Kolarstwo. Wadecki: Kwiatkowski jest wymieniany za Saganem, ale ma teraz przewagę. Jaką? Bodnara

- Atmosferę w ekipie mamy bojową. Nie mogliśmy się doczekać tego startu - mówi Piotr Wadecki, trener reprezentacji Polski kolarzy. W niedzielę w Bergen sześciu naszych zawodników ma pojechać tak, by po raz drugi w karierze mistrzem świata został Michał Kwiatkowski. - Wśród faworytów jest wymieniany jako drugi, za Saganem, ale to Michał ma teraz przewagę. Jaką? Sagan większość wyścigów w karierze wygrał mając przy sobie Maćka Bodnara, a w tej chwili Maciek jest przy Michale - mówi Wadecki

Łukasz Jachimiak: O tym, że Michał Kwiatkowskim będzie walczył w Bergen o swój drugi tytuł mistrza świata w karierze mówił Pan już wiosną, gdy pokazywał świetną formę w klasykach. Jak spędziliście ostatnie godziny przed tą niedzielną walką w wyścigu ze startu wspólnego?

Piotr Wadecki: W sobotę byliśmy na trwającej półtorej godziny przejażdżce, zrobiliśmy 45 kilometrów, czyli było spokojnie. Upewniliśmy się, że wszystko jest w porządku. Przejechaliśmy się w pełnym składzie, bo dopiero w piątek dotarli do nas Michał Gołaś, Łukasz Wiśniowski i Paweł Poljański. Cała szóstka jest w dobrej dyspozycji, wszyscy są przygotowani, zwarci. Później w hotelu oglądaliśmy wyścig elity kobiet. Chcieliśmy widzieć, jak się wszystko rozgrywa w ładnej pogodzie, kiedy droga jest sucha.

Potrenowaliście w słońcu, którego w Bergen jest zaskakująco dużo, a podobno wolelibyście, żeby padał deszcz?

- Pogoda jak na Bergen zrobiła się fantastyczna, a Michał radzi sobie znakomicie w deszczu, bo świetnie jeździ technicznie. Ale i w wysokiej temperaturze, w słońcu on sobie poradzi.

Do przejechania kolarze mają 267,5 km. To pewnie sześć-siedem godzin wysiłku, chyba więc jest szansa zmęczyć rywali, kiedy samemu jest się w świetnej dyspozycji?

- To prawda. Oczywiście łatwiej byłoby ich zmęczyć, gdyby padało, ale z drugiej strony jeśli się spełni prognoza i przez cały czas będzie ładnie, to wszystkim lepiej będzie się wyścig oglądało. A kibiców jest tu mnóstwo.

W Bergen jedziemy w „szóstkę” – jak bardzo ogranicza Wam to opcje taktyczne?

- To jest utrudnienie głównie takie, że „dziewiątką” moglibyśmy lepiej kontrolować wyścig. Ale nie rozpaczamy, po prostu to nie my będziemy na swoje barki brać kontrolę, zrobią to Norwegowie, Włosi, Belgowie. Te narodowości będą prowadzić rywalizację, my będziemy obserwować, co się dzieje i jechać czujnie. Na tyle, żeby Michał był w decydującym ataku, który według naszych ocen nastąpi na ostatniej rundzie.

Czyli na pewno nie będziemy prowadzić wyścigu, tak jak trzy lata temu w Ponferradzie, gdzie Kwiatkowski zdobył złoto?

- Nie ma takiej możliwości, bo sześciu a dziewięciu zawodników to jest za duża różnica. Chcemy do samego końca zrobić wszystko, żeby Michał jechał w jak największym komforcie, żeby został dowieziony wśród najlepszych do momentu, w którym na dobre zacznie się walka o medale. On do tego momentu musi być jak najbardziej świeży, musi stracić jak najmniej sił w początkowej fazie wyścigu, żeby móc odpowiedzieć na ataki najgroźniejszych rywali albo żeby sam mógł skonstruować jakąś akcję na ostatniej rundzie. Idealnie by było, żeby jeszcze wtedy któryś z kolegów z nim był, może Maciek Paterski, może Michał Gołaś.

Mówi Pan, że spodziewacie się ataku na ostatniej rundzie, a dojazd do mety całego peletonu i finisz sprinterski, w którym Kwiatkowski już nie miałby wielkich szans, wykluczacie, bo za dużo jest mocnych kolarzy, którzy nie chcą takiego wariantu?

