EuroBasket 2013. Reprezentacja Polski w sosie słodko-kwaśnym. Będzie dobrze czy źle?

Najmocniejszy z możliwych skład, duet Gortat - Lampe, osoba trenera Dirka Bauermanna i wiara zespołu w swoją siłę skłaniają ku myśleniu, że Polaków stać w Słowenii na sukces. Historia, bardzo silni rywale oraz słabości na obwodzie i w rezerwach to argumenty świadczące przeciwko Polakom. Co na EuroBaskecie osiągną biało-czerwoni?

O EuroBaskecie prosto ze Słowenii tweetuje Łukasz Cegliński - @cegieu

- Mamy wszystko, czego potrzeba, by odnosić sukcesy. Bardzo dobrych, wysokich koszykarzy, i nie mówię tylko o Macieju Lampem i Marcinie Gortacie. Podobają mi się skrzydłowi, mamy dwóch bardzo dobrych rozgrywających. Nie można powiedzieć, że drużynie czegoś brakuje - ma podkoszowych i strzelców, nie jest stara, ale już doświadczona. Teraz chodzi o to, by te elementy poskładać - powiedział pod koniec lipca, na samym początku przygotowań, Dirk Bauermann.

Minęło pięć tygodni. Polacy rozegrali 11 sparingów, z których sześć wygrali. Z 17 zawodników Bauermann wyselekcjonował 12. Do pierwszego meczu z Gruzją (środa, 14.30) można już odliczać godziny.

Gdzie przed EuroBasketem jest reprezentacja Polski?

Europejski średniak

Turniej w Słowenii będzie dla Polaków czwartymi kolejnymi mistrzostwami Europy - w 2007 roku biało-czerwoni przegrali trzy spotkania i zostali sklasyfikowani na miejscach 13.-16. W 2009 roku w Polsce bilans 2-4 dał dziewiąte miejsce. Dwa lata temu na Litwie reprezentacja wygrała dwa spotkania, ale przegrała trzy i zajęła 17. pozycję. Cztery wygrane w tych trzech EuroBasketach to zwycięstwa z Bułgarią, Litwą, Portugalią i Turcją.

W eliminacjach, w 2010 oraz 2012 roku, Polska miała łączny bilans 10-6. Wygrywała z Gruzją, Bułgarią, Finlandią, Portugalią oraz dwukrotnie z Belgią, Albanią i Szwajcarią. Przegrywała Gruzją, Bułgarią, Portugalią, Finlandią i dwukrotnie z Belgią.

Reprezentacja Polski to średniak balansujący wokół 13. miejsca w Europie (w rankingu FIBA Europe biało-czerwoni są na 16. pozycji), który w 30 ostatnich meczach o punkty miał bilans 14-16, a w ćwierćfinale nie grał od 1997 roku. Tworzący trzon zespołu koszykarze urodzeni w latach 80. mają świadomość, że to ich ostatnia szansa na dobry wynik. Jeśli go nie będzie, z kadry zrezygnować może nie tylko już to zapowiadający kapitan Michał Ignerski.

Gortat, Lampe i ich moc

Ale kadra dawno nie była tak mocna jak teraz. Poza Szymonem Szewczykiem są w niej wszyscy najlepsi, z Marcinem Gortatem i Maciejem Lampem na czele. I to ta dwójka ma stanowić o sile drużyny w Słowenii - pierwszy to zakorzeniony już w NBA podstawowy gracz Phoenix Suns, drugi wiąże się właśnie z wielką Barceloną. Obaj zbliżają się do trzydziestki, mają już spore doświadczenia sportowe i życiowe, a także wzloty i upadki na boisku za sobą.

Gortat i Lampe komplementują się w mediach, deklarują współpracę na boisku, dobrze podają sobie piłki w ataku pozycyjnym, ich akcje momentami wyglądają wzorowo. Dwójka dryblasów z Łodzi to kandydaci na czołowy duet mistrzostw Europy - powie to każdy zawodnik, trener, kibic, ekspert. Ale wie to także każdy rywal.

