Wicemistrzyni olimpijska ze złamaną ręką powalczy o historyczny sukces! "Pęknięta kość, obojczyk? W tym sporcie to normalka"

Maja Włoszczowska, dwukrotna srebrna medalistka igrzysk olimpijskich (Kross Racing Team), to prawdziwa kobieta z żelaza. Mimo pękniętego wyrostka kości łokciowej, będzie się ścigać i walczyć o pierwsze w karierze podium w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Transmisja z finałowego wyścigu w Val di Sole w niedzielę o g. 12 na Red Bull TV.

 Po świetnym początku sezonu, Włoszczowska w lipcu doznała kontuzji ręki i musiała odpuścić pucharowy start w Kanadzie. Wypracowana wcześniej przewaga pozwoliła jej jednak utrzymać miejsce na podium w „generalce” przed ostatnimi zawodami.

Gdyby nie kontuzja Polka pewnie walczyłaby o zwycięstwo w całym sezonie. Jeszcze kilka dni temu jej start we Włoszech stał pod dużym znakiem zapytania. Mimo poważnego urazu, którego doznała podczas upadku na treningu (pęknięty wyrostek kości łokciowej), nasza najlepsza kolarka górska zdecydowała się jednak wystartować w Val di Sole. Do pokonania będzie miała sześć rund 4-kilometrowych.

Oprócz indywidualnego sukcesu w tym sezonie Kross Racing Team, w którym oprócz Włoszczowskiej jeździ także utytułowana Szwajcarka Jolanda Neff, radzi sobie rewelacyjnie. Polski zespół zajmuje obecnie pierwsze miejsce w „drużynówce” elity kobiet.

Rozmowa z Mają Włoszczowską

Wystartuje pani w ortezie czy bez?

Maja Włoszczowska: - Długo się nad tym zastanawiałam, ale chyba pojadę z owiniętą ręką. Chociaż w ortezie byłoby bezpieczniej. W razie upadku może bardziej ochronić kość, ale z drugiej strony ogranicza zakres ruchu. Szczególnie ważne jest to na starcie, gdy muszę mocno ciągnąć kierownicę i w ortezie wygląda to trochę koślawo. Nie chciałabym zaczynać rundy z odległej pozycji, dlatego prawdopodobnie wystartuję w sztywnym tejpie. Testowałam to rozwiązanie na sobotnim treningu. Nie było tak źle.

Maja „Terminatorka” Włoszczowska. Taki przydomek powinna pani mieć po tych wszystkich urazach. Startowanie z pękniętą kością, to wciąż dla wielu kibiców heroiczna postawa. Bardzo boli?

- Od ostatniego Pucharu Świata w Kanadzie, na pewno czuję zdecydowaną poprawę. Tam ból był nie do zniesienia. Do tego stopnia, że odrzucało mnie od roweru. Start był oczywiście wykluczony. Może z zewnątrz te wszystkie historie z kontuzjami w roli głównej brzmią imponująco, ale w kolarstwie górskim to standard. Często słyszę teksty zawodniczek typu: „O, złamana ręka, za ile wracasz? - Za sześć tygodni. - A ja po obojczyku tylko tydzień”. Normalka. Ale to też nie jest tak, że w tym sporcie ciągle łamiemy kości. Tak naprawdę to podczas 20-letniej kariery miałam tylko jedną poważną kontuzję - przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie. Proszę mi wierzyć, że obecnie ta pęknięta kość to pikuś.

No właśnie, podobnie jak przed igrzyskami w Londynie, tym razem znowu doznała pani kontuzji przed najważniejszymi zawodami w sezonie.

- Nie przesadzajmy, nie tylko ja tu jestem kontuzjowana. Owszem, trochę szkoda tych problemów, które mnie napotkały. Na początku  sezonu spisywałam się bardzo dobrze. Najgorsze miejsce, jakie zajęłam w PŚ to było szóste. Wiem, że miałam szansę na zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Niestety, z powodu kontuzji nie mogłam wystąpić na mistrzostwach Europy i w trakcie Pucharu Świata w Kanadzie. Jakimś ciekawym zrządzeniem losu nie spadłam z miejsca na podium. Nie spinam się, biorę to co daje życie. Bardzo się cieszę, że mogę tu być, startować w Val di Sole i powalczyć o najlepszy wynik w PŚ.

Lubi pani tę trasę?

- Siedem lat temu zajęłam tu pierwsze miejsce, ale trasa była całkowicie inna, przede wszystkim znacznie bardziej wymagająca. Co roku jest modyfikowana. Teraz jest szybsza, mniej stroma. Bardzo lubię startować we Włoszech.  Zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby walczyć o obronę trzeciego miejsce w „generalce”. Nie będzie łatwo. Tuż za mną jest kilka dziewczyn, których strata jest tak niewielka, że tak naprawdę zajmujemy ex aequo.

Z Jolandą Neff, partnerką z teamu Krossa, jesteście bardzo blisko zdobycia pierwszego miejsca w klasyfikacji drużynowej kobiet.

- To bardzo ważny cel dla całego teamu. W dekoracji uczestniczą wszyscy członkowie zespołu, również te osoby, które na co dzień pozostają w cieniu, a bardzo ciężko pracują. Dlatego z „Jolką” postaramy się obronić tę pozycję.

Już niedługo, za dwa tygodnie mistrzostwa świata w Australii. Kontuzja ręki bardzo mocno utrudnia przygotowania do tej imprezy?

- Po upadku trenowałam na rowerze szosowym. Wszystko po to, żeby kontuzjowana ręka nie musiała przyjmować zbyt mocnych obciążeń. Bardzo mi zależało, żeby wystartować w Val di Sole przed mistrzostwami. Chcę obyć się z rowerem, nabrać pewności na zjazdach. Wtedy można się też lepiej regenerować. Czuję się pewnie, bezpiecznie, ale w niedzielę na pewno nie będę szarżowała. Mistrzostwa świata są najważniejszym celem.

Transmisję z finału Pucharu Świata w Val di Sole oglądaj na bezpłatnej platformie Red Bull TV: http://win.gs/ogladajMTB

Więcej o:
Copyright © Agora SA