- Wyścigi elity na mistrzostwach są trudne do przewidzenia, bo są bardzo długie. Do przejechania jest grubo ponad 200 kilometrów, a po 200 kilometrach mocno jadą już tylko naprawdę silni kolarze. W Bergen początkowo myśleliśmy, że ta runda [ma 19,1 km, po pokonaniu 39,5 km od startu kolarze przejadą ją 11 razy] wcale nie jest trudna, spodziewaliśmy się, że do mety przyjedzie razem spora grupa, w której będzie większość sprinterów. Ale wyścigi do tej pory rozegrane pokazują, że wcale nie jest tak łatwo. Na tych rundach robi się wiele grupek, peleton można bardzo mocno rozrzedzić. Na pewno Włochom będzie zależało na tym, żeby do mety przyjechała duża grupa, bo mają trzech sprinterów. W takim wariancie o zwycięstwo walczyliby Elia Viviani, Mateo Trentin i Sonny Colbrelli. Czyli oni będą się starali jechać tak, żeby robić ten wyścig jak najmniej trudnym. Za to Belgowie będą mieli zupełnie inny pomysł, będą chcieli szybkiego wyścigu, spodziewamy się, że już na cztery, może nawet na pięć rund do końca zafundują wszystkim naprawdę trudną jazdę.

Greg Van Avermaet mówi, że trasa nie jest taka trudna, jak myślał, a skoro tak, to po zdobyciu olimpijskiego złota w Rio teraz wywalczy złoto mistrzostw świata. Duża pewność siebie, nie za duża?

- Zobaczymy. Na pewno trudno, ale tak naprawdę trudno, robi się wtedy, kiedy spadnie deszcz, bo runda jest techniczna, ma bardzo dużo zakrętów. Jak jest sucho, to jest łatwiejsza, ale na pewno nie bardzo łatwa. Tu wszystko będzie zależało od tego, jak kolarze pojadą. Jeśli będzie bardzo mocne tempo, to nawet podjazd pod wiadukt może stać się trudny, a jeśli wyścig będzie rozgrywany na niskim tempie, to łatwiej będzie sprinterom. Belgom na pewno będzie zależało na tym, żeby było trudno.

Ale nie aż tak trudno, jak chcielibyście Wy?

- Na pewno podyktują dobre tempo, a my będziemy się czaić, żeby ugrać coś dla siebie.

Mówimy o Włochach i Belgach, ale bukmacherzy wskazują dwóch głównych faworytów – mistrza świata z 2016 i 2015 roku, czyli Petera Sagana, oraz mistrza świata z 2014 roku, czyli Kwiatkowskiego. To na pewno miłe, a czy zwiększające presję, skoro jasne jest, że po Michale tak dużo spodziewa się nie tylko Polska, ale cały świat?

- Od dawna wiemy, że Michał jest wymieniany w wąskim gronie faworytów. Powiem więcej: jest wymieniany za Saganem, ale to Michał ma teraz przewagę. Jaką? Sagan większość wyścigów w karierze wygrał mając przy sobie Maćka Bodnara, a w tej chwili Maciek jest przy Michale. Maciek nie jest typem zwycięzcy, to jest kolarz, który haruje na wygrane innych, zazwyczaj Sagana. A teraz zrobi wszystko, żeby wygrał Kwiatkowski. Jestem przekonany, że Michał jest znakomicie przygotowany. Wszyscy o tym wiedzą, obserwowali go w tym sezonie, w ostatnich startach. Łatwo mu nie będzie, bo każdy, kto ma ochotę na medal będzie go pilnował. Ale Michał sobie poradzi, jest już bardzo doświadczony, z presją dawno się oswoił. Jesteśmy dobrej myśli.

Przez dwa upadki podczas jazdy indywidualnej na czas Bodnar nie poobijał się na tyle, by było to problemem w niedzielę?

- Trochę się poobijał, ale jest ok. Jest w dobrej dyspozycji, nic mu nie dolega. Na sto procent jest zwarty i gotowy. W ogóle atmosferę w ekipie mamy bojową. Nie mogliśmy się doczekać tego startu.

To prawda, że po swojej straconej szansie na medal Bodnar zadeklarował, że może nawet dyktować tempo przez cały wyścig, jeśli to pomoże wygrać Kwiatkowskiemu?

- Powiem tak: mamy taką ekipę, że jestem przekonany, że wszyscy staną na rzęsach, żeby tylko Michał osiągnął jak najlepszy wynik. W niedzielę Bodnar, Poljański, Gołaś, Paterski i Wiśniowski pojadą w jednym celu, bez własnych ambicji, interesów, tylko dla Michała, żeby mu pomóc. Czy to gonić, czy dyktować tempo – bez różnicy.

Jak kolarz musi postępować, żeby zjednać sobie kolegów tak jak to zrobił Kwiatkowski? Albo inaczej: co sprezentował kolegom po zdobyciu złota w Ponferradzie i co obiecał im tym razem?

- Mogę powiedzieć, że wtedy Michał się pięknie odwdzięczył, ale nie mogę powiedzieć, jak. To jest tajemnica chłopaków. Ale naprawdę docenił ich pracę.

Była wielka impreza i dlatego nie chce Pan wchodzić w szczegóły?

- Nie wchodzimy w szczegóły, ale każdy zawodnik, który jechał z Michałem w Ponferradzie został bardzo, bardzo doceniony.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.