Magic przegrali z mistrzami, Gortat bez punktu

Orlando Magic nie potrafili sforsować świetnej obrony Boston Celtics i przegrali u siebie z mistrzami NBA 80:90. Marcin Gortat grał osiem minut, ale nie oddał żadnego rzutu.

Blog Łukasza Ceglińskiego: Obrona mistrzów, czyli Magic bezradni

Polski środkowy zaliczył epizody w każdej kwarcie - ich efektem były dwie zbiórki w obronie, przechwyt i dwa faule. Gortat nie oddał żadnego rzutu, choć raz po podaniu Hedo Turkoglu powinien skończyć akcję lewym półhakiem. Piłkę wybił mu jednak Paul Pierce.

Gortat kilka razy pozwolił na zbiórki w ataku aktywnym pod tablicą Kendrickowi Perkinsowi i Glenowi Davisowi. Takie wpadki zdarzały się także słabszemu niż zwykle Dwightowi Howardowi.

Celtics w lepszym rytmie

Do spotkania na szczycie NBA oba zespoły podchodziły w innym rytmie - Celtics, po kiepskim momencie, w którym przegrali aż 7 z 9 meczów, doszli do siebie i zwyciężyli w sześciu kolejnych spotkaniach. W Orlando zagrali z marszu, bo dzień wcześniej mieli spotkanie w Miami (pewna wygrana 98:83).

Z kolei Magic, po siedmiu zwycięstwach z rzędu, po znakomitym tournee po zachodzie USA (wygrane z San Antonio, Sacramento, LA Lakers i Denver), mieli aż cztery dni przerwy. Byli nieco rozluźnieni, bo trener Stan van Gundy zmodyfikował plan treningowy tak, aby lider zespołu Dwight Howard mógł uczestniczyć w Waszyngtonie w zaprzysiężeniu Baracka Obamy.

Czy ten inny rytm gry w ostatnich dniach miał kluczowe znaczenie dla gry obu drużyn? Wydaje się, że tak, bo Magic prezentowali się zupełnie inaczej niż w poprzednich spotkaniach.

Przede wszystkim - pudłowali z dystansu. Koszykarze, którzy w całej lidze najlepiej trafiają za trzy punkty, w pierwszej połowie wykorzystali tylko 3 z 14 prób, a w sumie - 7 z 22. Regularnie udawało się to tylko wysokiemu Turkoglu - pozostałym strzelcom trudno było trafiać rzuty pod presją. Drużyna, która w czterech ostatnich wyjazdowych meczach wykorzystała aż 60 ze 113 prób, straciła wielki atut.

Świetny sezon Orlando Magic - czy są szanse na tytuł?

Wydajni mistrzowie

Straciła, bo Celtics bardzo dobrze bronili. Mistrzowie NBA są najlepsi w lidze pod względem "wydajności defensywnej" - na 100 posiadań piłki rywala pozwalają mu zdobyć 96,7 punktu. Magic w porównaniu z poprzednim sezonem zrobili w defensywie ogromny postęp i w tej klasyfikacji są na trzeciej pozycji (97,5), ale w czwartek to goście robili z obrony lepszy użytek.

W ataku Celtics - inaczej niż w spotkaniu z Miami - w ogóle nie próbowali rzucać z dystansu. Taktyka Magic nie wymuszała na nich wykorzystywania miejsca na obwodzie, więc goście w całym meczu oddali zaledwie sześć rzutów za trzy.

Koszykarze z Bostonu często punktowali za to z półdystansu lub kilku metrów - w pierwszej połowie trafiał szczególnie Pierce (w sumie 27 punktów), swoje zrobił też Rajon Rondo, który w pojedynku rozgrywających przyćmił na początku meczu Jameera Nelsona. Goście prowadzili od początku meczu. W drugiej połowie ich przewaga sięgała kilkunastu punktów.

