Tour de France. Dan Martin wygrywa szósty etap. Rafał Majka zyskuje pozycję w klasyfikacji generalnej.

Irlandczyk Daniel Martin (UAE Team Emirates) przełamał nie najlepszą w tym sezonie passę swojego zespołu i po długim, samotnym finiszu zwyciężył 6. etap Tour de France na Mur de Bretagne. Rafał Majka kolejny etap przejechał bardzo czujnie, a po finiszu na piątej pozycji i stratach kilku kluczowych rywali, w klasyfikacji generalnej wskoczył na dziewiąte miejsce.

Pod wieloma względami 6. etap tegorocznej Wielkiej Pętli był podobny do poprzedniego. Tak jak wczoraj od peletonu oderwała się niewielka grupka kolarzy, w której znowu znaleźli się dwaj zawodnicy Direct Energie: Damien Gaudin i Fabien Grellier oraz Anthony Turgis (Cofidis), Laurent Pichon (Fortuneo-Samsic) i Dion Smith (Wanty-Groupe Gobert). I tak jak wczoraj (i jak na wszystkich wcześniejszych etapach) prowadziła ona wyścig przez większość 181-kilometrowej trasy z Brest do Mur de Bretagne, by na kilkanaście kilometrów przed metą zostać zlikwidowaną przez pędzący peleton. Podobnie jak wczoraj większość trasy upłynęła w miarę spokojnie, choć na niecałe 100 kilometrów przed metą, gdy kolarze wyjechali na fragment trasy, narażony na silnie wiejący wiatr, ekipa Quick-Step narzuciła mocne tempo i peleton rozerwał się na trzy części. Z tyłu zostało kilku kluczowych dla losów wyścigu kolarzy, między innymi Nairo Quintana (Movistar) i Adam Yates (Mitchelton-Scott), których ekipy musiały się solidnie napracować, żeby dołączyć do odjeżdżającej czołówki. Po kilkunastu kilometrach wszyscy – nie licząc ucieczki – jechali już razem i ten stan rzeczy utrzymywał się niemal do końca etapu.

Zdecydowanie inna była natomiast dzisiaj końcówka. Dwukilometrowy podjazd na Mur de Bretagne, o średnim nachyleniu 6,9%, był pokonywany przez kolarzy dwukrotnie. Za pierwszym razem na tyle spokojnie, że walczący o punkty w klasyfikacji górskiej Tom Skujins nie musiał się w ogóle silić na finisz – peleton go po prostu puścił do przodu. Gdy jednak na drugim podjeździe rozstrzygały się losy etapu, walka szła już na całego.

Do podnóża podjazdu peleton doprowadził Michał Kwiatkowski (Team Sky), który ciągnął całą swoją ekipę z zajmującym wysoką pozycję w generalce Geraintem Thomasem i liderem zespołu Christopherem Froome’m. Bardzo wysoko jechali kolarze z drużyny BORA-hansgrohe, pracujący na rzecz Petera Sagana i Rafała Majki, mocno z przodu pracowała też ekipa BMC, prowadząca aktualnego lidera wyścigu Grega Van Avermaeta i – tradycyjnie już – kolarze Quick-Step Floors, specjalizujący się w rozstrzyganiu na swoją korzyść wyścigów klasycznych. Wszystkich jednak uprzedził Daniel Martin, który zaatakował jeszcze na ponad kilometr przed metą, wypracował sobie niewielką przewagę i mimo pogoni ze strony peletonu nie oddał prowadzenia aż do samej kreski. Drugi dojechał Pierre Roger Latour (AG2R), na trzecim miejscu finiszował kolejny specjalista od klasyków - Alejandro Valverde (Movistar). Rafał Majka (BORA-hansgrohe) ukończył etap na miejscu piątym.

Szósty etap miał też kilku pechowców. Na kilka kilometrów przed metą defekty rowerów dopadły Toma Dumoulina (Sunweb) i Romaina Bardet, którym zabrakło czasu na dogonienie peletonu i złapali dzisiaj po kilkanaście sekund straty, a Dumoulin został dodatkowo ukarany 20 sekundami za nieprzepisową jazdę za samochodem. Dzięki temu w klasyfikacji generalnej awansował o jedno oczko Rafał Majka, który zajmuje obecnie dziewiąte miejsce, z 52 sekundami straty do Van Avermaeta, który pozostaje liderem wyścigu.

W piątek Tour de France wraca na płaskie tereny i podróżować będzie drogami na pograniczu Kraju Loary i Normandii. Siódmy etap będzie mierzył 231 kilometrów i prowadził będzie z Fougeres do Chartres. Finisz bez wątpienia będzie należał do sprinterów, zatem wielce prawdopodobne jest, że znów zobaczymy walkę Fernando Gavirii z Peterem Saganem. Może tym razem włączy się w nią jeszcze ktoś inny? Kittel? Greipel? Kristoff? Cavendish? Wszystko się rozstrzygnie w piątek 13-go, około godziny 17:30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.