Fruwając pod koszem: Zaczarowany bajek świat

Jeśli do trzech razy sztuka, to Marcin Gortat nie mógł trafić lepiej. Jego Orlando Magic pisane są rzeczy wielkie.

Zielone tracą na wartości ?

O klubie z miasta Myszki Miki od początku wiadomo było, że jest w czepku urodzony. W 1992 roku wygrał numer 1 w loterii, której pierwszą nagrodą był center zdarzający się raz na sto lat - Shaquille O'Neal. A na dodatek wygrał numer 1 jeszcze rok później - zamieniony na Penny Hardawaya, fenomenalnego rozgrywającego porównywanego z Magicem Johnsonem. Przyszłość wydawała się jasna i okraszona serią mistrzowskich tytułów. A pierwszy z nich nadejść miał w roku 1995.

W ówczesnym półfinale Konferencji Wschodniej Magic rozbili chicagowskie Byki, z wracającym po baseballowej przerwie Michaelem Jordanem. Byli potęgą. W pierwszym meczu finałów prowadzili z Houston Rockets, i do zwycięstwa brakowało im tylko tego, by kilka sekund przed końcem Nick Anderson trafił jeden z czterech rzutów wolnych. Spudłował wszystkie. Rockets wyrównali, przeważyli w dogrywce, skradli młodzikom z Orlando pewność siebie, wygrali trzy następne mecze i cały finał do zera. Rok później na Wschodzie rządził już znów Jordan. Zniechęcony O'Neal zdecydował się szukać szczęścia w Kalifornii. Magic w zamian nie dostali nic, i z dnia na dzień osunęli się w przeciętność.

Drugą próbę wejścia na szczyt podjęli w 2000 roku. Sprawnie zaplanowane cięcia kosztów pozwoliły im wejść w sezon transferowy z budżetem umożliwiającym zatrudnienie aż dwóch supergwiazd. Na pierwszy ogień poszedł Tim Duncan - i ludziom z miasta Myszki Miki już niemal, niemal udało się go uwieść. Z odsieczą dla San Antonio pospieszył David Robinson - przerwał urlop, dorwał gdzieś Duncana i dosłownie w ostatniej chwili wybłagał przedłużenie kontraktu ze Spurs.

Niezrażeni tym Magic zatrudnili dwie inne gwiazdy: młodziutkiego Tracy McGrady'ego i doświadczonego Granta Hilla. Zapowiadało się, że będzie to najmocniejszy duet na Wschodzie. Niestety - przez kolejne cztery lata McGrady grał solo. Hill przeleżał je w szpitalach, próbując złożyć w całość swą połamaną stopę i kostkę. A gdy wrócił, McGrady'ego już nie było - zarządzający wtedy Orlando Magic specjalista od hokeja oddał go do Houston w jednym z bardziej bezsensownych transferów wszech czasów.

Jeden z tamtych, nieudanych, sezonów przyniósł jednak Magic kolejny pierwszy wybór w drafcie. I zaczęli budować potęgę po raz trzeci. Zaryzykowali - zamiast sprawdzonego solidnego skrzydłowego Emeki Okafora wzięli mało znanego, mocarnego osiemnastolatka tuż po ogólniaku. Tym razem ryzyko się opłaciło: Dwight Howard, choć nigdy nie będzie "drugim Shaqiem" (jest od swego wielkiego poprzednika o 5 cm niższy i o dobre 20 kg chudszy), wyrósł na najlepszego centra w NBA.

Potrzeba było kilku lat, by Howard dorósł, by wzmocnić pierwszą piątkę, znaleźć wartościowych zmienników (ukłony dla Marcina Gortata) i zatrudnić trenera, który umie z tych klocków zbudować coś nadzwyczajnego. W tym roku jednak Magic dołączyli do ligowej elity.

Właśnie zakończyli triumfalne tournée na Zachodzie, gdzie pokonali liderów trzech dywizji: San Antonio Spurs, LA Lakers i Denver Nuggets. Bilans zwycięstw i porażek (33-8) mają dziś najlepszy w NBA - tuż przed Cavaliers LeBrona Jamesa i Lakersami Kobe Bryanta - a także najlepszy w całej historii klubu. Tylko raz szło im równie dobrze: w roku 1995, zakończonym awansem do finałów.

Na co stać dzisiejszych Magic, najlepiej widać było w dwóch ostatnich meczach na Zachodzie. Z Lakersami wygrali siłą i determinacją: Dwight Howard (25 pkt, 20 zbiórek) porozstawiał po kątach centrów z LA; twarda obrona Magic spowodowała, że Kobe spudłował osiem z dziewięciu ostatnich rzutów.