Magic jak z Pistons

Celtics, w porównaniu z tym, czego doświadczali Magic, w ataku grało się dość łatwo. Akcja w połowie trzeciej kwarty, kiedy Pierce minął Turkoglu i wobec braku pomocy z łatwością wsadził piłkę do kosza, była najbardziej wymownym przykładem defensywnego rozkładu Magic w tym meczu.

Gospodarze nie przeforsowali swojego stylu gry w ataku, który polega na odciążeniu obwodu "za pomocą" Howarda. Sam środkowy Magic w ataku grał słabo (11 punktów, 4/10 z gry, 4 straty), a na dodatek łapał niepotrzebne przewinienia.

Momentami gra Magic przypominała szamotanie się w zeszłorocznej przegranej serii play-off przeciwko Detroit Pistons. Bezproduktywny Howard, Rashard Lewis wyłączony na obwodzie i zmuszony do nielubianej przez siebie gry bliżej kosza. Robiący furorę w ostatnich tygodniach Nelson przez trzy kwarty był zupełnie niewidoczny.

Davis lepszy niż Howard

Koszykarze z Orlando straty zmniejszali przeważnie po trójkach Turkoglu. Ale w takich momentach geniusz pokazywali Pierce albo Ray Allen i Magic nie mogli dojść naprawdę blisko Celtics.

Testem ostatecznym miała być końcówka - na wyjazdach przeciwko Spurs i Lakers właśnie w ostatnich kwartach Magic wyrywali wygraną. Jednak w czwartek zamiast pogoni gospodarzy doszło do popisu rezerwowego środkowego Celtics Glena Davisa.

Mierzący 206 cm wzrostu, a ważący aż 131 kg zawodnik imponował agresywnością pod koszem i skutecznością z półdystansu. Davis wykorzystywał problemy z faulami Howarda grając przeciwko niemu w różny sposób - m.in. trafiając z kilku metrów przodem do kosza. Howard, który sam w takich akcjach czuje się niepewnie, był bezradny. 16 punktów Davisa to jego najlepszy wynik w tych rozgrywkach.

Świetny sezon Orlando Magic - czy są szanse na tytuł?

Najgorsi Magic w sezonie

W ostatnich minutach błysnął Nelson i Magic zmniejszyli straty do 75:82, ale z półdystansu trafił Davis po podaniu Rondo. Rozgrywający Celtics skończył mecz z gorszymi statystykami niż Nelson, ale to właśnie on bardziej pomagał drużynie w pierwszej połowie, kiedy ważyły się losy meczu.

Gospodarze zakończyli swoją serię siedmiu wygranych. Magic trafili tylko 26 z 68 rzutów z gry (38 proc.) i zdobyli najmniej punktów w tym sezonie. Wcześniej rzucili 82 punkty na wyjeździe Pistons (przegrali do 88). Te dwa mecze pokazują, że - pomimo świetnego bilansu w sezonie zasadniczym - o dobre wyniki w play-off Konferencji Wschodniej będzie Magic szalenie ciężko.

Orlando - Boston 80:90. Kwarty: 19:24, 17:20, 18:21, 26:25.

Orlando: Turkoglu 22 (4), Lewis 20 (1), Nelson 17 (1), Howard 11, Lee 0 oraz Redick 6 (1), Johnson 4, Battie 0, Gortat 0, Bogans 0.

Boston : Pierce 27, Garnett 16, Allen 12, Rondo 9, Perkins 7 oraz Davis 16, Scalabrine 3, House 0, Powe 0, Pruit 0.

Czołówka wschodu

Orlando Magic i Marcin Gortat gotowi na mistrzostwo NBA?

Orlando Magic z Marcinem Gortatem w składzie grają w tym sezonie znakomicie. Ale czy są zespołem na miarę mistrzostwa NBA? - analizuje koszykarski komentator Sport.pl Łukasz Cegliński. Przeczytaj całą analizę ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.