- Któryś z nich, a najlepiej obaj, musi zagrać znakomicie, by zespół zaszedł daleko - mówi o Gortacie i Lampem Bauermann. - Oni muszą nas tam zanieść na swoich barkach - dominować w obronie, grać świetnie w ataku. Mamy innych dobrych zawodników, ale ta dwójka jest najważniejsza.

Od Gortata i Lampego zależy bardzo dużo. Trudno wyobrazić sobie zwycięstwa Polaków, jeśli ta dwójka będzie grała słabo, jeśli nie będzie koncentrowała na sobie obrony. Czy gracze, którzy w reprezentacji rozegrali wspólnie ledwie 14 meczów o punkty (ostatnio w 2010 roku), udźwigną presję? I, co równie istotne, czy obwodowi, szczególnie rezerwowi, będą im dostarczać piłki?

Co ze słabszym obwodem?

Na brak klasowych rozgrywających Polska cierpi od lat i świadczy o tym choćby to, że w szerokiej, 17-osobowej kadrze powołanej przez Bauermanna znaleźli się tylko Łukasz Koszarek i Krzysztof Szubarga. Obaj jadą na EuroBasket, konkurencji do walki o miejsce w składzie nie mieli żadnej. Żadnej.

Żaden z nich nie prezentuje też poziomu, który dawałby pewność nie tylko utrzymania ciężaru rozgrywania pod presją rywali, ale też wykreowania "czegoś z niczego" w sytuacji kryzysowej - wypracowania sobie pozycji do rzutu w końcówce akcji, uspokojenia gry w trudnym momencie itp. Koszarek gwiazdą jest tylko w lidze polskiej, w kadrze gra solidnie. Szubarga miewa przebłyski, ale jest nierówny.

Z pozostałych obwodowych graczy spokojnym można być tylko o Thomasa Kelatiego - doświadczonego, 32-letniego Amerykanina z polskim paszportem, który był najlepszym strzelcem biało-czerwonych na ME w 2011 roku. Kelati nie tylko trafia z dystansu, ale też dobrze, pewnie gra z piłką, wykorzystując zasłony. A po nich albo podaje, albo rzuca.

Atutem pozostałych obwodowych - Michała Chylińskiego, Adama Waczyńskiego i Przemysława Zamojskiego - jest rzut z dystansu. Raczej po otrzymaniu podania niż wykreowaniu sobie pozycji. Mateusz Ponitka, który na mistrzostwa jedzie po raz pierwszy, to gracz odważny, dynamiczny i z ciągiem na kosz, ale nie wiadomo, jak jego styl gry sprawdzi się na tak dobrym poziomie.

Wiara czyni cuda?

Polacy mają duży atut w osobie trenera, który natchnął ich do ciężkiej pracy i wiary w siebie. - By odnosić sukcesy, trzeba być pewnym swoich umiejętności, ale mieć także większą niż inne zespoły chęć do walki i determinację - tłumaczy Bauermann, który prowadził Niemców w finale ME, na mistrzostwach świata, na igrzyskach. Wszędzie tam, gdzie chcą dojść Polacy.

Bauermann dodaje: - Nie możemy przyzwyczajać się do myśli, że jak zagramy nieźle, ale nie awansujemy do kolejnej fazy, to będziemy mówić, że mieliśmy trudnych rywali. Grupa jest trudna, nawet bardzo, ale na mistrzostwa musimy jechać z nastawieniem, że awansujemy. I to nie z trzeciej pozycji, bo wtedy czeka nas arcytrudna walka o ćwierćfinał. Chcemy zająć pierwsze albo drugie miejsce - powtarza trener.

Powtarzają to także koszykarze. Z jednej strony można uznać to za optymizm dyżurny, bo przecież nie tylko koszykarze, ale sportowcy w ogóle przed każdym ważnym meczem czy turniejem powtarzają, że myślą tylko o wygranej, o awansie, o medalu. Ale z drugiej strony, obserwując reprezentantów Polski od lat, widać, że to nie tylko słowa. Że to coś więcej niż deklaracje.