Kilka dni wcześniej rywal był łagodniejszy, więc i taktyka inna. W wygranym 139:107 pojedynku z Sacramento rozstawieni na obwodzie bombardierzy rozstrzelali się jak nikt nigdy w historii NBA. Pięć "trójek" trafił rozgrywający Jameer Nelson, po cztery Keith Bogans i J.J. Redick, po trzy Rashard Lewis i Hedo Turkoglu. Łącznie brygada z Orlando trafiła 23 trójki, bijąc rekord ligi. - To było fenomenalne - przyznał trener Magic Stan Van Gundy.

- Marzyłem o tym żeby przywrócić tu trochę tej starej magii. Kiedy trafiłem do Orlando, na nasze mecze nikt nie przychodził, nikt o nas nie pisał. Dziś jest inaczej. Ale na koniec sezonu, kiedy nadejdzie czas, że ktoś podniesie do góry puchar, to chcę, żebyśmy to byli my - mówi Howard. A Dwight od dziecka ma taki zwyczaj, że jak sobie coś postanowi, to zapisuje to na kartce, umieszcza ją nad łóżkiem i prędzej czy później ten cel osiąga.

Kronika towarzyska

Ulubionym koszykarzem Dwighta Howarda jest Michael Jordan. Jego ulubionym DVD jest trzypłytowy box "Ultimate Jordan". Drugą ulubioną dyscypliną sportu są kręgle. A ulubionym filmem - "Gdzie jest Nemo?".

Vince Carter (New Jersey) był świadkiem wodowania Airbusa na rzece Hudson, Okna jego mieszkania wychodzą na rzekę. - Siedziałem sobie w sypialni i patrzyłem przez okno, gdy dokładnie naprzeciw mnie uderzył samolot. Wyglądało to jak w kinie. Nie mogłem w to uwierzyć.

Rozwód Dwyane'a Wade'a z żoną Siohvaughn staje się coraz barwniejszą pożywką dla tabloidów. Siohvaughn w pozwie twierdzi, że Dwyane zdradzał ją wielokrotnie, zaraził chorobą weneryczną (niczym groźnym, ale jednak), miesiącami nie odzywał się do swoich synków oraz roztrwonił olbrzymie sumy pieniędzy - kupując swojej mamie kościół, finansując jedną z konkubin, dając dostęp do kont krewnym i znajomym. Żona Wade'a domaga się wyłącznego prawa do opieki nad dziećmi oraz publicznego ujawnienia nazwisk wszystkich kochanek koszykarza.

Kłopoty ma też center NYK Eddy Curry. Będzie miał proces o mobbing i molestowanie seksualne. Rzekomą ofiarą Eddy'ego jest jego były szofer Dave Kuchinsky. Dave twierdzi, że rozebrany do rosołu Eddy zachodził go znienacka i szeptał zachęcająco: "Dotknij mnie". Kiedy indziej dla odmiany go obrażał, nazywając m.in. "białym niewolnikiem" albo "arcymistrzem Ku-Klux-Klanu". Albo groził naładowanym pistoletem. Bardziej pikantne szczegóły można znaleźć na naszym blogu.

Zbliża się półmetek sezonu. Ponad 30 zwycięstw przy mniej niż 10 porażkach mają Los Angeles Lakers, Cleveland Cavaliers, Orlando Magic oraz Boston Celtics. Po raz pierwszy w historii NBA taka sztuka udała się aż czterem drużynom jednocześnie.

W meczu z Dallas Chris Paul zaliczył 33 punkty, 10 zbiórek, 11 asyst i 7 przechwytów i ośmieszył swojego vis-a-vis Jasona Kidda.

Ciekawostki

20-10 - bilans Phoenix Suns w meczach, w których Shaq grał. 2-5 - w meczach bez Shaqa.

23 punkty, 10,2 zbiórki - średnie Shaquille'a O'Neala w ostatnich 12 meczach. Tak dobrze Shaq grał ostatnio cztery lata temu.

72 proc. - skuteczność Shaqa z rzutów wolnych w tych 12 meczach (trafił 80 razy ze 111 prób). Jego najlepszy wynik w skali całego sezonu to 62 proc.

Shaq zaliczył nawet serię 12 trafionych wolnych z rzędu. W nagrodę nazwał się "Shaqovic" - bo każdy, kto ma nazwisko kończące się -vic, jest przecież świetnym strzelcem. Ciekawe, prawda?

Tako rzecze Shaq

- Położyli na mnie kreskę. Stary jest, nic już z niego nie będzie. Ale dziś robię rzeczy, których nie mogłem robić w zeszłym roku, bo mój mięsień w tyłku nie działał - o swej zaskakująco dobrej formie.

Złota myśl

- Dwight jest wielki, ale nie jest Shaqiem. Shaq jest górą. Nie twierdzę, że Howard jest kretowiskiem, ale górą też nie jest - Phil Jackson o Dwighcie Howardzie.

Więcej felietonów Fruwając pod koszem - czytaj tutaj ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.