NBA. Wizards krok od drugiej rundy play-off. Gortat będzie sam pod koszem?

Washington Wizards już w piątek mogą zapewnić sobie awans do półfinału Konferencji Wschodniej. Muszą - tylko albo i aż - wygrać z Atlanta Hawks na wyjeździe.

Środowy mecz numer pięć był zacięty, jego losy ważyły się do ostatnich sekund, ale ostatecznie to Wizards wygrali różnicą czterech punktów i teraz mają dwie szanse, by zapewnić sobie miejsce w drugiej rundzie play-off. Z punktu widzenia drużyny z Waszyngtonu i stanie się to szybciej, tym lepiej, ale w tej serii jeszcze żadna z drużyn nie wygrała na parkiecie rywala. Wizards, by awansować już w piątek, będą musieli zwyciężyć w Atlancie. W innym przypadku zmierzą się po raz kolejny - w niedzielę w Waszyngtonie. W Atlancie wygrać nie będzie łatwo tym bardziej, że rywale grają o przedłużenie sezonu.

Długie minuty Gortata

W tej serii kluczowa rywalizacja odbywa się pod koszami. Zespół, który zdobywał więcej punktów spod obręczy, wygrywał mecz. A bliżej kosza Wizards w piątek mogą mieć problemy, bo Marcin Gortat prawdopodobnie nie będzie miał zmiennika. Kontuzjowani są Ian Mahinmi i Jason Smith.

Francuz w play-off jeszcze nie zagrał ani minuty. Zmaga się z kontuzją łydki i jego występ w piątkowym spotkaniu jest wykluczony. Smith, który w końcówce sezonu okazał się ważnym zmiennikiem, w meczu numer pięć także doznał urazu łydki i jego występ stoi pod znakiem zapytania. Trener Scott Brooks decyzje podejmie prawdopodobnie tuż przed meczem.

Bez względu na to, czy Smith zagra czy nie, Marcin Gortat może być pewny, że jeśli nie nałapie zbyt wielu fauli, z parkietu zejdzie co najwyżej na chwilę odpoczynku. Ale do długiego grania w tym sezonie Polak jest przyzwyczajony. Jego średnia z sezonu to 31,2 minuty, w play-off wzrosło to do średnio 34 minut. W środę po parkiecie biegał przez aż 39 minut.

Dlaczego przestał trafiać?

Gortat serię z Hawks zaczął od świetnej formy w ataku - w dwóch pierwszych meczach zdobył po 14 punktów, ale później trafianie do kosza już nie było dla niego takie łatwe. W trzech ostatnich spotkaniach uzbierał w sumie dziewięć punktów. Dlaczego? Hawks zmienili swoją grę w obronie. - W pierwszych dwóch meczach dzięki Johnowi Wallowi Gortat musiał w zasadzie tylko złapać piłkę i umieścić ją w koszu. Staramy im się to uniemożliwić, zmusić ich do trudniejszych rzutów. Lepsze to niż jego łatwe punkty spod kosza - stwierdził Dwight Howard, środkowy Hawks.

W Wizards nikt do Gortata pretensji nie ma o to, że do kosza tak często w ostatnich meczach nie trafiał. - Marcin zbiera i dzięki niemu nasz atak funkcjonuje. Wiem, że chciałby więcej rzucać, a ja chciałbym mu to umożliwić. Ale trzeba brać to, co ci daje mecz. A oni nie dają mu zbyt wielu szans, bo Howard nie rusza się spod kosza, więc to my mu musimy wykreować okazję do zdobywania punktów, ale mi się podoba to, jak on gra - mówi trener Scott Brooks.

- Każdy chce być aktywny w ataku i ja to rozumiem. Przez 11 lat mojej kariery w NBA byłem sfrustrowany swoją rolą w zespołach, ale to też jest część bycia w drużynie, trzeba się poświęcać - dodaje trener.

Polak jest doceniany za to jak gra, choć w podstawowym arkuszu statystycznym często jego wkładu dostrzec się nie da. Polak jednak swoimi zbiórkami, zbiciami piłki czy wreszcie zasłonami znacząco ułatwia grę swoim partnerom. Zwłaszcza ten ostatni element doprowadził do perfekcji. - Gdyby nie on, nie zdobywalibyśmy połowy naszych punktów - komplementował Polaka Bradley Beal.

W sezonie zasadniczym był liderem zasłon, po których jego koledzy rzucali punkty. Tzw. asyst zasłoną miał średnio 6,2 na mecz. W play-off ma ich średnio 10,6 (aż o trzy więcej niż drugi DeAndre Jordan). W ostatnim meczu z Hawks asystował w ten sposób przy 12 punktowych akcjach Wizards, w tym m.in. przy zwycięskim rzucie Johna Walla.

Piątkowego meczu Hawks - Wizards nie pokaże nc+. Stacja od godz. 2 będzie transmitować starcie Chicago Bulls z Boston Celtics. Po pięciu meczach prowadzą Celtics 3-2.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.