- Podczas meczów były momenty, że trener mówił do jednego z nas: "Jesteś jednym z najlepszych rzucających w Europie". A potem ten zawodnik grał z większą determinacją i trafiał. Tego nam brakowało - pewności siebie i wiary we własne umiejętności. - mówi Michał Ignerski. - Imponuje i odpowiada mi spokój trenera. Wierzy w nas i wpaja nam, że potrafimy bronić i rzucać. Mamy myśleć, że jesteśmy najlepsi. Mamy być nieustępliwi, bezczelni, wręcz aroganccy. To przynosi efekty - dodaje Adam Waczyński.

C jak Ciężka. Grupa

Czy teoria zmieni się w praktykę, a przekonanie o własnej sile w liczbę punktów wyższą niż przeciwnika w bardzo silnej grupie C? W sparingach Polacy dość pewnie ogrywali średniaków (Gruzja, Izrael, Belgia, Włochy, Wielka Brytania, Szwecja), przegrywali z Izraelem (bez Lampego, Gortata i Kelatiego), Włochami i Hiszpanią (bez Gortata), Ukrainą (choć w czwartej kwarcie mieli 14 punktów przewagi) oraz z Turcją (w generalnym sprawdzianie przed EuroBasketem).

Ale nikt nie wie, co będzie, jeśli pojawi się prawdziwa presja. Ta w głowie, towarzysząca ważnym meczom o punkty, ale też ta na boisku, którą wywierają równie zdeterminowani, silni rywale. Teoretycznie - teoretycznie - Polacy są lepsi od Gruzji, z którą grają pierwsze spotkanie, oraz od Czechów, z którymi zagrają dzień później. Jest szansa na rozpoczęcie turnieju od bilansu 2-0.

Problem w tym, że to niczego nie daje - do drugiej fazy awansują trzy zespoły, a faworytami do promocji są Hiszpanie, Słoweńcy i Chorwaci. Polakom terminarz ułożył się o tyle dobrze, że po dwóch spotkaniach ze słabszymi rywalami mają dzień przerwy, a potem mecz z Chorwacją, która powinna być słabsza niż Hiszpania czy Słowenia.

Sobotni mecz z Chorwatami wygląda na kluczowy. Rywale to jednak 16. zespół światowego rankingu, a Polacy - 40. W zespole Jasmina Repesy zabraknie Marko Popovicia i Zorana Planinicia, ale są Roko-Leni Ukic, Bojan Bogdanović, Luka Zorić czy Ante Tomić, którzy w minionym sezonie błyszczeli w Eurolidze. Na ME Chorwacja awansowała z bilansem 8-0 w eliminacjach.

Plusy, minusy, Macedonia

Co Polska osiągnie na Słowenii? Podsumujmy: najmocniejszy z możliwych skład, duet Gortat - Lampe, osoba trenera i wiara zespołu w swoją siłę skłaniają ku myśleniu, że Polaków stać na sukces - wyjście z grupy, walkę o ćwierćfinał, a potem może nawet o miejsce w siódemce, czyli awans na mistrzostwa świata. Bauermann szanse na to ostatnie ocenia jednak na 10 proc.

Historia, bardzo silni rywale oraz słabości na obwodzie to argumenty świadczące przeciwko Polakom. Biało-czerwoni na ostatnich EuroBasketach wygrywali spotkania z wyżej notowanymi przeciwnikami (Litwa w 2009 roku, Turcja w 2011), ale to były raczej jednostkowe przypadki, po nich przychodziły już tylko porażki.

Jest jednak jeszcze specyfika turnieju, która nie wyklucza niespodzianek. Dwa lata temu Macedonia, na którą przed mistrzostwami nie stawiał absolutnie nikt, przegrała pierwszy mecz z Czarnogórą, a potem pokonała Chorwację, Grecję, Finlandię, Bośnię i Hercegowinę, Gruzję i Słowenię. Awansowała do ćwierćfinału, gdzie... wyeliminowała gospodarza, czyli Litwę! I zajęła czwarte miejsce.

Bauermann, poza Macedonią, przypomina też swój niemiecki zespół, w którym w 2005 roku zdobył na EuroBaskecie srebro. - Kto na te zespoły stawiał? Nikt! To były dobrze przygotowane drużyny, które wygrały kilka pierwszych spotkań, rozkręciły się. Ale czy lepsze od obecnej Polski? Nie! - mówi Dirk Bauermann.

Czy jego Polacy pójdą w ślady Macedonii?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.