Wojciech Pszczolarski: "Myślę tylko o tym, żeby pojechać najlepiej, jak tylko się da."

Już za miesiąc w Pruszkowie wystartują Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym - 116. edycja zawodów, których tradycja sięga 1893 roku i jedno z najważniejszych wydarzeń sportowych, jakie w tym roku będzie miało miejsce w naszym kraju. O przygotowaniach do tej imprezy porozmawialiśmy z Wojciechem Pszczolarskim - aktualnym mistrzem Europy i brązowym medalistą z 2017 roku w wyścigu punktowym.
Zobacz wideo

 

Mariusz Czykier: Zacznijmy od twojego zamiłowania do toru. Nie szosa i plan kontraktu z którąś z worldtourowych ekip, do czego dąży większość kolarzy, ale właśnie jazda w kółko po torze. Skąd się to wzięło?

Wojciech Pszczolarski: Urodziłem się we Wrocławiu, w pobliżu toru kolarskiego – może to był jakiś znak? (śmiech). Ale tak naprawdę to zaczynałem swoją przygodę z kolarstwem od przełajów i szosy, trenując w Brzegu, z którego pochodzę. Dopiero podczas treningów okazało się, że jazda na torze i średnie dystanse wychodzą mi najlepiej i osiągam tam dobre rezultaty, postanowiłem więc rozwijać się w tym kierunku. Jeżdżę też w drużynie szosowej (w czeskiej ekipie Pardus–Tufo Prostejov – przyp. red.) i w miarę możliwości oczywiście ścigam się na szosie. Ale rzeczywiście – tor wciągnął mnie najmocniej.

MC: Wyspecjalizowałeś się w jeździe w wyścigu punktowym i w madisonie. Co w tych konkurencjach najbardziej ci odpowiada?

WP: Pasuje mi charakterystyka tych konkurencji: średni dystans i mocna, interwałowa praca. Przez jakiś czas trzeba jechać na maksimum możliwości, ale za moment mam chwilę na złapanie oddechu. I tak przez cały czas. W tym trybie pracy czuję się najlepiej, nie leżą mi na przykład krótkie sprinty i konkurencje czasowe.

MC: Przed nami rozgrywane pod koniec lutego mistrzostwa świata. Tym razem odbędą się na torze w Pruszkowie. Czujesz jakąś większą presję w związku z tym, że będziecie „u siebie”?

WP: Chciałbym podejść do mistrzostw świata jak do każdej innej imprezy: dobrze się przygotować i dać z siebie wszystko. Staram się przy tym zachować czystą głowę, nie myśleć za wiele o tym, gdzie jestem. Mam pracę do wykonania i będę chciał wykonać ją jak najlepiej, nieważne gdzie. Doping „własnej” publiczności na pewno pomaga, ale z drugiej strony oczekiwania kibiców też są wtedy większe, niż wobec innych zawodników. Dlatego najlepiej jest o tym za wiele nie myśleć. Mistrzostwa to mistrzostwa, trzeba pojechać najlepiej, jak się da. 

MC: Jak teraz wygląda twój proces przygotowań?

WP: Przeplatam wytrzymałościowe treningi na szosie z jazdą na torze. Nie da się osiągać dobrych rezultatów, trenując tylko na torze, więc staram się ten ostatni okres przygotowań mocno urozmaicać.  
 
Niedawno wróciłem z Calpe, gdzie trenowałem na szosie, bo u nas ze względu na pogodę nie ma niestety do tego dobrych warunków. Teraz startuję w wyścigu sześciodniowym w Berlinie, potem w Kopenhadze. To będą bardzo ciężkie wyścigi, zwłaszcza Kopenhaga, gdzie do przejechania jest aż 800 kilometrów, na sam początek aż 75-minutowa walka w madisonie. Zwykle jest to 45 minut, czasem 60, a tam aż 75. Będzie ciężko, ale to dobre przetarcie. W międzyczasie znów trochę szosy, a potem już mistrzostwa świata.  
 
W moim przypadku o tyle dobrze się złożyło, że nie muszę nigdzie daleko latać, trenuję w miarę blisko, więc nie czekają mnie utrudnienia, związane ze zmianą czasu. Mogę się maksymalnie skupić na przygotowaniach. 

MC: Czy sytuacja w PZKol wpływa jakoś odczuwalnie na cykl waszych przygotowań?

WP: W tym roku praktycznie w żaden sposób nas to nie dotyka. Przed rokiem owszem, dość mocno to odczuliśmy: nie mieliśmy pewności, czy wyjedziemy na imprezę, przygotowywaliśmy się za własne pieniądze, nie mając pewności, czy je odzyskamy. Ale proces finansowania reprezentacji został przez ministerstwo szybko uporządkowany i - mimo kłopotów Związku - dzisiaj możemy się skupić niemal wyłącznie na pracy, przygotowaniu, a potem starcie.

MC: Jakie cele stawiasz sobie na mistrzostwa?

WP: Na pewno będę walczył o jak najlepszy wynik w wyścigu punktowym (na mistrzostwach świata w Hong-Kongu w 2017 roku Wojciech Pszczolarski zdobył w tej konkurencji brązowy medal – przyp. red.) Chcielibyśmy też dobrze wypaść w madisonie w parze z Danielem Staniszewskim. To z pewnością nie będzie łatwe, bo mistrzostwa świata to najważniejsza impreza w roku i na pewno wszyscy będą świetnie przygotowani, ale nie ma co ukrywać: fajnie byłoby słuchać Mazurka Dąbrowskiego.

MC: Tego zatem życzę: Mazurka Dąbrowskiego, śpiewanego przez pruszkowską publiczność!

WP: Dobrze by było!

Wojciech Pszczolarski – rocznik 1991, karierę rozpoczynał w klubie Ziemia Brzeska. Jego specjalnością jest jazda w wyścigu punktowym, rozgrywanym na dystansie 40 kilometrów (160 okrążeń toru, na co dziesiątym okrążeniu rozgrywane są punktowane lotne finisze, dodatkowe punkty zdobywa się też za nadrobienie okrążenia nad rywalami). Pszczolarski jest dwukrotnym mistrzem Europy w tej konkurencji (2015, 2018) oraz brązowym medalistą mistrzostw świata w 2017 roku. Z sukcesem startuje również w madisonie (widowiskowy wyścig, rozgrywany w parach, w których jeden zawodnik walczy w stawce, drugi w tym czasie odpoczywa, a co kilka okrążeń zamieniają się rolami, przekazując sobie zmianę efektownym wypchnięciem). W tej konkurencji Wojciech Pszczolarski jest brązowym medalistą mistrzostw Europy z 2017 roku.

Mistrzostwa Świata w kolarstwie torowym Pruszków 2019 odbędą się w dniach 27 lutego – 3 marca 2019 na torze kolarskim Arena Pruszków. Zawody kobiet i mężczyzn będą rozgrywane w 10 konkurencjach (8 indywidualnych i 2 drużynowe), z których 6 to konkurencje olimpijskie (sprint indywidualny i drużynowy, keirin, drużynowy wyścig na dochodzenie, madison i omnium). W ciągu ostatnich 10 lat polscy kolarze torowi zdobyli na mistrzostwach świata 8 medali, w tym aż 5 złotych, a suma wszystkich medali, zdobytych w imprezach rangi mistrzowskiej (mistrzostwa świata, Europy oraz Igrzyska Olimpijskie) czyni z kolarstwa torowego drugą – po lekkoatletyce – najbardziej obfitą w medale dyscyplinę sportową w Polsce.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.