Marczyński o wypadkach w kolarstwie. "Trochę skóry zostawiłem na asfalcie"
Bjorg Lambrecht uległ poważnemu wypadkowi na trasie 3. etapu Tour de Pologne. Na prostym odcinku drogi stracił panowanie nad rowerem i wpadł do rowu. Tam uderzył w betonowy przepust, który spowodował rozległe obrażenia klatki piersiowej i jamy brzusznej. Po blisko godzinnej reanimacji udało się przywrócić funkcje życiowe kolarza, który został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł na stole operacyjnym.
We wtorek o godz. 11:00, w kościele Sint-Willibrordus w Knesselare, odbył się pogrzeb belgijskiego kolarza. Ze względu na tłumy kibiców, których świątynia nie była w stanie pomieścić, umieszczono przed nią telebim, aby wszyscy mogli śledzić przebieg ceremonii. - Dzisiaj żegnamy się z Bjorgiem - napisał na swoim profilu na Twitterze zespół Lotto-Soudal, w którym ścigał się Belg.
- Straciliśmy wielki talent belgijskiego sportu - powiedział Tom Van Damm, przewodniczący Belgijskiego Związku Kolarzy. - Łączę się w bólu z jego rodziną i znajomymi. W Belgii straciliśmy ostatnio kilku kolarzy. Los był okrutny dla Bjorga. Gdyby upadł metr dalej, nadal byłby z nami.
- Wziąłeś udział w pierwszym wyścigu mając 10 lat, jechałeś na różowym rowerze. Lało jak z cebra, ale i tak zająłeś siódme miejsce. Nie możemy sobie poradzić z tą stratą. Pustka, jaką pozostawiłeś, jest nie do zniesienia - powiedziała matka kolarza. Jego ojciec dodał, że "Bjorg był jak magnes, przyciągał niesamowitą liczbę ludzi".
Lambrecht był jednym z najbardziej utalentowanych młodych belgijskich kolarzy. Profesjonalny kontrakt z Lotto Soudal podpisał w zeszłym roku, był również wicemistrzem świata do 23 lat. To druga śmierć w historii Tour de Pologne - w 1967 roku na trasie zginął Jan Myszak. 22-letni kolarz Legii Warszawa wziął udział w kraksie, w wyniku której doznał obrażeń głowy i zmarł w szpitalu kilka godzin później.