NBA. Fatalny początek Wizards. Co się dzieje z drużyną Gortata?

Sześć porażek w ośmiu pierwszych meczach, sfrustrowani gracze i trener na gorącym krześle - nie tak miał się zacząć sezon dla Washington Wizards, nowego klubu Marcina Gortata.

Play-off albo nic - taki cel przed zespołem postawili właściciele. Latem były szumne zapowiedzi i nadzieje, że to jest sezon, w którym Wizards wrócą do czołowej ósemki na wschodzie. Sytuacja wydawała się korzystna, bo wiele konkurencyjnych zespołów postawiło na przebudowę i odłożyło ambicje na grę w play-off odłożyły na bliżej nieokreśloną przyszłość. Gdy okazało się, że kontuzjowany jest Emeka Okafor, natychmiast sięgnięto po Marcina Gortata.

Początek sezonu szybko sprowadził graczy Wizards na ziemię. Zaczęło się od sześciu porażek w ośmiu meczach. Bilans mógł być znacznie lepszy, gdyby gracze z Waszyngtonu nie przegrali w zeszłą niedzielę zaciętego meczu z Oklahoma City Thunder. Byli o krok od sprawienia sensacji i wygrania trzeciego spotkania z rzędu. Spotkania, które mogłoby pozwolić drużynie uwierzyć w siebie. Tak się nie stało. W ostatnich czterech minutach meczu z Thunder Wizards roztrwonili 10-punktową zaliczkę, pozwolili Kevinowi Durantowi trafić rzut na dogrywkę, a w końcówce doliczonego czasu gry nie spudłowali dwóch rzutów na zwycięstwo.

Słaby atak, katastrofalna obrona

Porażki wzięły się jednak nie tylko z braku szczęścia, ale z całej serii błędów indywidualnych i zespołowych, które widać arkuszach statystycznych. Wizards zajmują 19. miejsce w efektywności ofensywnej w NBA (99,9 punktu na 100 posiadań) i dopiero 21. lokatę w efektywności defensywnej (tracą 103,4 punktu na 100 posiadań) - oznacza to, że klub Gortata ma gorszą obronę niż atak.

Jest to o tyle zaskakujące, że Wizards kończyli poprzedni sezon jako jeden z najlepiej broniących zespołów w lidze. Tegoroczne rozgrywki zaczęli w prawie niezmienionym składzie, ale w defensywie wyglądają, jakby grali ze sobą od kilku dni.

W ataku gra Wizards wygląda lepiej, co nie znaczy, że dobrze. Szybkie akcje Johna Walla, skuteczność Bradleya Beala oraz podkoszowa gra Gortata i Nene to kręgosłup ofensywy drużyny z Waszyngtonu. Świetny początek rozgrywek miał też Trevor Ariza. Gra Wizards traci impet, gdy na parkiecie pojawiają się zmiennicy. Przebłyski miewa Martell Webster, ale poza nim rezerwowi odgrywają marginalne role w ataku.

Trener Randy Wittman na razie dokonuje kosmetycznych zmian, wielkiego pożytku z nich jednak nie ma. Jeśli szybko wyniki zespołu się nie poprawią, Wittman może być jednym z pierwszych trenerów, którzy będą szukali nowego zajęcia.

Frustracja sięgnęła zenitu

Poziom frustracji w zespole jest ogromny. Po środowej porażce ze Spurs nie wytrzymał Brazylijczyk Nene, który ostro zrugał swoich młodszych kolegów, zarzucając im, że grają "pod statystyki, a nie dla zespołu".

- Żeby to było takie proste, że zawinili młodzi lub starzy. Wszyscy popełniliśmy błędy, ja jako trener i zawodnicy. Tu nie chodzi o to, by wskazywać na kogoś palcem. Po prostu musimy zacząć lepiej grać - mówi trener Wittman.

W piątek Nene przeprosił za swoją tyradę i wyjaśnił, o co mu chodziło. - To jest moja rodzina, to są moi kumple, z którymi idę na wojnę. Musimy być bark w bark, razem. Wiemy, co mamy robić, musimy grać twardo i wtedy wszystko będzie w porządku - tłumaczył w piątek swój wybuch.

- Nie możemy pozwolić, by takie rzeczy zdarzały się w naszej szatni, bo to nie ułatwia grania ze sobą. Na szczęście sprawa już załatwiona - mówił Al Harrington.

- To była chwila mojej słabości i frustracji. Wiem, że nikt w zespole nie jest zadowolony z porażek. Od teraz zmieniamy podejście. Będziemy więcej robić, a mniej o tym gadać. Zacznę od siebie - zapowiedział Nene.

Kalendarz korzystny, ale...

Po ośmiu meczach sezonu Wizards mają bilans 2-6 i obok Milwaukee Bucks są najgorszą drużyną na wschodzie, ale terminarz najbliższych tygodni jest dla nich dość łaskawy. Oprócz meczów ze zdecydowanie lepszymi Pacers i Timberwolves, zagrają z drużynami, które także są na etapie radzenia sobie z wewnętrznymi problemami. Cavaliers, z którymi zagrają w sobotę, a także Knicks czy Lakers, to drużyny w zasięgu Wizards.

Piszący o Wizards blog "Bullets Forever" uważa, że możliwy jest scenariusz, w którym zespół wygra 9 z 14 najbliższych meczów, będzie miał równy bilans zwycięstw i porażek i na początku grudnia znów będzie wśród drużyn liczących się w walce o play-off.

By tak się stało, Wizards muszą zacząć wygrywać. Od zaraz. Od sobotniego meczu z Cavaliers.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Czy Wizards awansują do fazy play off?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.