Tour de France. "Etap przyjaźni" wyjątkowo wcześnie. Zwycięzcą Dylan Groenewegen

Dylan Groenewegen z ekipy Lotto NL Jumbo wygrał najdłuższy, 231-kilometrowy etap Tour de France, z metą w Chartres. Na sprinterskim finiszu pokonał Fernando Gavirię (Quick-Step) i Petera Sagana (BORA-hansgrohe), który umacnia się na pozycji lidera klasyfikacji punktowej.

Powiedzieć o piątkowym etapie, że był niezbyt interesujący byłoby sileniem się na eufemizm. Był to po prostu 231-kilometrowy przejazd z Fougeres do Chartres – w większości senny, a momentami wręcz nudny. Większość kolarzy postanowiła potraktować go jako okazję do odpoczynku przed niedzielną jazdą po brukach, stąd i tempo wolniejsze nawet od tego, które organizatorzy zakładali w najostrożniejszym scenariuszu – peleton przyjechał spóźniony o kwadrans w stosunku do tych założeń.

Spodziewano się silnego bocznego wiatru, ale i ten nie dopisał. Peleton rozerwał się tylko raz, na niespełna 100 kilometrów przed metą, gdy kolarze AG2R próbowali wykorzystać silniejsze podmuchy do podzielenia grupy, ale gdy tylko droga skręciła i kolarze zaczęli jechać pod wiatr, cała stawka zjechała się z powrotem i peleton do mety jechał w całości. Jedyna poważna próba ucieczki, w którą zabrało się 10 zawodników, została już po kilku minutach skasowana przez peleton, swoich sił próbowało kilku pojedynczych kolarzy, ale i oni po jakimś czasie rezygnowali. Najdłużej przed peletonem jechał Yoann Offredo (Wanty Groupe-Gobert), który dwukrotnie próbował odjazdu i dwukrotnie doszedł do wniosku, że taka samotna jazda i utrata sił przed grupą, która nie nawiązuje specjalnej walki, a przed metą prawdopodobnie i tak zlikwiduje ucieczkę, nie ma większego sensu.

CHRISTOPHE ENA/AP

Z siódmego etapu zrobił się więc dość nieoczekiwanie „etap przyjaźni”, spędzony w dużej mierze na spokojnej jeździe i pogawędkach w peletonie. Obyło się też bez większych kraks, choć nieprzyjemny incydent przydarzył się Michałowi Kwiatkowskiemu, który przy dużej prędkości uderzył głową w kibica. Na szczęście bez poważniejszych konsekwencji dla naszego kolarza.

Peleton rozpędził się dopiero na ostatnich kilometrach, przed dość łatwym finiszem, rozgrywanym na szerokiej, pozbawionej ostrych zakrętów drodze. Grono kandydatów do zwycięstwa było dzisiaj dość szerokie, bo w tradycyjną już walkę Fernando Gavirii (Quick-Step) i Petera Sagana (BORA-hansgrohe) wmieszał się też Alexander Kristoff (UAE Team Emirates), który rozpoczął końcową walkę, oraz Mark Cavendish (Dimension Data), który znajdował się na znakomitej pozycji, ale w momencie, gdy wyprzedzał go Peter Sagan łańcuch w rowerze Brytyjczyka wyraźnie przeskoczył i pechowy ostatnio Cav stracił rytm i szansę na wysokie miejsce. Znakomicie natomiast rozegrał swój finisz Dylan Groenewegen z Lotto NL Jumbo, który objechał wszystkich lewą stroną i przez nikogo nie niepokojony wjechał przed Gavirię i nie oddał tej pozycji do samej linii mety. Groenewegen, którego świat lepiej poznał na ostatnim finiszu ubiegłorocznego Tour de France, najwyraźniej doskonale się odnalazł w roli zwycięzcy „etapów przyjaźni”. W tym roku ma okazję powtórzyć ten wyczyn jeszcze co najmniej jeden raz.

Groenewegen wygrywa 7. etap, Gaviria na drugim miejscu, Sagan – trzeci. W klasyfikacji generalnej bez zmian: nadal prowadzi Greg Van Avermaet (BMC), który dzięki wygranej dziś premii bonusowej powiększył o 3 sekundy swoją przewagę nad Geraintem Thomasem (Team Sky, +6”) i Tejay Van Garderenem (BMC, +8”). Najlepszy z Polaków Rafał Majka dziś znów przyjechał bardzo wysoko i w klasyfikacji generalnej zajmuje niezmiennie 9. miejsce, z 55 sekundami straty do Van Avermaeta.

CHRISTOPHE ENA/AP

Na ósmym etapie raczej nie powinniśmy się spodziewać wiele większych emocji, niż dzisiaj, choć znacznie krótsza, 181-kilometrowa droga z Dreux do Amiens być może będzie bardziej zachęcająca do zawiązania większej i być może w końcu skutecznej ucieczki. Niemniej raczej należy się spodziewać, że grupy faworytów będą pilnować niewielkich wciąż zaliczek czasowych, a jednocześnie utrzymywać niezbyt forsowne tempo, oszczędzając siły na niedzielny etap do Roubaix. Tam obraz i losy wyścigu mogą się istotnie zmienić.

Lubisz ciekawostki sportowe i niebanalne teksty. Wypróbuj nasz nowy newsletter. Zapraszamy, Łukasz Godlewski i Janusz Sadłowski

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.