Kiedy Gortat będzie największy?

- Moje cele się rozwijają - mówił w wywiadzie w Sport.pl Extra Marcin Gortat, najlepiej zarabiający polski sportowiec i jedyny nasz koszykarz, który zrobił karierę w NBA. - Teraz marzę, aby być uważanym za najlepszego polskiego gracza w historii - sprecyzował. Kto jest nim teraz?

Mieczysław Łopatka to jedyny polski reprezentant gier zespołowych, który cztery razy zagrał na igrzyskach (Rzym, Tokio, Meksyk i Monachium w latach 1960-72). Ma też trzy medale mistrzostw Europy i tytuł króla strzelców mistrzostw świata w 1967 roku (jedynych, w jakich wzięli udział Polacy).

Większym wirtuozem od Łopatki był zmarły niedawno Janusz Wichowski. On w koszykówkę grał "zmysłowo", chciała go Barcelona, na NBA namawiali go gracze tej ligi. W odróżnieniu od mniej błyskotliwego, ale piekielnie regularnego Łopatki lubił improwizować, grał pięknie. Reprezentacyjne sukcesy w latach 60. odnosił u boku Łopatki.

Adam Wójcik, fenomen przełomu wieków, to jakby połączenie Łopatki z Wichowskim - mimo 209 cm wzrostu biegał, skakał, wręcz fruwał nad boiskiem. Trenował z Los Angeles Clippers, jako pierwszy Polak wystąpił w Eurolidze, w której potem reprezentował dwa największe polskie kluby - Śląsk i Prokom. Kiedy koszykówka w Polsce biła rekordy popularności, był jej największą gwiazdą - zagrał nawet w filmie.

W ME Wójcik grał trzykrotnie, medalu nie zdobył. Mistrzynią Europy w 1999 roku została za to Małgorzata Dydek - nie tylko jedna z najsłynniejszych, najlepszych i najwyższych koszykarek świata, ale też ikona dyscypliny znana od Ameryki po Australię - grała w Polsce, Francji, Hiszpanii, Rosji i w żeńskiej odmianie amerykańskiej NBA. Zmarła nagle w 2011 roku.

Łopatka, Wichowski, Wójcik, Dydek to także wielokrotni mistrzowie polskiej ligi. Od wszystkich zdobytych medali uginałyby się im szyje, ale większość młodych koszykarzy te medale prawdopodobnie bez wahania zamieniłaby na 400 spotkań i 3 tys. punktów w NBA, grę w finale tej ligi przeciwko Kobe Bryantowi, wielomilionowy kontrakt i status celebryty w Polsce. To wszystko ma Gortat.

Ale od kiedy podpisał kontrakt w NBA, opuścił dwa z trzech turniejów ME, w których mógł zagrać. Jeśli opuści te wrześniowe, na Słowenii, jeśli nie pokaże, że mu zależy na grze w reprezentacji - bez względu na jej poziom i wyniki - marzenia o pozycji najlepszego koszykarza w historii prawdopodobnie nie spełnią się już nigdy.

Czy więc zagra? - Decyzję podejmę za kilka miesięcy, po sezonie NBA. Trudno przewidzieć, w jakim punkcie kariery i życia prywatnego będę latem - mówił niedawno zawodnik.

Przyszły sezon będzie dla 29-letniego gracza ostatnim z pięcioletniego kontraktu wartego 34 mln dol. W lecie 2014 roku Gortat chciałby podpisać kolejną taką umowę, najpewniej ostatnią w karierze. Ale jego Phoenix Suns w ligowej hierarchii lecą na łeb na szyję, maleje też wartość Polaka, który gra słabiej niż rok temu. Dlatego Gortat zrobi wszystko, by w przyszłym sezonie wrócić na wyższy poziom.

Koszykarze NBA, którzy grają bez przerwy od listopada do połowy kwietnia albo dłużej, wakacje często wykorzystują na leczenie urazów, indywidualne treningi lub odpoczynek. Tym, którzy w sierpniu i wrześniu uczestniczą w napiętych grafikach kadr narodowych, zdarza się narzekać na początku rozgrywek NBA, że są zmęczeni, wypaleni, bez formy. W 2009 roku doświadczył tego Gortat, ale to było tuż po podpisaniu lukratywnej, długoletniej umowy. Czy teraz zaryzykuje przed podpisaniem nowej? Z jednej strony - 100 mln zł, z drugiej - gra dla reprezentacji, która nie ma szans na sukces z nim czy bez niego. Kto czuje się na siłach, aby rozsądzić za niego, co ważniejsze?

Ale jeśli Gortat chce osiągnąć swój deklarowany cel, jeśli chce mieć czyste sumienie, że zrobił wszystko, co w jego mocy, nie ma wyjścia. Musi zagrać w Słowenii.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.