Litwinom dobrze ułożył się początek meczu - bezbłędnie grał rozgrywający Mantas Kalnietis, który rzucił w pierwszej kwarcie osiem punktów, a podkoszowi wywierali presję na Gasola, podwajali go i zmuszali do prostych strat.
Pierwszą kwartę Litwni wygrali wysoko 24:15, ale zawalili początek drugiej.Hiszpanie stanęli mocno w obronie, odcinali rozgrywających od piłek na całym parkiecie. Navarro i Fernandez wyrywali piłki przy wprowadzaniu jej do gry, a pod koszem przebudził się Gasol. Efekt? 23 punkty rzucone z rzędu i pierwszy kosz Litwinów dopiero w siódmej minucie drugiej kwarty po rzucie Kleizy. - Mecz dobrze rozpoczęliśmy, ale później słabo broniliśmy, nie potrafiliśmy poradzić sobie z wyprowadzeniem piłki pod presją - mówił trener Ramunas Butautas.
W drugiej połowie Hiszpanie powiększali przewagę. Bronili nadal szczelnie, Litwini mieli spore problemy z organizowaniem ataków, bo najlepszy w pierwszej kwarcie rozgrywający - Mantas Kalnietis doznał urazu. Masażyści próbowali przywrócić go do gry, ale im się nie udało.
Litwini bardzo dobrze zbierali czternaście piłek w ataku, ale nie przełożyło się to na punkty - z ponowienia zdobyli tylko dziesięć.
- To był bardzo ważny mecz dla Paua. Rzucił 19 punktów, ale to co robił w obronie było kluczowe - mówił po meczu trener Sergio Scariolo.
Hiszpanie mimo zwycięstwa nie mogą być jeszcze pewni awansu do ćwierćfinału. Wszystko rozstrzygnie się w środowym meczu z Polską, a dużo zależy także od meczu Polski ze Słowenią. - Jesteśmy krok bliżej miejsca w, którym chcielibyśmy się znaleźć, albo trochę dalej od kłopotów, w które sami się wpędziliśmy - mówił Scariolo i zaraz dodał: - Mecz z Litwą był ważny, ale środowy mecz z Polską jest jeszcze ważniejszy.