie ligi zawodowe dążą jednak do wyrównywania szans - najsłabsi mogą wybierać spośród najlepszych młodych koszykarzy z całego świata. Magic w 2004 roku wybrali 19-letniego Howarda i dokonali rewolucji w składzie, ustawiając obok niego wszechstronnego skrzydłowego Hedo Turkoglu oraz młodego rozgrywającego Jameera Nelsona. Kręgosłup obecnych Magic był wówczas wątły, ale obiecujący.

Howard przeistaczał się z wielkiego dziecka w umięśnioną bestię, której w okolicy obręczy nie sposób zatrzymać. Nelson uczył się podawać i podejmować dobre decyzje rzutowe. Turkoglu zaczął mądrze wykorzystywać swoje zalety, czyli dobry rzut z dystansu i umiejętne rozgrywanie, co przy wzroście 208 cm jest wielkim atutem. W 2006 roku Magic wrócili do play-off, gdzie szybko rozgromili ich Detroit Pistons, ale klub z Orlando parł dalej. Ogromny kontrakt (75 mln dol. za pięć lat) dla utalentowanego, ale mało walecznego Rasharda Lewisa był ryzykowny i wydawał się chybiony. Rok później Pistons znów niemiłosiernie zbili Magic.

Ale okazało się, że te trudne doświadczenia były kluczowymi elementami magicznej układanki, którą dopełnili Mickeal Pietrus, Courtney Lee i Gortat. Drużyna trenera Stana Van Gundy'ego nauczyła się wykorzystywać Howarda pod koszem i strzelców na obwodzie, zaczęła świetnie bronić, nabierała dojrzałości. Tylko na chwilę wybiła ich z rytmu kontuzja Nelsona, którego zastąpił Rafer Alston. W kwietniu Orlando Magic byli już zespołem gotowym do walki o tytuł.

Zaczęli od nieoczekiwanej porażki w ostatniej sekundzie u siebie z Philadelphia 76ers, ale - z pomocą Gortata w meczu nr 6 - zwyciężyli ich 4:2. Z osłabionymi kontuzjami Celtics przegrywali 2:3, ale stojąc pod ścianą, wygrali dwa kolejne spotkania. W finale konferencji wschodniej nie potrafili zatrzymać Jamesa, ale poskromili Cavaliers grą zespołową, w której bardzo ważną funkcję pełnił Lewis. Nieufni w siłę Magic zaczęli podziwiać, a ci którzy drużynę Gortata lekceważyli, zaczęli ostrzegać Lakers.

Zespół z Los Angeles to wizytówka NBA - grali tam m.in. inteligentny snajper Jerry West, którego sylwetka widnieje w logo ligi, najlepszy strzelec w historii Kareem Abdul-Jabbar, zdobywca 100 punktów w jednym meczu Wilt Chamberlain i twórca spektakularnego stylu gry showtime Magic Johnson. Teraz liderami są wielki trener Phil Jackson, który w ubiegłej dekadzie stworzył potęgę Chicago Bulls z Michaelem Jordanem, i następca tego ostatniego Kobe Bryant. Za nimi stoją Pau Gasol, Lamar Odom i Andrew Bynum.

Lakers są faworytami, większość ekspertów typuje ich zwycięstwo 4:2. Ale na razie ten sezon jest magiczny...

Kiedy i jak oglądać?

W finale gra się do czterech zwycięstw systemem 2-3-2. Dwa pierwsze mecze odbędą się w Los Angeles, potem rywalizacja przenosi się do Orlando, gdzie na pewno odbędą się dwa kolejne spotkania. Jeśli będzie potrzebny mecz nr 5, odbędzie się on także w hali Magic. Ewentualne spotkania nr 6 i 7 rozegrane zostaną w Los Angeles.

Plan meczów - 4.06: Los Angeles, transmisja w Canal+ Sport od 2.45 w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego. 7.06: Los Angeles, C+ Sport od 1.45 z niedzieli na poniedziałek. 9.06: Orlando, C+ Sport od 2.45 z wtorku na środę. 11.06: Orlando, C+ Sport od 2.45 z czwartku na piątek. Jeśli będzie konieczne - 14.06: Orlando, C+ Sport od 1.45 z niedzieli na poniedziałek. 16.06: Los Angeles, C+ Sport od 2.45 z wtorku na środę. 18.06: Los Angeles, C+ Sport, 2.45 z czwartku na piątek.

W finale Gortat będzie grał większą rolę? - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.